- Ty.... - dziewczyna przesadziła. Najwyraźniej zdecydowanie przesadziła, bo las zaczął płonąć. Próbowałam to powstrzymać ale nie mogłam. Cały czas przed oczami miałam swoje dzieciństwo. Wszystkie te problemy... starałam się uspokoić, ale nie mogłam. Zaczęłam biec przed siebie, w celu uratowania lasu, niestety niewiele to pomogło. W pewnym momencie przewróciłam się i wpadłam do rzeki. Płomienie zgasły, zostawiając las w okropnym stanie. Czułam się winna, i słusznie. Byłam niebezpieczna dla swojego otoczenia i uznałam, że muszę zniknąć. Zanim jednak zdążyłam coś zrobić, usłyszałam kroki które powoli się do mnie zbliżały. Przerażona spojrzałam w stronę z której dochodziły odgłosy.
wtorek, 30 czerwca 2015
Od Alice
- Na jedno wychodzi! - Haru zacisnęła ręce w pięści.
- A co innego miałam zrobić? Roztaczałaś tą aurę biedy i żałości, psując całą atmosferę. I to całkowicie niepotrzebnie.
- A co ty możesz o mnie wiedzieć!? - krzyknęła. Czarne płomienie dookoła zwiększyły się.
- A co ty o wiesz o mnie? - zapytałam. - Nic. Słuchaj, bo nie będę się powtarzać: przestań się nad sobą użalać, obciążać sobą i szukać pomocy u innych. Oki? No to cześć! - pokazałam jej język i pomachałam na pożegnanie, po czym zniknęłam między drzewami.
Weeeena.... Gdzie jest moja weeeena?...
Od Haru
- Nie słuchaj demonów, to oni są tu tymi złymi... - Aya chciała uspokoić mnie i wytłumaczyć sytuację ale nie za bardzo mnie to przekonało. Odwróciłam się w stronę lasu i szybkim krokiem oddaliłam się od dziewczyny.
- Wybaczcie, potrzebuję spokoju.... - czarne płomienie nie pozwoliły Ayi za mną pójść więc w spokoju odeszłam. Szłam przez las, mając nadzieję na spotkanie Araty. Niestety nic z tego nie wyszło. Od czasu do czasu las był wprawiany w ruch przez wiatr bądź podpalany przez czarne płomienie. Nie mogłam tego kontrolować, ale ignorowałam to, dla własnego dobra. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że jestem spragniona i podeszłam do pobliskiego strumyka by się napić. Po chwili odwróciłam się by pójść dalej, ale na mojej drodze stanęła jakaś dziewczyna. Niechcący pchnęłam ją na ziemię, po czym pomogłam jej wstać i przyjrzałam się jej twarzy uważnie.
- Zaraz.... ty jesteś Alice, byłaś dla mnie wcześniej wredna!!! - ponownie pchnęłam ją na ziemię - co tu robisz?! - kolejna fala wiatru uderzyła o drzewa.
Od Araty
Od Haru
- Demon nie będzie się nią opiekował! Ten obowiązek spadł na nas i Haru nie ma nic wspólnego z klanem Kuroi! - dziewczyna była bardzo zdenerwowana. Można powiedzieć, że trochę się jej przez to bałam. Zrobiłam krok do tyłu patrząc na chłopaka który cały czas zachowywał spokój.
- Demon... czy to właśnie taki demon mnie wczoraj zaatakował? - próbowałam przyjąć spokojną postawę w oczekiwaniu na odpowiedź chłopaka. Po raz kolejny przed moimi oczami pojawiła się scena z poprzedniego dnia po czym silny podmuch wiatru przesunął się po trawie.
- No właśnie, skąd mogę mieć pewność, że mogę ci ufać?! - nastawienie Ayi również nie należało do najlepszych. Mówiła ona z duża ilością zdenerwowania i złości w głosie. Ta cała sytuacja wręcz przyprawiała mnie o ból głowy. Cały czas czułam gorąco bijące od czarnych płomieni, chociaż te już dawno zniknęły zostawiając tylko ślady na zielonej trawie. W końcu wzięłam głęboki wdech i pospieszyłam chłopaka.
- To odpowiesz na nasze pytania, czy nie?! - rzuciłam mu mordercze spojrzenie i czekałam na odpowiedź.
Od Araty
Ukłoniłem się nisko, zdejmując przy tym kaptur, po czym uśmiechnąłem się przebiegle.
Nie skrzywiłem się, kiedy przyglądały się mojej twarzy, ostrożnie patrząc na opaskę na oko i prowadzące do niej napięte żyłki.
- Na imię mam Arata Kuroi - odezwałem się pierwszy. - Cała przyjemność po mojej stronie.
- Kuroi!? - zdziwiła się przywódczyni klanu Mirai. - Nie wiem, czego tu szukasz, ale zapewniam cię, że tego nie znajdziesz!
- Spokojnie, Aya - uspokoiła ją niska dziewczyna o jasnych włosach. - Posłuchajmy, co ma do powiedzenia.
Widziałem ją pierwszy raz w życiu, jednak, chociaż nie mogłem tego potwierdzić, wydawało mi się, że całą sobą, szczerze mnie nienawidzi. Chwilę później wyglądała już normalnie. Krótkiej zmiany nie zauważył nikt poza mną.
- Chciałbym jedynie upewnić się, że z obecną tutaj dziewczyną wszystko w porządku. Chcecie czy nie, jest w połowie członkinią klanu Kuroi.
- Co? - zapytała Aya.
- Nie wiedziałaś? Nieważne. Opieka nad nią w tym momencie to mój obowiązek.
Od Ayi
- Haru, od teraz będziesz pod naszą stałą obserwacją, jasne?! - zdenerwowanym głosem poleciłam dziewczynie. Z jednej strony był to kolejny problem ale z drugiej... szansa żeby dowiedzieć się więcej o tym, co wynika ze związku anioła i demona. Mogło się to przydać gdyby kiedyś doszło do porozumienia ale... nie to nie był odpowiedni czas by się tym martwić.
- Danielle, póki co musimy jej pilnować... kto wie co się stanie jeśli zostawimy ją samą... - rozejrzałam się dookoła. Ktoś nas obserwował, możliwe że demon. Nie musiałam zgadywać żeby dowiedzieć się, co ta osoba tu robi. Przez jakiś czas powstrzymywałam się, ale ostatecznie postanowiłam działać.
- Kimkolwiek jesteś, pokaż się! - krzyknęłam cały czas się rozglądając.
- Co się dzieje, Aya? - Haru spojrzała na mnie zdziwiona. W międzyczasie powoli zbliżała się do nas jakaś postać. Nie był to potwór ani zwierze, tylko coś o ludzkiej postawie. Demon? Nimfa? Wampir? Cokolwiek to było podeszło blisko i pokazało swoją twarz, kłaniając się z uśmiechem.
~ wybór postaci należy do was xD powodzenia! :3 ~Haru
Od Danielle
- Słuchaj - powiedziałam do niej. - Jadłaś ostatnio coś dziwnego?
- Ni- nie.. - odpowiedziała niepewne, po czym dodała. - Ale wtedy na ulicy, on podlał mi jakąś tabletkę.
- Haru! - przestraszyła się Aya. - Dlaczego nic nam nie powiedziałaś!?
- Zapomniałam... - wymamrotała. - To było... - przerwała nagle i przewróciła się.
Złapałam dziewczynę i położyłam ją na ziemi.
- Najprawdopodobniej, był to specyfik przyspieszający ujawnianie się jej umiejętności - zerknęłam na anielicę.
- Ale dlaczego? Po co mieliby to robić?
- Możemy się tylko domyślać. Ale w pełni przebudzone umiejętności trudno opanować. Haru może niechcący wyrządzić wiele zniszczeń...
Odskoczyłam od niej, bo znowu dookoła wystrzeliły płomienie. Chwilę później zerwał się wiatr, gasząc ogień
- To wygląda, jakby... - zawahała się Aya. - Jej natura anioła walczyła z tą demoniczną...
- Może tak jest... - zastanowiłam się. - Chyba niedługo dowiemy się, kim jest ta dziewczyna.
Sorry, że takie... Chaotyczne i w ogóle, ale nie miałam weny i trochę mi się śpieszy... :/
Od Haru
Od Alice
W końcu usiadłam na jednej z ławek, ustawionych dookoła miejsca na rozpalenie ogniska, po czym westchnęłam ciężko i spojrzałam na niebo. Był wczesny ranek. Wszystkie duchy przyrody były już na nogach. Pewnie zajmowały się pielęgnowaniem swoich drzew, stawów, sprzątaniem lasów albo zabawą. Moje siostry, nereidy najpewniej grały w gry i pływały sobie spokojnie w oceanie, nie martwiąc się o nic.
Bywały takie momenty, kiedy miałam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie. Zwykle z chęcią oddawałam się codziennym pracom, pomagając driadom, hamadriadom i najadom, w głębi duszy tęskniąc do otwartych mórz i oceanów. W środku zawsze wiedziałam, że ty nie pasuję, ale zakładałam maskę i bawiłam się tak, jak wszyscy inni. Jednak opuszczenie tego miejsca było czymś, z czego zawsze rezygnowałam. Zbyt przywiązałam się do powietrznego świata.
Jednak od czasu do czasu musiałam zniknąć. Przebywanie z dala od słonej wody bardzo mnie osłabiało. Na szczęście, kiedy już musiałam zanurzyć się w słonej wodzie, szłam do pobliskiego akwarium.
- Zwiecha? - odezwał się nagle jakiś głos.
- Sakura - stwierdziłam, kiedy tylko zauważyłam różowe włosy powiewające na wietrze. - Dawno cię nie widziałam.
- Nie smuć się tak - powiedziała z troską, siadając na ławce naprzeciwko mnie. - Coś się stało?
- Trochę tęsknię za oceanem - uśmiechnęłam się szeroko, ale fałszywie.
- Wiesz, Alice... - zaczęła hamadriada. - Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego w takim razie przyszłaś tu, do nas.
- Hmm... - zastanowiłam się, jak to wyjaśnić. - Po coś ciągnęło mnie do świata na zewnątrz. Może ta resztka ludzkiej krwi, którą w sobie mam?
- Nie chciałabyś...
Nagły hałas przerwał Sakurze jej wypowiedź. Od strony polany rozległ się głośny huk. Po chwili poczułam zapach dymu i kichnęłam. Gorzej zniosła to Sakura, która zaniosła się kaszlem. Potrząsnęłam głową, aby się otrząsnąć, po czym gwałtownie wstałam i zaczęłam biec.
Nie można zostawić ich samych nawet na chwilę! - pomyślałam.
poniedziałek, 29 czerwca 2015
Od Haru
Troje chłopaków powoli ruszyło w stronę dalszej części lasu. Wciąż czułam się obserwowana, co było bardzo niepokojące, bałam się, że ktoś na mnie poluje. Nie powiedziałam jednak nikomu o moich obawach tylko kontynuowałam podróż. Po jakimś czasie opuściliśmy las i zauważyłam znajomą świątynię na horyzoncie. Westchnęłam i spojrzałam na Eka.
- Dzięki za pomoc, nie wiem co bym bez was zrobiła - uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę budunku. Przed nim stała Aya którą najwyraźniej zaniepokoiło moje zniknięcie, bo wyglądała tak, jakby miała właśnie wybuchnąć. Kiedy mnie zobaczyła zdenerwowała się jeszcze bardziej i zaczęła energicznie machać ręką w moją stronę.
- Chyba muszę iść... mam nadzieję że niedługo was spotkam, albo że mnie tu odwiedzicie. - uśmiechnęłam się łobuzersko - i pozdrówcie ode mnie Five! - machnęłam ręką na pożegnanie i podbiegłam do Ayi.
Od Eka
- A, przepraszaj, przepraszaj!!- wrzasnęła Alice.- Może mi się humor poprawi, a módl się, żeby tak było!
- Te, Yandere, - San przewrócił oczami- mogłabyś się uspokoić.
- Prawda.- poparłem go- Dziewczyna ma problemy, i chce się z kimś podzielić. Jak się nie podoba, to idź sobie gdzieś indziej, Alice. A ty też się tak nie denerwuj Haru. Chociaż ty przynajmniej przeprosiłaś...
- Gomene..- szepnęła w odpowiedzi.
- Jesteś wnerwiająca!- krzyknęła Alice.
- Alice!- wstałem- Powiedziałem, spokój. Jak się nie podoba, to wynocha. - dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem głodnego wilka.- JUŻ!
Niepotrzebnie podniosłem głos. Alice prychnęła i odeszła.
***
Od Haru
- Przepraszam, ja po prostu... normalnie jestem zawsze spokojna... - zaniepokojonym tonem próbowałam wyjaśnić sytuację - ja... na prawdę nie chciałam.... - opuściłam wzrok jak skazaniec przed śmiercią - nie wiem co się ze mną dzieje, na prawdę potrzebuję spokoju.... czy... czy ktoś może pokazać mi wyjście z tego lasu? Chciałabym wrócić do domu, znaczy się do tej świątyni w której są anioły... - odwróciłam się do Eki - i dzięki za wszystko, jesteś na prawdę dobrą osobą... - uśmiechnęłam się - to ktoś mi pomoże?
Od Alice
Od Eka
Zaczął padać deszcz. Razem z Haru byliśmy pod drzewem, więc nas nie dosięgał.
- Co robisz, Eka?- usłyszałem za sobą głos Quattro. On był chyba jedyną osobą, której nie potrafię wyczuć, tym bardziej, kiedy się ukrywa.
- Pilnuję Haru, bo śpi.- odpowiedziałem spokojnie.
- Hę? Widziałem ją w tamtym budynku. Była razem z Five.- powiedział lekko zdziwiony. - Co ona tu robi?
- Szukała Five, ale ta się źle czuje.
Kropla deszczu spadła na twarz dziewczyny. Obudziła się i usiadła.
***
Powoli otworzyłam oczy po czym przetarłam je nadgarstkiem i wstałam, ziewając. Koło mnie wciąż siedział Eka, wyglądało na to, że z kimś rozmawiał. Rozejrzałam się dookoła. W pewnym momencie przed nami zmaterializował się chłopak którego twarz wydała mi się znajoma.
- Też jesteś przyjacielem Five? - zapytałam jeszcze lekko zmęczonym i powolnym głosem.
- Tak, to Quattro - Eka pierwszy zdążył odpowiedzieć a Quattro tylko wzruszył ramionami.
- Rozumiem... ciekawe co takiego stało się Five i czy wszystko jest już okay... - z niepokojem spojrzałam na otaczającą mnie roślinność.
Od Kaito
- Za mało się kryjesz - powiedziałem z niezadowoleniem.
- Nie - odparła. - On wie, że tu jestem, ale nie wie, kim jestem. Jest całkowicie skoncentrowany na mnie, więc nie ma szans, aby odnaleźć ciebie. Taki chwyt psychologiczny.
- Nie lepiej by było, gdybyśmy schowali się oboje? - zapytałem, nieprzekonany.
- Może. Ale nie byłoby zabawy!
- To zły pomysł.
- Nudziarz z ciebie.
- Tyle, ile zobaczyliśmy w zupełności nam wystarczy. Wracamy.
- Zostanę.
- Rób, co chcesz - machnąłem ręką i odwróciłem się. - Ale niczego nie zepsuj.
Od Haru
- Coś nie tak? - Eka najwyraźniej zauważył mój niepokój. Potrząsnęłam głową i odwróciłam się do chłopaka.
- Nie, to nic, tylko się rozglądam, bardzo ładny las... - próbowałam zmienić temat i zignorować to dziwne uczucie.
***
-Spokojnie, jesteś po prostu zmęczona. Z tego, co słyszę, Nie miałaś ostatnio spokojnych dni. Musisz odpocząć. Może się prześpij? Dobrze ci zrobi.- (on wcale nie brzmi jak pedofil XDD)gdy dotknąłem ziemi, obok Haru pojawił się uskok, na tyle wysoki, że mógłby idealnie zastępować poduszkę.- proszę. Jak chcesz, mogę przy tobie zostać. (wcale...)
***
Zacząłem się rozglądać. Nie wiem, co nas obserwowało, ale miałem co do tego złe przeczucie. Haru chyba mi zaufała. Zasnęła. Z nudów zacząłem robić figurki z ziemi, przy okazji przysłuchując, się, gdzie może być obserwator. Był na gałęzi jednego z drzew. Nie był człowiekiem. Byłem tego pewny. Ale nadal nie mogłem określić, czym był. Póki nie wykonał żadnego ruchu, starałem się nie zwracać na niego uwagi.
niedziela, 28 czerwca 2015
Od Eka
***
Od Haru
- Trochę źle się czuję, to wszystko. Pewnie to wina zmęczenia więc się nie przejmuj... ciekawi mnie co doprowadziło Five do takiego stanu - zacisnęłam pięści - albo kto.... - zatrzymałam się w końcu i oparłam o drzewo - jestem zdenerwowana, to wszystko. Jeśli chcesz się martwić, martw się o Five... - wzruszyłam ramionami - od wczoraj ktoś ciągle mnie atakuje... - spojrzałam na czyste niebo - całkiem ładny las... - westchnęłam i zamknęłam oczy - jeśli chcesz to idź, jeśli nie to możemy porozmawiać ...
***
- Ja, tak jak ona, mieszkam tutaj. Jesteśmy duchami natury, więc tak jakby rodziną. Wszyscy się tutaj znamy, choć tak szczerze nie ma nas tu wiele. Większość ma swoje obowiązki, więc nie widzisz tu wielu z nas. Ja akurat swoje skończyłem. - uśmiechnąłem się. Haru była zdziwiona.- Muszę pilnować, czy wszystkie korzenie są dobrze osadzone w ziemi, i czy w ogóle ma ona dobry skład. Jestem duchem ziemi. Five pilnuje drzew i innych roślin. Jest duchem lasu. Masz jeszcze jakieś pytania?
Od Five
- Haru?!- leżałam na ziemi, a obok siedziała Haru, przepraszając mnie.- co ty tu robisz?!
- no jak co, szukałam cię!- zawołała dziewczyna.
Wstałam. Otrzepałam się z piachu
- Eka, ty jej pomogłeś?- chłopak kiwnął głową.- przepraszam, Haru, że zniknęłam, ale.. źle się czuję. Muszę zostać w lesie. Lepiej, żebyś wróciła do domu, bo ciebie pewno też szukają.
Gdy tylko to powiedziałam, odwróciłam się i odeszłam, czując przez jakiś czas wzrok Haru.
***
-Czeka- - podniosłam rękę chcąc powstrzymać Five zanim sobie pójdzie ale było już za późno. Usiadłam na trawie i spojrzałam na niebo.
- CO TAKIEGO SIĘ DZIEJE Z TYM ŚWIATEM?! - krzyknęłam, zapominając, że Eka wciąż za mną stoi.
- źle się czujesz... no co ty nie powiesz.... - wyszeptałam sama do siebie i westchnęłam. Miałam z jednej strony tego dość, a z drugiej moje życie stawało się coraz ciekawsze. Opanowałam się, odwróciłam i wstałam patrząc na Ekę.
- muszę się przejść... też źle się czuję i muszę coś zrobić... - przewróciłam oczami i poszłam w kierunku przeciwnym do tego w którym poszła Five.
- nikt mnie nie lubi... - podniosłam z ziemii szyszkę i rzuciłam nią o ziemię.
Od Eka
- co tak wrzeszczysz?! - spytałem.- no sorka, że widzę cię tu po raz pierwszy! Nigdy nie widziałem pół anioła pół demona!
Dziewczyna spojrzała na mnie ze złością.
- Gomenasai!- lekko ukłoniłem się. Gdy podniosłem głowę, zobaczyłem, że jej wzrok lekko złagodniał. - Co tu robisz? Rzdko spotykamy tu takich jak ty...
***
- Zgubiłam się w lesie... - westchnęłam - najwyraźniej byłam bardzo zmęczona i tu zasnęłam... zaraz! Kilka pytań! Kim jesteś, skąd wiesz czym jestem i co masz na myśli przez "takich jak ty"?! - pomimo iż starałam się uspokoić, i tak nakrzyczałam na chłopaka.
- Wybacz, jestem dzisiaj wyjątkowo nerwowa... - wzięłam głęboki wdech i wstałam - więc? Czy mogę znać odpowiedzi na moje pytania? I jeszcze jedno, szukam nimfy, Five.... - spojrzałam na chłopaka. Miałam przeczucie że zna on Five.
Od Haru
Od Kaito
- Kim jesteś!? Zostaw mnie! - zawołała z rozpaczą w głosie.
Nie odpowiedziałem, tylko podszedłem bliżej i pochyliłem się nad nią, jedną ręką dotykając drzewa.
- Zgubiłaś się? - zapytałem spokojnie. - Oj... Chyba masz pecha.
- Zostaw ją - usłyszałem nad sobą dziewczęcy głos. Podniosłem głowę do góry i spostrzegłem dziewczęcą sylwetkę na gałęzi.
- Ona nie jest czystej krwi. Do niczego nam się nie przyda.
- Cholera - syknąłem. - A miałem nadzieję...
- Wracamy. Na dzisiaj wystarczy - odparła mechanicznym głosem. - I tak już dzisiaj polowałeś.
Odwróciłem się i odszedłem. Słyszałem za sobą ciche kroki mojej wspólniczki.
Od Sayuri
- Jak? - zapytał Yuu, nawet nie kryjąc zwątpienia.
- Zabija anioły, to oczywiste - odparł Arata. - Jednak w dalszej przyszłości może to obrócić przeciwko nam.
- W tedy go wyeliminujemy - dodałam.
- A co jeśli jest potężny?
- Użyjemy sprytu - powiedział pewnie mój brat.
- A wasz ojciec?
- Jest ponad to - wzruszyłam ramionami. - Dalsza rozmowa może poczekać do jutra. Co powiecie na małe polowanie w ramach treningu?
Od Yuu
- Pewnie tak... - Arata spojrzał na Sayuri i uśmiechnął się - ale tak czy siak oni nie dadzą rady z nami wygrać, prawda? - jego ton głosu był wręcz denerwujący, jakby wyśmiewał się z siły aniołów.
- Pamiętaj, że walczymy z nimi od wieków i jeszcze żadna strona nie wygrała! Nie możesz być taki pewny siebie! - uderzyłem pięścią w stół po czym spojrzałem na Sayuri i szybko się uspokoiłem. - przepraszam.... - wziąłem głęboki wdech i podeszłem do Araty - odpuść sobie, póki co musimy to załatwić.... - odwróciłem się do Sayuri - a ty co o tym sądzisz? Co robimy?
Od Haru
Od Araty
Pchnąłem drzwi i bez pukania wszedłem do pomieszczenia. Na chwilę oślepiło mnie żółte światło starego żyrandola, więc musiałem parę razy zamrugać oczami.
Kiedy mój wzrok przywyknął do oświetlenia, mogłem lepiej przyjrzeć się wnętrzu.
Z tyłu stały staromodne komoda i szafka, polakierowane na ciemny brąz. Znajdowała się w nich imponującą kolekcją kryształowych wazonów oraz telewizor. Przy ścianach stały obfite czerwoną skórą fotele. W jednim z nich siedział Yuu że znudzoną miną. Na środku pokoju stał stół do ping-ponga. Sayuri, przybierając pokerwą twarz, odbijała piłeczkę. Na włosach miała kawałki farby odpadającej z sufitu.
- Wreszcie - powiedziała, nie przerywając czynności.
- Arata... - westchnął zniecierpliwiony Yuu. - Dłużej się nie dało?
- Przepraszam - odparłem. - Nastąpiły pewne komplikacje...
Nie dokończyłem, ponieważ dziewczyna nagle odbiła piłeczkę w stronę mojej twarzy. Nie zdążyłem się uchylić, poczułem udeżenie na środku czoła. Dotknąłem piekącego śladu.
- Nieważne - powiedziała Sayuri. - Mów, co wiesz.
- W naszym mieście - z trudem zachowałem spokój. - Przebywa zabójca aniołów.
Od Raizo
Potem już było lepiej. Mogłem rozpoznać twarz Gona. Patrzył na mnie z niepokojem.
- Raizo, słyszysz mnie? Jak się czujesz?- pytał. wymamrotałem coś w odpowiedzi. Wątpię, żeby zrozumiał.
(I właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, a Gon the ultimate door opener poszedł otworzyć XD)
Spróbowałem się podnieść, ale było to strasznie trudne, z powodu cholernego bólu w ramieniu. Nie pamiętałem, co się stało. Ostatnie to... Chyba jak stąd wychodziłem... Co się stało? Za żadne skarby nie mogłem sobie przypomnieć. I gdzie ja wgl wtedy szedłem? Zanik pamięci, czy co?
- Doktor powiedział, że możesz czegoś nie pamiętać.. Ale powinieneś być zdrowy. Dostałeś zatrutą kulką, więc odtrutka zadziała właśnie na to i lekko na twoją pamięć. - wyjaśnił Gon. - pamiętasz mnie?
Kiwnąłem głową. Odtrutka..?
Spojrzałem na ramię. Było owinięte bandażem, ale było jako tako wyleczone. Wstałem i podszedłem do okna. Gon uważnie mnie obserwował.
- Co to za ludzie?- spytałem, a chłopak również podszedł do parapetu.
- To Haru i Five... Reszty nie znam. - powiedział.- nie wiem, kto ich tu wpuścił, ale wątpię, żeby byli nie po naszej stronie. Hę? Czemu Haru leży na ziemi? Lepiej to sprawdzę...
Gon wyglądał na zdenerwowanego. Musiał mieć złe przeczucia.
- Mogę... Iść z tobą?- spytałem. Chłopak kiwnął głową i wyszedł. Ja za nim.
Zeszliśmy do ogrodu. Gon podbiegł do dziewczyny leżącej pod ścianą. Druga dziewczyna spojrzała na mnie.
- Raizo!!!- krzyknęła, rzucając się na mnie.- nic ci nie jest!!!
- ... Kim jesteś? - spytałem, lekko zażenowany.
Dziewczyna puściła mnie. Zdziwiona popatrzyła na mnie.
- Raizo.. No co ty, to ja, Five...- powiedziała. Nadal jej nie kojarzyłem. - Nie zgrywaj się...
- Przepraszam. - odszedłem krok od dziewczyny.- Ale naprawę cię nie znam...
Dziewczyna popatrzyła na mnie. Zrozumiała, że nie żartuję. Odwróciła się.
- San, Quattro, chodźcie, wrócimy do lasu...- powiedziała głosem bardzo przygnębionym. Dwaj chłopacy kiwnęli głową. Niebieskowłosy jeszcze tylko spojrzał się na Haru, a potem cała trójka zniknęła.
Zostali tylko jakaś dziewczyna, i pół-mechaniczny chłopak obok niej.
- No i plan diabli wzięli. Pomagaliśmy mu, a oni nas zostawili...
Dziewczyna kiwnęła głową.
- Chodźmy, skoro ta dziewczyna... Five, została "odnaleziona" to nie mamy tu nic do roboty. - powiedziała, po czym razem odeszli. Spojrzałem na Gona.
- Co jej się stało?
Od San
- Dobra, nie ma co gadać. Idziemy. - powiedziałem, po czym Alice i Wave zniknęły, a ja, Hotarou i Yuuko przeszliśmy przez mur.
Długo trwało, aż znaleźliśmy drogę do ogrodu, w którym, tak jak nam się zdawało, jest Five. Kiedy tam dotarliśmy, zobaczyliśmy Five i Quattro, oraz jakąś dziewczynę. Five była zła, więc się zaniepokoiłem. Podeszliśmy do nich.
- Uff, Five, wszystko okey? - spytałem. Spojrzała na mnie spode łba. Aż się przeraziłem.- Quattri, co się stało?
Ouattro nie odpowiedział. Spojrzałem na budzącą się jakąś dziewczynę.
- Kim ona jest?
- To Haru. - powiedziała Five. - A Quattro nawet nie pofatygował się, żeby jej pomóc. I nie wiem, co jej teraz jest. Haru? Jak się czujesz?
Od Five
- Quattro!!- krzyknęłam, biegnąc do niego. Zaczęłam zadawać pytania, nawet nie dając mu szansy na odpowiedź.- Czekaj... Gdzie Haru?
Quattro wbił wzrok w ziemię. Pokazał ręką na ścianę budynku. Opierała się o nią nieprzytomna Haru. Podeszłam do niej. Na szczęście była rzeczywiście tylko nieprzytomna.
- Co się jej stało?- spytałam chłopaka. Duch po raz kolejny wbił wzrok w ziemię.
- Coś dostała... Od tego faceta... - powiedział cicho, tonem mówiącym "a ja jej nie pomogłem".
Wstałam, po raz pierwszy naprawdę zdenerwowana. Quattro to wyczuł. Powoli zaczął znikać.
- Mam rozumieć, że widziałeś to wszystko, a i tak stałeś tylko i się patrzyłeś??- wrzasnęłam. Chłopak kiwnął głową. - gdzie znikasz?? Stój!!!
Usłyszałam, że Haru się budzi. Błyskawicznie się obróciłam.
- Haru?? Jak się czujesz?- spojrzałam spode łba na Quattro.
sobota, 27 czerwca 2015
Magiczna liczba 99 i setny post xD
Łącznie z tym mamy 100 postów, a bez tego jest ich 99. Hurra!..
Od Araty
Od Quattro
Nagle usłyszałem jakiś krzyk. Obróciłem się i zobaczyłem Five. Byłem pewien, że ten sam mężczyzna do niej podchodzi, ale miał inną twarz. Wstałem.
- Zostaw ją!! - krzyknąłem, biegnąc w stronę nimfy. Facet obrócił się.
Wytworzyłem strumień wody pod wysokim ciśnieniem, kierując go w faceta. Five odeszła w bok.
Od Haru
Chłopak przyparł mnie do muru i zmusił do połknięcia dziwnej, niebieskiej tabletki. Zanim zorientowałam się co się stało wszystko dookoła mnie zaczęło się rozmazywać i poczułam, jak moje ciało bezwładnie opada na ziemię. Nie mogłam się ruszyć ani myśleć. Wszystko wydawało się zniknąć gdzieś z dala ode mnie. Chłopak zniknął a ja usłyszałam kroki kogoś innego zmierzające w moją stronę. Zobaczyłam czyjąś sylwetkę po czym zupełnie straciłam przytomność.
Od Araty
piątek, 26 czerwca 2015
Od Araty
Od Haru
- Zaopiekuj się Five, zaufałam ci, okay!? - po czym skierowałam się w kierunku głosu mężczyzny. Tym razem moja głowa bolała jeszcze bardziej, co oznaczało bardzo złe przeczucie.
- A kim ty znowu jesteś?! - zapytałam nie zatrzymując się.
Od Quattro
Usłyszałem szelest. Błyskawicznie się obróciłem. Ktoś tu szedł. Był to mężczyzna, sądząc po posturze, ale nadal był w cieniu, więc nie widziałem twarzy. Zwęziłem oczy.
- Haru Shirai, tak? - spytał. Dziewczyna ze zdziwieniem kiwnęła głową. Ja się ukryłem. - Proszę ze mną. Inaczej będziesz miała kłopoty.
Musiał mnie nie zauważyć.
Od Quattro
Spokojnie przysłuchiwałem się rozmowie, przyglądając się jednocześnie Hotarou. Gdy zobaczyłem, że San i Alice nadal się kłócą, pozostając niezauważonym minąłem ich.
Skierowałem się do wielkiego budynku i minąłem furtkę. Krople rosy wskazywały mi drogę do Five. Zaprowadziły mnie do ogrodu, w którym siedziała nimfa i jakaś dziewczyna. Five była przerażona. Dziewczyna powiedziała coś do niej, po czym wstała, i ruszyła w moją stronę. Kiedy była blisko mnie zmaterializowałem się.
- Kim ty- - urwała. Nie widziała mnie zbyt dobrze. Podszedłem bliżej.
- Nie. Kim TY jesteś, i co zrobiłaś Five?? - spytałem.
***
- ja?! Miałam coś zrobić Five?! Nie rozumiem i czym mówisz! I co ty masz wspólnego z Five?! - z dziwnego powodu czułam się bardzo zdenerwowana i miałam ochotę w całą siłę w coś uderzyć. Intencje nieznajomego wydały mi się jednak przyjazne, przynajmniej wobec Five, więc starałam się mu ustąpić.
- Jestem Haru. Mam na prawdę zły dzień więc lepiej mnie nie denerwuj, okay?! - zacisnęłam pięści i przyjrzałam się bliżej tajemniczej sylwetce - Five znam AŻ jeden dzień ale staram się jej pomóc bo przeze mnie ścigają ją demony!!! - ups... wydawało mi się że za dużo powiedziałam. Moje ręce zaczęły trząść się ze stresu. Wzięłam głęboki wdech i spróbowałam uratować sytuację.
- posłuchaj, nie wiem kim jesteś, ale Five grozi niebezpieczeństwo i... to trochę moja wina.... - opuściłam wzrok na chodnik przyglądając się kałuży. Wiedziałam, że jak zwykle powiedziałam o jedno słowo za dużo i to mogło się dla mnie źle skończyć.
Od San
- Po prostu się tam zakradniemy. Ja, Hotarou i zja- znaczy Yuuko, poszukamy Five, a reszta będzie pilnować tak, by nikt nas nie zauważył. Jeśli trzeba będzie, spytamy się kogoś, o to, czy ją widział. Ale tylko w konieczności!
Wszyscy kiwnęli głowami. Prócz Alice i Wave.
- Dlaczego my mamy zostać!?!?- oburzyła się.
- Ponieważ pada, a wy lepiej się ukrywacie w wodzie. Niestety Quattro jest niedysponowany.- odpowiedziałem nieco chłodno.
- Bo co, nie ufa gościowi?? Quattro wyłaź!! - zawołała Alice w przestrzeń, nawet nie będąc pewna, czy chłopak tam jest.
- Nie kłóć się, tylko rób, co mówię. - tym razem grożącym tonem oświadczyłem Alice.
Od Eka
- Tam jest nimfa. - powiedziałem do San. - co masz zamiar zrobić?
Widziałem, że chłopak myśli. Rzeczywiście, trudno będzie się tam dostać. Dom jest duży.
- Ja muszę iść. - uprzedziłem go przepraszającym głosem. - Ale nie powinniście mieć trudności ze znalezieniem jej.
Od Haru
- Idę się przejść. Wróć lepiej do środka, kto wie czy nic tam na ciebie nie czeka... - uśmiechnęłam się by ukryć mój ból po czym skierowałam się w stronę bramy. Szłam tak przez kilka minut aż nagle coś mnie tknęło. Jedno z moich przeczuć, tym razem wyjątkowo złe. Już miałam zawrócić i pobiec z powrotem kiedy przede mną uformowała się tajemnicza sylwetka.
- Kim ty- - nie wiedziałam co robić, nagle opanowało mnie dziwne przerażenie, chciałam uciec, ale czułam jakby moje nogi załamywały się pod ciężarem reszty ciała. Nie mogłam się nawet odezwać. Mogłam tylko czekać na reakcję tajemniczej osoby.
Od San
Za sobą wyczułem Quattro.
- Nie ufam mu. - wyszeptał, i na powrót zniknął.
Od Yuuko
- A ty co, jego matka? - rozległ się głos ze strumienia.
- Nie - odparłam lodowatym tonem. - Kiedy wyzdrowieje, zamierzam zająć się jego treningiem.
- T-treningiem!? - zawołał cyborg i rozejrzał się nerwowo. - Jakim treningiem!?
- Umiejętności, rzecz jasna.
- Yuuko, ja nie mogę! - stanowczo pokręcił głową. - Musimy ją znaleźć.
- Tą dziewczynę? - zerknęłam kątem oka na inne duchy natury. - W takim razie nie mam wyboru. Będę współpracować.
- Jeeej! - czarnowłosa dziewczyna podskoczyła radośnie. - Od czego zaczynamy?
Od San
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wykrzyknęła Wave. Spojrzałem na nią, była równie wkurzona. Ta cała sytuacja ją musiała przerastać. Zachichotałem. Spojrzała na mnie ze złością. - Co się cieszysz, gówniarzu?
Nie odpowiedziałem. Spojrzałem na przybysza i zjawę. Chłopak chciał, tak jak my, pomóc Five. Mógł się przydać, z tym świecącym czymś na ręce. Technologia, czy jakoś tak...
- Skoro ma ten sam cel jaki my mamy, to co za problem? - spytałem. Wszyscy się na mnie spojrzeli.
- Zwariował.. - westchnęła Wave. Obrzuciła gości złym spojrzeniem i zniknęła pod wodą.
- Według mnie nie jest źle, ale... - zaczęła Alice. - Quattro nadzwyczaj dziwnie na niego zareagował... - spojrzała na Hotarou. - Lecz skoro może nam pomóc, to chodźmy. Gówniarzu.
Alice zachichotała, a ja za trudnością się opanowałem.
- To co, pomożecie nam?- chłopak spojrzał na zjawę pytającym wzrokiem.
Od Danielle
Od Danielle
Od Ayi
- dajcie mi i Danielle chwilę spokoju... - poleciłam służącym które szybko zniknęły z pola widzenia.
- no więc... nie wierzę że się tak poniżam... - westchnęłam próbując zachować resztki godności.
- czy możesz nam pomóc, Danielle? - skierowałam swój wzrok na podłogę w oczekiwaniu na odpowiedź.
Od Alice
- Alice, wystarczy - rozległ się nagle głos. - Pod tym względem naprawdę nie różnisz się od Quattro.
- Zamknij się, San - wymamrotałam, odrwracając głowę.
- Czuły punkt? - uśmiechnął się złośliwie.
- Nie - pokręciłam głową. - Ty!
Odeszłam od Nagase, ukłoniłam się salamandrowi i zrobiłam gest zapraszania.
- Panie mają pierwszeństwo.
- Spasuję - odparł, nie ruszając się z miejsca.
- Ja tu jestem... - powiedział cyborg, jednak został zignorowany.
- Oj, no widzę, że nie możesz się doczekać - pokazałam mu język i mrugnęłam. - Tsundere!
- Yandere!
- Idioci, wszyscy jesteście tacy sami - Wave wynurzyła się ze swojego strumienia. - Przerwijcie to zebranie kółka różańcowego i idźcie gdzie indziej, bo mi przeszkadzacie.
czwartek, 25 czerwca 2015
Od Hotarou
- Skoro wiesz tylko tyle, to z jakiej paki ty jej szukasz? Nawet jej nie znasz!!
- No nie, ale...
- Niby jak masz zamiar to zrobić? Nie wiesz, dokąd poszedł facet, a nawet nie wiesz, czy przypadkiem Five nie może tu zaraz wrócić! Musisz mieć naprawdę pusty czerep...
- Ta.. Powiedziała ta mądra...
- Droczysz się?!?!
- N-nie, no co ty...
Od Five
***
- N-nie, nic się nie stało... - powiedziałam. Spojrzałam na drzewa. San i reszta mogą mnie szukać... A jednak nie chciałam zostawiać Raizo samego...
Nie mam pomysłu!!!! Zostawmy to na chwilę i zajmijmy się znajdywaniem przez demony Haru, okey?
Od Araty
- Rozumiem - rozczochrany poprawił krawat - Ale... Powróci do poprzedniego stanu, prawda?
Przez chwilę milczałem. Zmieszałem ze sobą dwie mikstury i dokładnie odmierzyłem ilość środka powodującego zanik pamięci. Wlałem to wszystko do strzykawki.
- Będzie całkowicie zdrowy - zapewniłem. - Jednak do trucizny dodano mieszankę wywołującą braki w pamięci, więc niestety, nie będzie pamiętał, co działo się w ciągu ostatnich kilku dni. Podświadomie może kojarzyć niektóre poznane w tym czasie osoby, ale będzie miał problem z dokładnym opisem ich oraz osób.
- Cholera...
Wstrzyknąłem antidotum do żyły chorego, po czym wyczyściłem sprzęt. Strzykawkę i próbkę trucizny włożyłem do pudełka oznaczonego "analiza", po czym spakowałem wszystko z powrotem do torby.
- Powinien pan teraz zostać przy chorym, w razie gdyby pojawiły się jakieś komplikacje, jednak nie sądzę, aby to miało miejsce - pouczyłem chłopaka. - Ja, niestety, muszę już iść, ponieważ mam umówionych pacjentów. Trafię do drzwi, a gdybym jednak się zgubił, poproszę służbę o pomoc.
Pchnąłem ciężkie drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Znalazłem pokój, w którym zostawiłem służącą, po czym położyłem ją na dywanie i upozorowałem zemdlenie. Dla pewności uderzyłem biedną kobietę w głowę, nie tak, aby wyrządzić jej krzywdę, ale tak, aby po obudzeniu czuła ból głowy.
Odszukałem Five, nimfę którą odebrał nam ten shimigami. Siedziała na krześle w ogrodzie i oglądała zachód słońca z jakąś dziewczyną. Przybrałem twarz Yuu i zmieniłem ubranie na strój dla służby. Podszedłem do swojego celu.
- Coś do picia? - zapytałem obie i wyszeptałem do nimfy:
- Jeśli powiesz choć słowo, zabiję cię.
- Dziękuję, nie mam ochoty - odparła ta druga.
- Rozumiem - wycofałem się do tyłu. Chwyciłem torbę, stałem się z powrotem lekarzem, po czym wyszedłem.
Wiem, że jest chaotycznie, Haru, ale chciałam już jak najszybciej zakończyć ten wątek.
Pamiętaj, że w opowiadaniu niedługo będzie noc.
Od Alice
- Quattro ci nie ufa - powiedziałam radośnie. - On nie zbyt wielu osobom, ale prawie zawsze ma do tego podstawy - przechyliłam głowę i wycelowałam w Nagase palec wskazujący. - Ale nie mów mu tego, dobrze?
- J-jasne - zająknął się. - Czy możesz mi w końcu wytłumaczyć, co tu się dzieje?
- Mów mi Alice - klasnęłam w dłonie. - Jestem okeanidą, chociaż żyję w mieście, z dala od słonej wody. Deszczowy facet to Quattro, słodkowodny duch przyrody. Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi Five!
- Współczuję jej - mruknął cicho, po czym zmienił temat. - Porwano ją.
- Wiem! Widziałam to.
- W takim razie, dlaczego jej nie pomogłaś? - zdenerwował się i machnął ręką.
- Niby jak? Pomogłabym jej, ale zjawiliście się wy - rozłożyłam ręce jak skrzydła i zaczęłam udawać samolot. - I zrobiliście coś z powietrzem, i później walczyliście, i wszędzie był chaos, i facet w płaszczu porwał Five!
- Ile ty w ogóle masz lat? - skrzywił się cyborg, unosząc z wyższością głowę.
- Dwadzieścia! Jakiś problem? - uśmiechnęłam się złowieszczo. - A teraz mów, co wiesz o jej zniknięciu.
Od Quattro
Chyba uwierzyłem, że nic nie zrobił, ale nadal byłem nieufny. Coś było z nim nie tak. Skądś go znałem i nie kojarzył mi się dobrze.
- Należysz do jakiegoś klanu?- spytałem, a chłopak zmarkotniał. Wydał mi się przez to jeszcze bardziej podejrzany.
- Klan Nagase.- odpowiedział w końcu. Poruszyłem się niespokojnie.
Znałem ludzi z tego klanu. Dlatego wydawał mi się znajomy. W końcu to ten wyrzutek. Prychnąłem.
- Rób z nim co chcesz, Alice.- starałem się ukrywać złość. Nie podobał mi się.
- Okey, ale najpierw uspokój ten deszcz, bo ludzie tu przemakają do suchej nitki. - odparła Alice. Westchnąłem, ale ukryłem się w deszczu i zniknąłem.
Od Alice
- Co ty, do jasnej cholery, wyprawiasz!? - powiedział, masując swoje żebra. - Chcesz mnie zabić!?
- Uznajmy to za próbę zabójstwa - odparłam, sącząc słoną wodę z kubka. - A teraz się zamknij, bo zasolę to twoją kałużę.
- To jezioro!
- Nieważne - odwróciłam się do czarnowłosego chłopaka z metalową ręką. - Wybacz mu. To idiota.
- Czego ode mnie chcecie? - cofnął się. - Ja nic nie zrobiłem!..
- Kompletnie nic - potwierdziłam. - Widziałam wszystko, w przeciwieństwie do tego pajaca.
- Chcesz zginąć? - Quattro jak zwykle wyglądał, jakby miał się rozpłakać. W połączeniu z jego słowami wyglądało to dość śmiesznie.
- Straszysz gościa - skrzyżowałam ręce. - Jeśli ktoś ma zostać zabity, to raczej ty, przeze mnie.
Od Yuuko
Coś jest nie tak. Mija chwila, zanim uświadamiam sobie, dlaczego czuję się tak zaniepokojona. Przyczyną jest Hotarou, a właściwie jego zniknięcie. Chyba zwariował. W swoim obecnym stanie nie poradziłby sobie z wiewiórką.
Wstałam, kątem oka popatrzyłam na zachodzące słońce. Zaraz zrobi się ciemno. Dobry moment wybrał na zniknięcie...
Wyruszyłam na poszukiwania.
Od Hotarou (akt.)
Odwróciłem się, ale nic nie zobaczyłem. Na moim ramieniu była..
Ręka z wody?! W deszczu zauważyłem parę niebieskich ślepi.
- kim jesteś? - powtórzył głos niecierpliwie, a wodna ręka zacisnęła się na moim ramieniu.
- Ja.. jestem Hotarou.. Była tu dziewczyna, która została porwana... Chciałem.. - nie dokończyłem.
- Co zrobiłeś z Five?! To byłeś ty, tak?
środa, 24 czerwca 2015
Od Araty
- Jestem lekarzem - odpowiedziałem. - Wzywano mnie.
- O niczym podobny nie słyszałem - powiedział chłopak i przyjrzał mi się podejrzliwie. - Mamy już lekarza.
- Powiedziano mi tylko, że potrzeba pomocy przy zwalczeniu trucizny.
- No dobrze.. - westchnął ciężko. - Ale musi liczyć się pan z tym, że będzie pan nieustannie obserwowany.
- Rozumiem - wszedłem do środka i rozejrzałem się po wielkim holu.
- Czy został pan poinformowany... O naszej sytuacji? - zapytał chłopak
- Oczywiście - odpowiedziałem krótko, studiując wnętrze. - Anioły...
***
-Dobrze, to tutaj.... - zaprowadziłem mężczyznę do pokoju w którym leżał Raizo - będę pana pilnować w czasie gdy pan będzie się zajmować pacjentem..... - usiadłem na krześle i pokazałem lekarzowi fotel - proszę usiąść - wskazałem gestem ręki. Lekarz wydawał się raczej podejrzany ale póki co starałem się mu zaufać. Wiedziałem, że Haru i Five są w niebezpieczeństwie i że wróg przekraczający próg naszego domu mógłby doprowadzić do katastrofy.
- Kiedy pan skończy? Chce pan coś do picia? Jakieś pytania? - łagodnym głosem starałem się zyskać zaufanie mężczyzny.
***
Zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na chłopaka. Miałem ochotę wyrzucić go przez okno, jednak musiałem się powstrzymać. Takie działania mogą poczekać.
- Przede wszystkim proszę nie zadawać więcej pytań - odpowiedziałem z kamienną twarzą. - Bo to bardzo rozprasza.
Nie usiadłem, tylko od razu podszedłem do chorego i przyjrzałem się ranie. Nie była duża, ale wyglądała okropnie. Niebieskawa ciecz bez wątpienia była trucizną należącą do Yuu. Pobrałem jej próbkę i wyjąłem z torby odpowiedni sprzęt i składniki na różne antidotum. Gdybym od razu podał mu odtrutkę, ten irytujący chłopak odgadłby moją tożsamość, więc zająłem się "identyfikowaniem" substancji i "znajdywaniem" antidotum. Musiałem stworzyć też substancję, dzięki której zapomni o wydarzeniach kilku ostatnich dni.
***
Cierpliwie siedziałem na swoim miejscu obserwując pracę tego dziwnego lekarza. Wyglądał na zawodowca, ale miał wokół siebie dziwnie niepokojącą, prawie ukrytą aurę. Póki co pozostawało mi tylko czekać. Było mi przykro z powodu Raizo, w końcu chciał nam pomóc i był to pewnie jeden z powodów przez które go zaatakowano. Z drugiej strony zdawałem sobie sprawę, że prawdopodobnie nikt oprócz mnie, Ayi i Rei nie mógł się na chwilę obecną bronić. Raizo został otruty, Haru jeszcze nawet nie znała swoich umiejętności a nimfa nie dałaby rady w walce z grupą demonów. Zresztą żadne z nas by sobie nie poradziło. Jedyną nadzieją było to, że nikt nas nie zaatakuje ale szanse na to były bliskie zera. Spojrzałem jeszcze raz na mężczyznę i jego składniki by upewnić się, że nie chce otruć Raizo. Ku mojemu zdziwieniu rzeczywiście pracował on nad antidotum. Spojrzałem na Raizo i spokojnym głosem zapytałem.
- Czy on z tego wyjdzie? Wiemy już co się stało? Nie chcę być natrętny ale... - spojrzałem na lekarza który przez cały czas miał na twarzy wręcz przerażająco poważne spojrzenie i czekałem na odpowiedź.
Od Gona
- Kim pan jest? Zgubił się pan? Część świątynna jest po drugiej stronie.... - nie chciałem tak po prostu wpuścić tego obcego mężczyzny do naszego domu. Jeszcze raz mu się przyjrzałem czekając na odpowiedź.
Od Five
Spojrzałam na okna budynku, za którymi był Raizo. To był jedyny problem, jaki miałam w stosunku do Haru. W końcu to też częściowo jej wina...
- wiem, o czym myślisz. Ten chłopak... on ci pomógł, bo byłaś w kłopotach które miałaś przeze mnie, prawda?- kiwnęłam lekko głową. Haru westchnęła.
- Możemy wrócić? Robi się ciemno..- zapytałam. Dziewczyna wstała, i skierowałyśmy się do domu. Przed drzwiami się zatrzymałam.
- Co się stało? - spytała Haru, lekko zdziwiona.
- Mam.. Tu zostać? - odparłam cicho. Teraz czekam tylko na odpowiedź.
Od Haru
- Aya Mirai, głowa klanu Mirai... ty jesteś zapewne Haru? - w odpowiedzi pokazałam głową coś w stylu "tak" i dałam jej kontynuować.
- Muszę ci wyjaśnić kilka rzeczy zanim wyjdziesz... - Rei westchnęła i rozłożyła ręce, przez co zrozumiałam że będzie to długa historia. Opowiedziała mi o aniołach, demonach, ich odwiecznej wojnie, o nimfach, takich jak Five. O klanie Mirai i moich rodzicach. O tym czym jestem i co się właściwie stało. Zrozumiałam, że jestem pewnie teraz problemem dla klanu i postanowiłam porozmawiać z Five, przeprosić za sprowadzenie na nią tylu problemów. Weszłam do czegoś, co wygląało na pokój medyka. Five siedziała tam obok nieprzytomnego chłopaka. Podeszłąm do niej i zapytałam.
- słyszałam, że tu jesteś. Możemy pogadać? - spytałam dziewczynę. Spojrzałam z niepokojem na Raizo. - to przeze mnie, prawda?
Five kiwnęła głową i wstała.
- chodźmy -Wyszłyśmy z pokoju. Chwilę później zaprowadziłam ją przed budynek, po czym usiadłyśmy na schodach.
Od Araty
W domu aniołów panowało zamieszanie. Co chwilę biegł jakiś służący z nowymi wieściami. Aby dobrze słyszeć, usiadłem na parapecie przy otwartym oknie.
Najwyraźniej jakiś Raizo był ciężko ranny, dostał zatrutą kulką. Z tego, co jeszcze udało mi się usłyszeć, wywnioskowałem, iż był on tym shinigamim, który walczył z Yuu i oberwał jego zatrutą kulką. Wyczułem okazję do dokładniejszego zinfiltrowania domu wroga.
Zeskoczyłem z parapetu, po czym podążyłem za służącą, wysłaną po kolejnego lekarza, specjalistę od trucizn. Wślizgnąłem się do pokoju, zanim zamknęła drzwi i zmieniłem się z powrotem w człowieka. W momencie, kiedy sięgała po staromodny telefon, stanąłem za nią, tak aby nie widziała mojej twarzy. Złapałem ją za nadgarstek, podczas gdy drugą ręką trzymałem truciznę od Yuu. Prześpi następny dzień, a kiedy obudzi się, nie będzie nic pamiętała. Jakimś cudem udało mi się wcisnąć ją do szafy.
Oparłem się o ścianę, aby odpocząć. Podczas gdy drobne zmiany wyglądu nie kosztują prawie nic, zamiana w zwierzę wymaga wiele energii. Nie byłbym w stanie zamienić nikogo oprócz siebie.
Niestety, musiałem jeszcze wyjść z budynku, więc otworzyłem okno i wyleciałem ze środka pod postacią ptaka.
- Co zamierzasz? - zapytał Yuu, kiedy znalazłem się za bramą i przyjąłem swój zwykły wygląd.
- Zostanę lekarzem. Umiem nieźle leczyć, no i znam dokładnie skład i odtrutki wszystkich twoich trucizn - odparłem, przybierając wygląd dorosłego mężczyzny. - A ty lepiej zdaj raport mojej siostrze...
- Czekaj... - demon zmarszczył brwi. - Zamierzasz go wyleczyć!?
- Usunę mu pamięć z najbliższego dnia. Powiem, że to efekt uboczny trucizny. Albo antidotum.
- A dziewczyna?
- Trochę ją nastraszę. Nie piśnie ani słowa, jeśli przybiorę twoją twarz i poeiem coś w rodzaju: "obserwujemy cię". Idź zdać ten raport, z łaski swojej, a szpiegowanie zostaw mi - prychnąłem, po czym odwróciłem się do niego plecami
Pchnąłem bramę i weszłem na teren posesji. Podążyłem brukowaną ścieżką aż do drzwi i zapukałem.
Od Five
- Ja ..- zastanowiłm się. Nie chciałam zostawiać tutaj Raizo, w końcu mnie uratował nawet mnie nie znając..- zostanę... boję się wrócić do lasu.
Gon kiwnął głową. Uśmiechnął suę.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytał.
- Tak...
Gon wstał. Skierował się do kuchni,zostawiając mnie samą. Pomyślałam,że mogłabym pójść do Raizo. Pochodziłam po korytarzu i znalazłam drzwi medyka. Za nimi było łóżko,na którym leżał Raizo. Podeszłam do niego. Rana na ramieniu krwawiła jeszcze bardziej, a wraz z czarną krwią wylewała się taka niebieska ciecz. Zrozumiałam, że musiała to być trucizna z kul. Wstałam i zaczęłam szukać medyka, by wspomnieć mu o fakcie. Gdy wraz z z nim wróciłam, Raizo kręcił się niespokojnie. Był cały rozpalony...
- Co się stało? - spytałam.
- Ta niebieska ciecz to rzeczywiście trucizna. Bardzo silna. Cud, że chłopak jeszcze żyje... Nie jest człowiekiem, prawda?
- Nie. To Żniwiarz. - to Gon przyszedł,szukając mnie. - da się go wyleczyć?
To pytanie mnie przeraziło. Nie mogłam sobie wyobrazić,że przeze mnie mogłoby mu się coś stać. I tak już czułam się podle...
- Nie wiem... zrobię co mogę,ale nic nie obiecuję. - odrzekł medyk.
- czy... mogłabym tu przez jakiś czas zostać? - spytałam,a medyk kiwnął głową. Gon wyszedł mówiąc,że musi coś załatwić.
Do pokoju weszła Haru.
- słyszałam, że tu jesteś. Możemy pogadać? - spytała. Spojrzała z niepokojem na Raizo. - to przeze mnie, prawda?
Kiwnęłam głową i wstałam.
- chodźmy.
Wyszłyśmy z pokoju.
wtorek, 23 czerwca 2015
Od Araty
- Do świątyni - odpowiedziałem nie zatrzymując się.
- Cyba nie myślisz, że one będą...
- Chodzi o wille na obrzeżach miasta.
- Świetnie - mruknął Yuu. - Będziemy chodzić po domach. "Przepraszam, wie może pani, gdzie mieszkają anioły?"
- Myślę, że to nie będzie konieczne - stanąłem przed czarną bramą, na której widniały zaschnięte ślady krwi. - Najprawdopodobniej właśnie stoimy przed tajną kryjówką aniołów.
Przyjrzałem się sporemu pałacowi w stylu neobarokowym. Do ozdobnych, ale solidnych drzwi prowadziła jedna, jedyna ścieżka, nieosłonięta żadną roślinnością. W ogóle ogród składał się głównie z równo ostrzyżonej trawy, więc każdy, kto próbowałby się zakraść byłby widoczny jak na patelni. Wyjątek stanowiła jedna fontanna i zabetonowany parking.
- Możesz to potwierdzić? - zapytał Yuu ze zwątpieniem.
- Nie, ale to prawie pewne - odparłem, nie odwracając wzroku. - Jeśli masz lepszy pomysł, chętnie cię wysłucham.
- Dobra, załóżmy, że masz rację. Jak zamierzasz dostać się do środka? Udasz dostawcę pizzy?
- Kuszące, ale może innym razem - pokręciłem głową. - Co powiesz na kota?
- Rób co chcesz, ja się nie mieszam. Już mnie widzieli, więc i tak nic nie zrobię.
Przemiana była moją główną umiejętnością, jednak nadawała się do walki jak długopis do trzepania dywanów. Poza tym, strzelać też nie umiałem. Starałem się nadrobić te braki umiejętnościami w innym zakresie, tak więc szkoliłem się na szpiega. W tym niewiele osób jest w stanie mi dorównać.
Użyłem mocy, by po chwili zostawić Yuu samego i wkraść się na teren aniołów. Nie musiałem bać się o to, że zostanę niezauważony.
Od Five
- spokojnie- powiedział Gon. Gospodarz był bardzo miły.
- Jakieś pięć dni temu... spotkałam Haru. Wpadłyśmy na siebie. I... potem przyszła jakaś dziewczynka... była aniolem... zabrała Haru, mówiła, że jest jej siostrą.- urwałam, oczekując reakcji chłopaka. Ggdy jednak on nie reagował, ciągnéłam dalej.- Wczoraj wieczorem do lasu przyszedł jakiś mężczyzna. Na początku był miły. Podawał się za kogoś z rodziny Haru, chciał wiedzieć, gdzie ona jest. Ja nie wiedziałam, i wtedy...- wzdrygnęłam się.- zaczął być agresywny. Pojawił się jakiś chłopak, ale nie Raizo. Chciał mi pomóc, jednak mężczyzna mnie zabrał do siebie. Chciał wydobyć informacje za wszelką cenę. Potem przyszedł Raizo.. I dalej pan już wie...- spojrzałam na Gona. Było to dziwne, ale w tej rezydencji czułam się bezpiecznie. A może to przez niego..?
***
-Rozumiem....czyli ścigają cię bo myślą że wiesz gdzie jest Haru... powinnaś z nią porozmawiać, za niedługo powinna się obudzić, oczywiście, to zależy od ciebie czy chcesz tu zostać i być pod naszą ochroną czy wolisz wrócić do lasu... - spojrzałem na Five zmartwionym wzrokiem - czulibyśmy się winni gdyby coś ci się stało z powodu. Haru. W razie czego pokój w którym jest Haru to pierwsze drzwi po lewej na górze, dam ci moment żeby pozbierać myśli i zdecydować. - uśmiechnąłem się by poprawić nimfie humor i wyszedłem z pokoju, zostawiając ją samą.
Od Raizo
- Z demonem?!- Gon poruszyl sie niespokojnie.
- Tak.. szukali dziewczyny imieniem Haru...- kaszlnąłem. Krwi ubywało coraz więcej, ale probowałem nie zwracać uwagi.
- Haru...- szepnął Gon.
***
~Gon~
- szukali jej? No nic... cieszę się, że nic wam nie jest... ale po co demonom Five? Co ona ma wspólnego z Haru? - spojrzałem z niepokojem na nimfę - znacie się skądś? - nimfa wyglądała na przerażoną, ale musiałem wiedzieć. - więc? Skąd się znacie?
Od Raizo
Pojawiłem się obok dziewczyny. Przedstawiła mi się. Five. Piąta. Ciekawe, co to znaczy...
- o co chodziło temu demonowi?- spytałem, kładąc rękę na ramieniu nimfy.
- D-demonowi!?- cicho wrzasnęła Five.- p-pytał się o Haru...
- Haru.. - szepnąłem. W domu klanu Mirai ktoś o niej mówił. Jakos to wyłapałem..- chodź.
Złapałem dziewczynę za rękę, ale ta się wyszarpnęła.
- spokojnie, przecież nic ci nie zrobię..- zabrzmialem jak jakiś pedobear..
- w-wiem, ale... jesteś ranny...- spojrzała na moje ramię. Krwawiło, całe czarne.
- nic mi nie będzie.- ponownie złapałem dziewczynę, i zniknęliśmy. Pojawiliśmy się przed drzwiami. Zapukałem.
***
Od Gona
Usłyszałem pukanie do drzwi. Gdy je otworzyłem zobaczyłem zakrwawionego Raizo i dziewczynę w kimono. Gestem ręki wpuściłem ich do środka i zaprowadziłem do salonu. Poprosiłem służącą o herbatę i usiadłem w fotelu naprzeciw gości. Rozłożyłem ręce i spokojnym tonem zacząłem "przesłuchanie".
- Raizo...kim jest ta dziewczyna? Czemu krwawisz? Co się stało? - zatrzymałem się by wziąć oddech i uzyskać odpowiedzi.
Od Yuu
Rozejrzałem się jeszcze raz dookoła. Tak jak myślałem, shinigami zniknął już na dobre, zabierając ze sobą nimfę. Westchnąłem i z powrotem wszedłem do pokoju w którym czekała Sayuri. Lekko zdenerwowanym głosem odezwałem się.
- Uciekli, i "bohater" i nimfa... - odwróciłem się by nie musieć patrzeć na wręcz mordercze spojrzenie które pewnie miała zamiar posłać w moją stronę zawiedziona dziewczyna.
- Jeśli chcesz mogę dalej szukać... - spojrzałem na podłogę polerując mój pistolet - pewnie prędzej czy później sama się pokaże, chyba nawet nie ma pojęcia że nie jest człowiekiem, prawda? - drwiącym głosem kontynuowałem swój monolog - jeśli nie dostanie się zbyt szybko do jakiegoś klanu aniołów to wciąż jest jeszcze szansa... zresztą anioły to dla nas nie problem, prawda? - zaśmiałem się i spojrzałem na dotychczas milczącą Sayuri - to co? Jakieś polecenia? Zadania? Nic? - usiadłem w fotelu czekając na jej odpowiedź.
((odpisz w tym Akane, ok?))
Od Sayuri
Milczałam. Wiedziałam, że ojciec nie będzie zadowolony, więc próbowałam ułożyć jakiś plan, jednak bez powodzenia.
-Możesz wracać... - odparłam w zamyśleniu,
- Nie mogę! - Yuu zacisnął dłonie w pięści. - Nawaliłem! Gdyby nie ja...
- Nie pochlebiaj sobie - rzuciłam z pogardą. - Nie zawsze wszystko musi być twoją winą.
Zmarszczyłam brwi i zacisnęłam zęby. Chwyciłam stare radio i rzuciłam nim o ścianę, rozwalając urządzenie w drobny mak. Już nigdy nie wydobędzie się z niego żaden dźwięk.
Chłopak cofnął się lekko, zaskoczony nagłym wybuchem złości.
- Dostanę go - wycedziłam. - Dostanę go w swoje ręce. Idź po niego. weź Aratę i bądź ze mną w kontakcie. Jeśli zrobi się gorąco, chętnie wpakuję w kogoś parę kulek.
***
-O-okay.... - Sayuri była jedną z niewielu osób które wywoływały u mnie przerażenie. Tak jak kazała szybko wyszedłem z domu by szukać Araty. Nie miałem pojęcia gdzie teraz jest, ale było kilka miejsc które chciałem sprawdzić. Pierwszym z nich była opuszczona budowla w środku miasta. Tak jak myślałem, tuż po wejściu tuż obok mnie przeleciało kilka kul z pistoletu. Na szczęście w porę tego uniknąłem. Arata stał w pozycji obronnej po drugiej stronie budynku.
- Spokojnie, to tylko ja... - spojrzałem na dziury po kulach i westchnąłem - pierw dowiedz się kto cię odwiedza, potem strzelaj.... - usiadłem na starym fotelu i wyciągnąłem zdjęcia dwóch dziewczyn - pierwsza sprawa, mamy ich szukać, druga sprawa przy okazji znajdźmy tego przeklętego shinigami.... - starałem się uspokoić ale denerwował mnie fakt, że dałem się tak łatwo pokonać.
- Eh... nieważne. Sayuri mówiła że może chciałbyś się ze mną zabrać więc.... co ty na to? - spojrzałem na niego próbując odczytać emocje na tej wręcz pustej twarzy.
Od Araty
- Czy chciałbym? - zapytałem chłodno. - Niespecjalnie.
- Daj spokój - westchnął z irytacją Yuu. - Oboje wiemy, jak kończy się denerwowanie twojej siostry.
- Chyba nie mam wyboru... Kim jest ten shinigami i czym sobie zasłużył na waszą uwagę?
- Porwałem tą jedną, Five - pokazał mi zdjęcie dziewczyny w kimonie. - A on przyszedł ją uratować.
- A wy daliście im uciec? - uśmiechnąłem się lekko, z pogardą.
- Miał szczęście. Nie doceniliśmy go - odwrócił wzrok. - To idziesz?
- A mam jakiś wybór?
- Zapytaj swoją siostrę.
- Wolałbym tego uniknąć - odpowiedziałem, podchodząc do wyjścia. - Ale ciekawi mnie, jakim człowiekiem jest ten cały shinigami, który tak bardzo zalazł za skórę mojej siostrze.
***
- tylko... gdzie powinniśmy ich szukać? - w tym momencie zorientowałem się, że nie mam bladego pojęcia co robić. Arata spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem.
- "Szukajcie a znajdziecie" prosta zasada... - westchnął i ruszył w stronę wyjścia. Szedłem za nim, aż doszliśmy do bram miasta.
- po co tu jesteśmy? - nie wiedziałem jaki był plan Araty, pozostało mi za nim iść. Chłopak milczał przez moment po czym odezwał się.
- pomyśl anioły nie żyją w miastach, tylko w zespołach świątyń z dala od ludzi. To dobry początek... - Arata nie odwrócił się do mnie nawet na chwilę.
- Rozumiem...masz rację. - przyspieszyłem trochę by dogonić chłopaka.
- gdzie teraz? - rozejrzałem się po lesie.