wtorek, 30 czerwca 2015

Od Haru

- Ty.... - dziewczyna przesadziła. Najwyraźniej zdecydowanie przesadziła, bo las zaczął płonąć. Próbowałam to powstrzymać ale nie mogłam. Cały czas przed oczami miałam swoje dzieciństwo. Wszystkie te problemy... starałam się uspokoić, ale nie mogłam. Zaczęłam biec przed siebie, w celu uratowania lasu, niestety niewiele to pomogło. W pewnym momencie przewróciłam się i wpadłam do rzeki. Płomienie zgasły, zostawiając las w okropnym stanie. Czułam się winna, i słusznie. Byłam niebezpieczna dla swojego otoczenia i uznałam, że muszę zniknąć. Zanim jednak zdążyłam coś zrobić, usłyszałam kroki które powoli się do mnie zbliżały. Przerażona spojrzałam w stronę z której dochodziły odgłosy.

Od Alice

- Mieszkam - odparłam, podnosząc się z ziemi i otrzepując z igieł. - I nie byłam wredna. Tylko szczera.
- Na jedno wychodzi! - Haru zacisnęła ręce w pięści.
- A co innego miałam zrobić? Roztaczałaś tą aurę biedy i żałości, psując całą atmosferę. I to całkowicie niepotrzebnie.
- A co ty możesz o mnie wiedzieć!? - krzyknęła. Czarne płomienie dookoła zwiększyły się.
- A co ty o wiesz o mnie? - zapytałam. - Nic. Słuchaj, bo nie będę się powtarzać: przestań się nad sobą użalać, obciążać sobą i szukać pomocy u innych. Oki? No to cześć! - pokazałam jej język i pomachałam na pożegnanie, po czym zniknęłam między drzewami.

Weeeena.... Gdzie jest moja weeeena?...

Od Haru

- Zaraz! - zacisnęłam pięści i krzyknęłam by przywołać chłopaka z powrotem. Niestety było już za późno, zdążył on zniknąć w głębi lasu. Zdenerwowana odwróciłam się do Ayi i Danielle. Kolejny silny podmuch wiatru poruszył otaczającą mnie trawą.
- Nie słuchaj demonów, to oni są tu tymi złymi... - Aya chciała uspokoić mnie i wytłumaczyć sytuację ale nie za bardzo mnie to przekonało. Odwróciłam się w stronę lasu i szybkim krokiem oddaliłam się od dziewczyny.
- Wybaczcie, potrzebuję spokoju.... - czarne płomienie nie pozwoliły Ayi za mną pójść więc w spokoju odeszłam. Szłam przez las, mając nadzieję na spotkanie Araty. Niestety nic z tego nie wyszło. Od czasu do czasu las był wprawiany w ruch przez wiatr bądź podpalany przez czarne płomienie. Nie mogłam tego kontrolować, ale ignorowałam to, dla własnego dobra. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że jestem spragniona i podeszłam do pobliskiego strumyka by się napić. Po chwili odwróciłam się by pójść dalej, ale na mojej drodze stanęła jakaś dziewczyna. Niechcący pchnęłam ją na ziemię, po czym pomogłam jej wstać i przyjrzałam się jej twarzy uważnie.
- Zaraz.... ty jesteś Alice, byłaś dla mnie wcześniej wredna!!! - ponownie pchnęłam ją na ziemię - co tu robisz?! - kolejna fala wiatru uderzyła o drzewa.

Od Araty

- Zaatakował cię demon? - z wprawą udałem lekkie zaskoczenie. - Zapewniam cię, nie mamy z tym nic wspólnego. 
- Niby dlaczego Haru miałaby ci ufać? - wtrąciła się Aya. Lolitkowata dziewczyna nadal w milczeniu przyglądał się całej sprawie. 
- A dlaczego miałaby ufać wam? - obdarzyłem je profesjonalnym uśmiechem. - Nie zgrywajcie niewiniątek. 
- Jesteśmy jej rodziną!
- My też - odparłem ze spokojem. - Ale to nie powód, aby komukolwiek ufać. 
- Pomogłyśmy jej!
- Ukryte motywy?
- Oni nie są tacy! - zaprzeczyła gwałtownie Haru. 
- Powiedz, Haru. Jak długo ich znasz? 
- Wystarczająco, cholerny demonie! 
- Powołujesz się na rasę? Dyskryminacja? - uśmiechnąłem się lekko. - Iście demoniczne zachowanie. Oczywiście to był tylko żart. Jednak nie możesz zapominać, że sama jesteś w połowie demonem. Wiesz, ile aniołów z chęcią zabiłoby cię w imię honoru, sprawiedliwości?
- Przestań kłamać - rozkazała.
- To szczera prawda, pani - odparłem. - Nie twierdzę, że wszystkie demony przyjęłyby ją otwartymi ramionami, ale ja na pewno. Haru, jesteś szczera, otwarta i zawsze kierujesz się głosem serca. Myślę, że obecnie zachowujesz się raczej jak demon, niż anioł. 
Jednak skoro najwyraźniej moja obecność jest tu niepożądana, odejdę. Ale pamiętaj, jeśli będziesz czegoś potrzebowała, zawsze możesz do mnie przyjść. Nie do mojej siostry. Nie do demona, który porwał twoją przyjaciółkę, nie do przywódcy klanu. Tylko do mnie. Do zobaczenia. 
Uśmiechnąłem się i odszedłem, nie patrząc za siebie. 

Od Haru

- Opieka nade mną?! W połowie członkinią klanu Kuroi?! Co tu się dzieje i kim ty jesteś?! - nerwowo zaczęłam zadawać chłopakowi pytania. On w spokoju wszsytkiego wysłuchał, ale zanim zdążył odpowiedzieć przerwała mu Aya.
- Demon nie będzie się nią opiekował! Ten obowiązek spadł na nas i Haru nie ma nic wspólnego z klanem Kuroi! - dziewczyna była bardzo zdenerwowana. Można powiedzieć, że trochę się jej przez to bałam. Zrobiłam krok do tyłu patrząc na chłopaka który cały czas zachowywał spokój.
- Demon... czy to właśnie taki demon mnie wczoraj zaatakował? - próbowałam przyjąć spokojną postawę w oczekiwaniu na odpowiedź chłopaka. Po raz kolejny przed moimi oczami pojawiła się scena z poprzedniego dnia po czym silny podmuch wiatru przesunął się po trawie.
- No właśnie, skąd mogę mieć pewność, że mogę ci ufać?! - nastawienie Ayi również nie należało do najlepszych. Mówiła ona z duża ilością zdenerwowania i złości w głosie. Ta cała sytuacja wręcz przyprawiała mnie o ból głowy. Cały czas czułam gorąco bijące od czarnych płomieni, chociaż te już dawno zniknęły zostawiając tylko ślady na zielonej trawie. W końcu wzięłam głęboki wdech i pospieszyłam chłopaka.
- To odpowiesz na nasze pytania, czy nie?! - rzuciłam mu mordercze spojrzenie i czekałam na odpowiedź.

Od Araty

Ukłoniłem się nisko, zdejmując przy tym kaptur, po czym uśmiechnąłem się przebiegle.
Nie skrzywiłem się, kiedy przyglądały się mojej twarzy, ostrożnie patrząc na opaskę na oko i prowadzące do niej napięte żyłki.
- Na imię mam Arata Kuroi - odezwałem się pierwszy. - Cała przyjemność po mojej stronie.
- Kuroi!? - zdziwiła się przywódczyni klanu Mirai. - Nie wiem, czego tu szukasz, ale zapewniam cię, że tego nie znajdziesz!
- Spokojnie, Aya - uspokoiła ją niska  dziewczyna o jasnych włosach. - Posłuchajmy, co ma do powiedzenia.
Widziałem ją pierwszy raz w życiu, jednak, chociaż nie mogłem tego potwierdzić, wydawało mi się, że całą sobą, szczerze mnie nienawidzi. Chwilę później wyglądała już normalnie. Krótkiej zmiany nie zauważył nikt poza mną.
- Chciałbym jedynie upewnić się, że z obecną tutaj dziewczyną wszystko w porządku. Chcecie czy nie, jest w połowie członkinią klanu Kuroi.
- Co? - zapytała Aya.
- Nie wiedziałaś? Nieważne. Opieka nad nią w tym momencie to mój obowiązek.

Od Ayi

- Haru, od teraz będziesz pod naszą stałą obserwacją, jasne?! - zdenerwowanym głosem poleciłam dziewczynie. Z jednej strony był to kolejny problem ale z drugiej... szansa żeby dowiedzieć się więcej o tym, co wynika ze związku anioła i demona. Mogło się to przydać gdyby kiedyś doszło do porozumienia ale... nie to nie był odpowiedni czas by się tym martwić.
- Danielle, póki co musimy jej pilnować... kto wie co się stanie jeśli zostawimy ją samą... - rozejrzałam się dookoła. Ktoś nas obserwował, możliwe że demon. Nie musiałam zgadywać żeby dowiedzieć się, co ta osoba tu robi. Przez jakiś czas powstrzymywałam się, ale ostatecznie postanowiłam działać.
- Kimkolwiek jesteś, pokaż się! - krzyknęłam cały czas się rozglądając.
- Co się dzieje, Aya? - Haru spojrzała na mnie zdziwiona. W międzyczasie powoli zbliżała się do nas jakaś postać. Nie był to potwór ani zwierze, tylko coś o ludzkiej postawie. Demon? Nimfa? Wampir? Cokolwiek to było podeszło blisko i pokazało swoją twarz, kłaniając się z uśmiechem.

~ wybór postaci należy do was xD powodzenia! :3 ~Haru

Od Danielle

Zmarszczyłam brwi. Od początku czułam od Haru dziwny zapach, ale teraz byłam już pewna i domyślałam się, co tu zaszło.
- Słuchaj - powiedziałam do niej. - Jadłaś ostatnio coś dziwnego?
- Ni- nie.. - odpowiedziała niepewne, po czym dodała. - Ale wtedy na ulicy, on podlał mi jakąś tabletkę.
- Haru! - przestraszyła się Aya. - Dlaczego nic nam nie powiedziałaś!?
- Zapomniałam... - wymamrotała. - To było... - przerwała nagle i przewróciła się.
Złapałam dziewczynę i położyłam ją na ziemi.
- Najprawdopodobniej, był to specyfik przyspieszający ujawnianie się jej umiejętności - zerknęłam na anielicę.
- Ale dlaczego? Po co mieliby to robić?
- Możemy się tylko domyślać. Ale w pełni przebudzone umiejętności trudno opanować. Haru może niechcący wyrządzić wiele zniszczeń...
Odskoczyłam od niej, bo znowu dookoła wystrzeliły płomienie. Chwilę później zerwał się wiatr, gasząc ogień
- To wygląda, jakby... - zawahała się Aya. - Jej natura anioła walczyła z tą demoniczną...
- Może tak jest... - zastanowiłam się. - Chyba niedługo dowiemy się, kim jest ta dziewczyna.



Sorry, że takie... Chaotyczne i w ogóle, ale nie miałam weny i trochę mi się śpieszy... :/

Od Haru

Po wejściu do domu usiadłam wygodnie w fotelu i spojrzałam na Ayę, Rei i nieznajomą dziewczynę która przy nich stała.
- To Danielle. Pomaga nam w twojej sprawie. - szybko, krótko i na temat odpowiedziała Aya uprzedzając moje pytanie. Zrozumiałam że nic nie zrobię siedząc więc przywitałam się z dziewczyną. Różniła się zdecydowanie od wszystkich aniołów które dotychczas spotkałam, prawdopodobnie nawet nie była jedną z nich. Rozejrzałam się dookoła zastanawiając się, co powiedzieć. Chwilę namysłu przerwała mi Aya która z poważnym tonem zaczęła tłumaczyć.
- Mamy dużo problemów i pomyśleć że wszystkie w tym samym czasie... naszym głównym celem na chwilę obecną jest zbadać co dokładnie stało się z ofiarami tego.... mordercy.... - kiedy słuchałam tej dziwnej "narady wojennej" która była tak na prawdę monologiem Ayi do którego co jakiś czas wtrącała się Danielle powoli poczułam że coś jest nie tak. Było mi duszno, tak jakby ktoś ogrzał powietrze dookoła mnie. Poprawiłam swój kołnierz ponieważ co chwila czułam nagłe fale gorąca. Starałam się słuchać dziewczyny, ale moja świadomość skupiona była na tym dziwnym zjawisku. 
- Ja... muszę wyjść na podwórko, zaczerpnąć świeżego powietrza... - powiedziałam po czym nie zwracając uwagi na Ayę czy Danielle wyszłam przed budynek i usiadłam na trawie. Temperatura powietrza była wręcz przytłaczająca, momentalnie dusiłam się z powodu ciągłego upału. Zamknęłam na chwilę oczy, a gdy je otworzyłam zobaczyłam, że trawa dookoła mnie płonęła czarnymi płomieniami. Zrobiłam krok w tył po czym płomienie zniknęły. Z domu wybiegły Aya i Danielle, obydwie wyraźnie zaniepokojone tym, co się przed chwilą stało. Ja tylko spojrzałam na okrąg wypalonej trawy.
- Co to...było? - nie wiedziałam co właściwie powiedzieć, Aya była przerażona, Danielle wydawała się nieco spokojniejsza.

Od Alice

Wbijając wzrok w ziemię, kopnęłam kamień, który potoczył się po leśnej ścieżce. Szłam przed siebie, bez konkretnego celu. I tak nie mogłam się zgubić, gdyż znałam las jak własną kieszeń.
W końcu usiadłam na jednej z ławek, ustawionych dookoła miejsca na rozpalenie ogniska, po czym westchnęłam ciężko i spojrzałam na niebo. Był wczesny ranek. Wszystkie duchy przyrody były już na nogach. Pewnie zajmowały się pielęgnowaniem swoich drzew, stawów, sprzątaniem lasów albo zabawą. Moje siostry, nereidy najpewniej grały w gry i pływały sobie spokojnie w oceanie, nie martwiąc się o nic.
Bywały takie momenty, kiedy miałam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie. Zwykle z chęcią oddawałam się codziennym pracom, pomagając driadom, hamadriadom i najadom, w głębi duszy tęskniąc do otwartych mórz i oceanów. W środku zawsze wiedziałam, że ty nie pasuję, ale zakładałam maskę i bawiłam się tak, jak wszyscy inni. Jednak opuszczenie tego miejsca było czymś, z czego zawsze rezygnowałam. Zbyt przywiązałam się do powietrznego świata.
Jednak od czasu do czasu musiałam zniknąć. Przebywanie z dala od słonej wody bardzo mnie osłabiało. Na szczęście, kiedy już musiałam zanurzyć się w słonej wodzie, szłam do pobliskiego akwarium.
- Zwiecha? - odezwał się nagle jakiś głos.
- Sakura - stwierdziłam, kiedy tylko zauważyłam różowe włosy powiewające na wietrze. - Dawno cię nie widziałam.
- Nie smuć się tak - powiedziała z troską, siadając na ławce naprzeciwko mnie. - Coś się stało?
- Trochę tęsknię za oceanem - uśmiechnęłam się szeroko, ale fałszywie.
- Wiesz, Alice... - zaczęła hamadriada. - Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego w takim razie przyszłaś tu, do nas.
- Hmm... - zastanowiłam się, jak to wyjaśnić. - Po coś ciągnęło mnie do świata na zewnątrz. Może ta resztka ludzkiej krwi, którą w sobie mam?
- Nie chciałabyś...
Nagły hałas przerwał Sakurze jej wypowiedź. Od strony polany rozległ się głośny huk. Po chwili poczułam zapach dymu i kichnęłam. Gorzej zniosła to Sakura, która zaniosła się kaszlem. Potrząsnęłam głową, aby się otrząsnąć, po czym gwałtownie wstałam i zaczęłam biec.
Nie można zostawić ich samych nawet na chwilę! - pomyślałam.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Od Haru

Troje chłopaków powoli ruszyło w stronę dalszej części lasu. Wciąż czułam się obserwowana, co było bardzo niepokojące, bałam się, że ktoś na mnie poluje. Nie powiedziałam jednak nikomu o moich obawach tylko kontynuowałam podróż. Po jakimś czasie opuściliśmy las i zauważyłam znajomą świątynię na horyzoncie. Westchnęłam i spojrzałam na Eka.
- Dzięki za pomoc, nie wiem co bym bez was zrobiła - uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę budunku. Przed nim stała Aya którą najwyraźniej zaniepokoiło moje zniknięcie, bo wyglądała tak, jakby miała właśnie wybuchnąć. Kiedy mnie zobaczyła zdenerwowała się jeszcze bardziej i zaczęła energicznie machać ręką w moją stronę.
- Chyba muszę iść... mam nadzieję że niedługo was spotkam, albo że mnie tu odwiedzicie. - uśmiechnęłam się łobuzersko - i pozdrówcie ode mnie Five! - machnęłam ręką na pożegnanie i podbiegłam do Ayi.

Od Eka

- Spokojnie, mała, nie mieliśmy nic złego na myśli.. - powiedziałem.- nie musisz prze-
- A, przepraszaj, przepraszaj!!- wrzasnęła Alice.- Może mi się humor poprawi, a módl się, żeby tak było!
- Te, Yandere, - San przewrócił oczami- mogłabyś się uspokoić.
- Prawda.- poparłem go- Dziewczyna ma problemy, i chce się z kimś podzielić. Jak się nie podoba, to idź sobie gdzieś indziej, Alice. A ty też się tak nie denerwuj Haru. Chociaż ty przynajmniej przeprosiłaś...
- Gomene..- szepnęła w odpowiedzi.
- Jesteś wnerwiająca!- krzyknęła Alice.
- Alice!- wstałem- Powiedziałem, spokój. Jak się nie podoba, to wynocha. - dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem głodnego wilka.- JUŻ!
Niepotrzebnie podniosłem głos. Alice prychnęła i odeszła.
***
Od Haru
- Przepraszam, ja po prostu... normalnie jestem zawsze spokojna... - zaniepokojonym tonem próbowałam wyjaśnić sytuację - ja... na prawdę nie chciałam.... - opuściłam wzrok jak skazaniec przed śmiercią - nie wiem co się ze mną dzieje, na prawdę potrzebuję spokoju.... czy... czy ktoś może pokazać mi wyjście z tego lasu? Chciałabym wrócić do domu, znaczy się do tej świątyni w której są anioły... - odwróciłam się do Eki - i dzięki za wszystko, jesteś na prawdę dobrą osobą... - uśmiechnęłam się - to ktoś mi pomoże?
***
- Ja też przepraszam. Niepotrzebnie podniosłem głos.- powiedziałem ze skruchą.
- Spoko, Eka, każdy wie, że nie lubisz sprzeciwu. - pocieszył mnie San.
- Jeśli o mnie chodzi, ja ci z chęcią pomogę- powiedziałem do Haru. Ta uśmiechnęła się.
- Ja też- powiedzieli równocześnie San i Quattro. Wave się nie odezwała.
- Dziękuję.. - powiedziała Haru.
- Pamiętam, jak dojść do tego twojego domu. Chodźmy.- rozejrzałem się. Nadal byliśmy obserwowani.

Od Alice

Od pewnego czasu przyglądałam się nieznajomej dziewczynie oraz Five. Szczerze mówiąc, miałam ochotę strzelić im obu z liścia. A kiedy już uznałam, że miarka się przebrała, Pomaszerowałam w ich stronę ze skrzyżowanymi rękami. 
- Słuchaj, młoda, mogłabyś łaskawi się przymknąć i przestać truć, jakie ty masz z[cenzura] życie? - wkurzyłam się. - Może ie zauważyłaś, ale kompletnie psujesz atmosferę. Zaraz mnie szlag trafi!
- Nie wiem, czym jest ten cały szlag, ale na pewno już cię trafił - mruknęła Wave. 
- Jeszcze tych brakowało - westchnął żałośnie Quattro. - Ale pod jednym względem mają rację...
- To ty umiesz tak przeklinać, Alice? - przerwał mu San.
- ...powinnaś przestać się nad sobą użalać - dokończył z wyraźną irytacją w głosie. - Tu się rozmawia o poważnych sprawach. 
Wymierzyłam mu kuksańca w bok. Jęknął.
- Yandere! - powiedział złośliwie salamander. 
- Tsundere! - odparłam. 
- A oni znowu swoje... - kamena przejechała sobie dłonią po twarzy. - Nie zwracaj na nich uwagi. 
- Zajmijmy się lepiej intruzem... - przypomniał nam zniecierpliwiony Eka. - I nadal nie wiemy, co podał ci ten chłopak. 
Tymczasem Haru rozsądnie trzymała język za zębami. 
***
W końcu i moja cierpliwość się skończyła, co było u mnie rzadkie więc sama byłam tym zdziwiona. Wstałam, i ze zdenerwowaną miną krzyknęłam.
- O co wam chodzi?! Możecie się łaskawie uspokoić?! Łeb mi pęka od waszego bezsensownego gadania! Zamknijcie się i zróbcie coś pożytecznego! - wszyscy patrzyli teraz na mnie. Ja zrozumiałam, co zrobiłam i wzięłam krok w tył.
- p-p-przepraszam? - próbowałam uratować swoją sytuację, chyba bezskutecznie...

Od Eka

Ktoś się ruszył. Nie byłem to ja ani Haru. Jednak uczucie obserwowania pozostało. Była ich dwójka? Teraz z pewnością jednego nie ma.
Zaczął padać deszcz. Razem z Haru byliśmy pod drzewem, więc nas nie dosięgał.
- Co robisz, Eka?- usłyszałem za sobą głos Quattro. On był chyba jedyną osobą, której nie potrafię wyczuć, tym bardziej, kiedy się ukrywa.
- Pilnuję Haru, bo śpi.- odpowiedziałem spokojnie.
- Hę? Widziałem ją w tamtym budynku. Była razem z Five.- powiedział lekko zdziwiony. - Co ona tu robi?
- Szukała Five, ale ta się źle czuje.
Kropla deszczu spadła na twarz dziewczyny. Obudziła się i usiadła.
***
Powoli otworzyłam oczy po czym przetarłam je nadgarstkiem i wstałam, ziewając. Koło mnie wciąż siedział Eka, wyglądało na to, że z kimś rozmawiał. Rozejrzałam się dookoła. W pewnym momencie przed nami zmaterializował się chłopak którego twarz wydała mi się znajoma.
- Też jesteś przyjacielem Five? - zapytałam jeszcze lekko zmęczonym i powolnym głosem.
- Tak, to Quattro - Eka pierwszy zdążył odpowiedzieć a Quattro tylko wzruszył ramionami.
- Rozumiem... ciekawe co takiego stało się Five i czy wszystko jest już okay... - z niepokojem spojrzałam na otaczającą mnie roślinność.
***
- Nie powinno być źle..- powiedział Quattro.- Po rostu ten chłopak ma jakiś zanik pamięci i jej nie pamięta... Najprawdopodobniej.
- Chłopak? Jaki chłopak?- spytała Haru.
- Ten.. Raizo, chyba się nazywał. Żniwiarz.- odpowiedział.
- To ten, co był u medyka nieprzytomny... Przez mnie... pewno leki wymazały mu część pamięci....

Nie mam pomysłu.. Aka, zrób coś...

Od Kaito

Stałem pod drzewem, obserwując polanę. Moja towarzyszka zwyczajowo siedziała na drzewie, machając nogami.
- Za mało się kryjesz - powiedziałem z niezadowoleniem.
- Nie - odparła. - On wie, że tu jestem, ale nie wie, kim jestem. Jest całkowicie skoncentrowany na mnie, więc nie ma szans, aby odnaleźć ciebie. Taki chwyt psychologiczny.
- Nie lepiej by było, gdybyśmy schowali się oboje? - zapytałem, nieprzekonany.
- Może. Ale nie byłoby zabawy!
- To zły pomysł.
- Nudziarz z ciebie.
- Tyle, ile zobaczyliśmy w zupełności nam wystarczy. Wracamy.
- Zostanę.
- Rób, co chcesz - machnąłem ręką i odwróciłem się. - Ale niczego nie zepsuj.

Od Haru

- Chyba... nie... - ciekawe było to, jak wyglądało życie leśnych duchów ale uznaĺam że mogę zapytać o to później. Rozejrzałam się po lesie. Nie wiem dlaczego, ale czułam się obserwowana...
- Coś nie tak? - Eka najwyraźniej zauważył mój niepokój. Potrząsnęłam głową i odwróciłam się do chłopaka.
- Nie, to nic, tylko się rozglądam, bardzo ładny las... - próbowałam zmienić temat i zignorować to dziwne uczucie.
***
Od Eka
- Taa... Jasne... I myślisz, że ci uwierzę? O tym lesie już mówiłaś. Teraz, mów, co się dzieje. - przesiadłem się na przeciw dziewczyny. 
- Wydaje mi się, jakby ktoś mnie obserwował...- odpowiedziała z niepokojem. Rzeczywiście, od jakiegoś czasu też miałem takie przeczucie...
- Nie przejmuj się. Może jakieś zwierzątko.- nie zbyt przekonująco to powiedziałem. To nie mogło być zwierze, ale i nie człowiek. Więc co?
***
- Miejmy tylko nadzieję że to "zwierzątko" nas nie zaatakuje bo przy moim szczęściu... - zacisnęłam pięści przypominając sobie wydarzenia z poprzedniego dnia - od wczoraj co chwila ktoś mnie atakuje... ale spokojnie nic mi nie jest... - powiedziałam niepewnym głosem wciąż patrząc na zieloną trawę. Moja głowa już nie bolała i chyba wszystko było w jak najlepszym porządku. Znowu zaczęłam się nerwowo rozglądać, to uczucie nie dawało mi spokoju. 
- Czy tylko ja uważam to uczucie za denerwujące?! - prawie krzyknęłam, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
- Wybacz, nie chciałam krzyczeć... - spojrzałam na Ekę smutnym spojrzeniem.
***
-Spokojnie, jesteś po prostu zmęczona. Z tego, co słyszę, Nie miałaś ostatnio spokojnych dni. Musisz odpocząć. Może się prześpij? Dobrze ci zrobi.- (on wcale nie brzmi jak pedofil XDD)gdy dotknąłem ziemi, obok Haru pojawił się uskok, na tyle wysoki, że mógłby idealnie zastępować poduszkę.- proszę. Jak chcesz, mogę przy tobie zostać. (wcale...)
***
- Uhhh.... - spojrzałam na Eka z przerażeniem - okay... chociaż nie wiem czy jestem śpiąca... ale miejmy nadzieję że nic się nie stanie.... - jeszcze raz podejrzliwie spojrzałam na Eka po czym oparłam głowę o "poduszkę" i westchnęłam. Nie byłam jednak w stanie zamknąć oczu, nie wiem czy przez chłopaka którego trochę się bałam, czy przez coś, co nas cały czas obserwowało.
- Nie wiem czy dam radę tak zasnąć... - ziewnęłam i przewróciłam się na drugi bok.
***
Zacząłem się rozglądać. Nie wiem, co nas obserwowało, ale miałem co do tego złe przeczucie. Haru chyba mi zaufała. Zasnęła. Z nudów zacząłem robić figurki z ziemi, przy okazji przysłuchując, się, gdzie może być obserwator. Był na gałęzi jednego z drzew. Nie był człowiekiem. Byłem tego pewny. Ale nadal nie mogłem określić, czym był. Póki nie wykonał żadnego ruchu, starałem się nie zwracać na niego uwagi.

niedziela, 28 czerwca 2015

Od Eka

- H-haru!- krzyknąłem, kiedy tylko udało mi się ogarnąć to, co właśnie się stało. Pobiegłem na dziewczyną.- Stój! I nie chcę słyszeć, że nikt cię nie lubi! Znamy się ze dwadzieścia minut, a ja już ciebie lubię, więc nie wygaduj takich bzdur!- zatrzymałem Haru. - Five nigdy się tak nie zachowywała... wiec proszę, uwierz jej! Naprawdę musi się źle czuć. Ale co do ciebie. Coś się stało? Powiedz!
***
Od Haru
- Trochę źle się czuję, to wszystko. Pewnie to wina zmęczenia więc się nie przejmuj... ciekawi mnie co doprowadziło Five do takiego stanu - zacisnęłam pięści - albo kto.... - zatrzymałam się w końcu i oparłam o drzewo - jestem zdenerwowana, to wszystko. Jeśli chcesz się martwić, martw się o Five... - wzruszyłam ramionami - od wczoraj ktoś ciągle mnie atakuje... - spojrzałam na czyste niebo - całkiem ładny las... - westchnęłam i zamknęłam oczy - jeśli chcesz to idź, jeśli nie to możemy porozmawiać ...
***
- Wiesz, wolałbym zostać tutaj, w końcu nie zbyt dobrze znasz ten las, nie chcę, żebyś się zgubiła... - powiedziałem spokojnie- a i nie ma tu wielu stworzeń, które mogły sprawić mi problem, a co z tobą..
Usiadłem po turecku obok dziewczyny. Na serio nie lubiłem, kiedy ktoś się gubił w lesie. A potem dajmy na to, natrafiał na Wave..
- Skąd znasz Five? Ona sama rzadko wychodzi z lasu..
***
Spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się. 
- tak właściwie to już wcześniej zgubiłam się w lesie i wtedy wpadłam na Five.... dosłownie. - westchnęłam - po czym chyba przez przypadek wciągnęłam ją w moje własne problemy i teraz chcę mieć pewność że nic jej nie jest bo inaczej poczucie winy nie da mi spokoju.... - spojrzałam na trawę po czym wyciągnęłam malutkie lusterko i uważnie się w nim obejrzałam.
- Wszystko jest okay! - uśmiechnęłam się i schowałam lusterko - a ty Eka? Skąd znasz Five? I czuj się wolny jeśli chodzi o zadawanie pytań, nie mam zbyt dużo do ukrycia. - znowu się uśmiechnęłam i zamknęłam oczy słuchając odgłosów lasu.
***
- Ja, tak jak ona, mieszkam tutaj. Jesteśmy duchami natury, więc tak jakby rodziną. Wszyscy się tutaj znamy, choć tak szczerze nie ma nas tu wiele. Większość ma swoje obowiązki, więc nie widzisz tu wielu z nas. Ja akurat swoje skończyłem. - uśmiechnąłem się. Haru była zdziwiona.- Muszę pilnować, czy wszystkie korzenie są dobrze osadzone w ziemi, i czy w ogóle ma ona dobry skład. Jestem duchem ziemi. Five pilnuje drzew i innych roślin. Jest duchem lasu. Masz jeszcze jakieś pytania?

Od Five

- Haru?!- leżałam na ziemi, a obok siedziała Haru, przepraszając mnie.- co ty tu robisz?!
- no jak co, szukałam cię!- zawołała dziewczyna.
Wstałam. Otrzepałam się z piachu
- Eka, ty jej pomogłeś?- chłopak kiwnął głową.- przepraszam, Haru, że zniknęłam, ale.. źle się czuję. Muszę zostać w lesie. Lepiej, żebyś wróciła do domu, bo ciebie pewno też szukają.
Gdy tylko to powiedziałam, odwróciłam się i odeszłam, czując przez jakiś czas wzrok Haru.
***
-Czeka- - podniosłam rękę chcąc powstrzymać Five zanim sobie pójdzie ale było już za późno. Usiadłam na trawie i spojrzałam na niebo.
- CO TAKIEGO SIĘ DZIEJE Z TYM ŚWIATEM?! - krzyknęłam, zapominając, że Eka wciąż za mną stoi.
- źle się czujesz... no co ty nie powiesz.... - wyszeptałam sama do siebie i westchnęłam. Miałam z jednej strony tego dość, a z drugiej moje życie stawało się coraz ciekawsze. Opanowałam się, odwróciłam i wstałam patrząc na Ekę.
- muszę się przejść... też źle się czuję i muszę coś zrobić... - przewróciłam oczami i poszłam w kierunku przeciwnym do tego w którym poszła Five.
- nikt mnie nie lubi... - podniosłam z ziemii szyszkę i rzuciłam nią o ziemię.

Od Eka

Wystraszyłem się wrzsku dziewczyny i przewróciłem się. Z kucków łatwo się przewrócić.
- co tak wrzeszczysz?! - spytałem.- no sorka, że widzę cię tu po raz pierwszy! Nigdy nie widziałem pół anioła pół demona!
Dziewczyna spojrzała na mnie ze złością.
- Gomenasai!- lekko ukłoniłem się. Gdy podniosłem głowę, zobaczyłem, że  jej wzrok lekko złagodniał. - Co tu robisz? Rzdko spotykamy tu takich jak ty...
***
- Zgubiłam się w lesie... - westchnęłam - najwyraźniej byłam bardzo zmęczona i tu zasnęłam... zaraz! Kilka pytań! Kim jesteś, skąd wiesz czym jestem i co masz na myśli przez "takich jak ty"?! - pomimo iż starałam się uspokoić, i tak nakrzyczałam na chłopaka.
- Wybacz, jestem dzisiaj wyjątkowo nerwowa... - wzięłam głęboki wdech i wstałam - więc? Czy mogę znać odpowiedzi na moje pytania? I jeszcze jedno, szukam nimfy, Five.... - spojrzałam na chłopaka. Miałam przeczucie że zna on Five.
***
Wyliczyłem na palcach wszystkie pytania. Cztery.
- Nazywam się Eka, jestem duchem ziemi. Potrafię zidentyfikować rasę. Przez ''takich jak ty'' mam na myśli kogoś, kto tu nie mieszka. I znam Five, ostatnio pomagałem ją znaleźć Sanowi i spółce.- uśmiechnąłem się.- mam rozumieć, że ty też jej szukasz?- dziewczyna kiwnęła głową. - niedawno tu była, więc ci pomogę. Po drodze możesz mnie pytać o co chcesz. Chodźmy.
***
- Dzięki... - westchnęłam - w końcu spotykam kogoś kto nie jest moim wrogiem... - ruszyłam za chłopakiem. Wydawał się miły, może wszystkie duchy natury tak mają? Wciąż myślałam o tym co stało się wczoraj. Czym właściwie była ta przeklęta tabletka?! Co się potem działo?! Kim wogóle był chłopak który mnie zaatakował i czego chciał? Zanim się zoorientowałam Eka krzyknął "Jesteśmy, stój!" Gdzieś z tyłu. Zupełnie zapomniałam o tym że kiedy za dużo myślę często biegam. Po chwili zderzyłam się ze znajomą dziewczyną. 
- Ouć! - mi udało się złapać równowagę ale moja ofiara miała mniej szczęścia i upadła na ziemię (bo każda moja postać ma coś co zawsze robi, wyjaśnie na chacie xD) 
- PRZEPRASZAM!!! - krzyknęłam wciąż nieco rozkojarzona. W końcu podbiegł do mnie Eka.
- chyba to jej szukałaś, prawda? - chłopak pokazał na leżącą na ziemii dziewczynę.
- Five? JESZCZE BARDZIEJ PRZEPRASZAM!!! - zrobiłam krok w tył i opuściłam głowę tak nisko jak się dało, czekając na reakcję nimfy  

Od Haru

- Co do- - po raz kolejny dzisiaj zostałam zaatakowana. Co prawda ten chłopak szybko odszedł ale... kto by pomyślał że przez jedną drobnostkę moje życie zmieni się tak bardzo? Uśmiechnęłam się pod nosem, wstałam i ruszyłam głębiej przez las. Szłam tak przez jakiś czas licząc na to że ktoś mi pomoże ale ostatecznie usiadłam pod jakimś drzwem i zasnęłam. Obudził mnie czyjś głos i fakt, żer ktoś cały czas dźgał moje ramię patykiem.
- KTO ZNOWU?! - wydarłam się patrząc na postać przede mną.

Od Kaito

Chwyciłem obcą dziewczynę za kołnierz i rzuciłem na bok. Nie opierała się, wyglądała na mocno osłabioną.
- Kim jesteś!? Zostaw mnie! - zawołała z rozpaczą w głosie.
Nie odpowiedziałem, tylko podszedłem bliżej i pochyliłem się nad nią, jedną ręką dotykając drzewa.
- Zgubiłaś się? - zapytałem spokojnie. - Oj... Chyba masz pecha.
- Zostaw ją - usłyszałem nad sobą dziewczęcy głos. Podniosłem głowę do góry i spostrzegłem dziewczęcą sylwetkę na gałęzi.
- Ona nie jest czystej krwi. Do niczego nam się nie przyda.
- Cholera - syknąłem. - A miałem nadzieję...
- Wracamy. Na dzisiaj wystarczy - odparła mechanicznym głosem. - I tak już dzisiaj polowałeś.
Odwróciłem się i odszedłem. Słyszałem za sobą ciche kroki mojej wspólniczki.

Od Sayuri

- Morzemy to wykorzystać - oznajmiłam. - Nawet jeśli nie zgodzi się on na współpracę.
- Jak? - zapytał Yuu, nawet nie kryjąc zwątpienia.
- Zabija anioły, to oczywiste - odparł Arata. - Jednak w dalszej przyszłości może to obrócić przeciwko nam.
- W tedy go wyeliminujemy - dodałam.
- A co jeśli jest potężny?
- Użyjemy sprytu - powiedział pewnie mój brat.
- A wasz ojciec?
- Jest ponad to - wzruszyłam ramionami. -  Dalsza rozmowa może poczekać do jutra. Co powiecie na małe polowanie w ramach treningu?
*** 
Od Yuu
- świetny pomysł! I tak nie mam nic lepszego do roboty.... - wstałem i spojrzałem na zegarek na mojej ręce - idealna pora na polowanie, nie sądzicie? -uśmiechnąłem się i wyszedłem z budynku, po czym poczekałem na Sayuri i Arate. Gdy przyszli ustaliliśmy miejsce i wyruszyliśmy. Po jakimś czasie dotarliśmy do celu. 
- To tutaj, powinno być idealnie.... - wyciągnąłem pistolet - to czego tu szukamy? - powoli ruszyłem przed siebie rozglądając się po mrocznej scenerii przed moimi oczami - noc to moja ulubiona pora dnia.... - spojrzałem na gwiazdy na niebie i uśmiechnąłem - szybciej! Nudzi mi się.... - popędziłem pozostałą dwójkę.

Od Yuu

- Zabójca aniołów? Ciekawe jednak... jeśli to prawda.... - zatrzymałem się w połowie zdania - ci idioci oskarżą o to nas, prawda? - spojrzałem na Sayuri z poważną miną - co możemy z tym zrobić? To doprowadzi do wojny! - co prawda lubiłem tego typu rzeczy, ale tym razem nie miałem na to najmniejszej ochoty.
- Pewnie tak... - Arata spojrzał na Sayuri i uśmiechnął się - ale tak czy siak oni nie dadzą rady z nami wygrać, prawda? - jego ton głosu był wręcz denerwujący, jakby wyśmiewał się z siły aniołów.
- Pamiętaj, że walczymy z nimi od wieków i jeszcze żadna strona nie wygrała! Nie możesz być taki pewny siebie! - uderzyłem pięścią w stół po czym spojrzałem na Sayuri i szybko się uspokoiłem. - przepraszam.... - wziąłem głęboki wdech i podeszłem do Araty - odpuść sobie, póki co musimy to załatwić.... - odwróciłem się do Sayuri - a ty co o tym sądzisz? Co robimy?

Od Haru

Powoli zaczęłam się budzić. Co prawda nie byłam jeszcze w stanie otworzyć oczu, ale odzyskałam czucie w swoich kończynach i powoli próbowałam się dobudzić. Byłam w stanie usłyszeć, jak Five pyta się czy wszystko ze mną w porządku. Nie mogłam jej jednak odpowiedzieć, bo nie miałam na to siły. Po krótszej chwili udało mi się otworzyć oczy i rozejrzeć. Chciałam odpowiedzieć Five, ale w momencie kiedy się ocknęłam ona zniknęła razem z dwoma nieznajomymi. Myślałam że byli oni źli, więc odruchowo rzuciłam się w stronę miejsca w którym przed chwilą stała dziewczyna. Było to jednak bezskuteczne i uderzyłam twarzą o ziemię. Podniosłam się i zobaczyłam stojącego nade mną chłopaka w zielonym krawacie. Wciąż kręciło mi się w głowie ale uznałam że jest dobrze i powoli wstałam. Spojrzałam na chłopaka który zaskoczony poprawił krawat i zrobił krok w tył.
- Wszystko okay, Haru? - po chwili rozpoznałam go jako jednego z aniołów, widziałam go przy tym czerwonookim chłopaku jakiś czas wcześniej. Okazało się że on również był na miejscu i patrzył się na mnie zdziwiony. 
- Wybaczcie.... sama nie wiem co się stało.... ale to teraz nie ważne! Muszę wiedzieć co stało się z Five, ona nie jest bezpieczna poza tym miejscem! - zaniepokojona wstałam i chwiejnym krokiem skierowałam się w stronę lasu. Oczywiście, obydwaj chłopacy chcieli mnie zatrzymać ale nie zatrzymałam się. Jakiś czas później zorientowałam się, że
zabłądziłam w lesie. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam żadnych ludzi.
- Świetnie...zgubiłam się... - westchnęłam i kontynuowałam podróż. W pewnym momencie przed moimi oczami pojawiła się ludzka sylwetka. 
- Ktoś tutaj jest? - zapytałam z nadzieją w głosie. 

Od Araty

Pchnąłem drzwi i bez pukania wszedłem do pomieszczenia. Na chwilę oślepiło mnie żółte światło starego żyrandola, więc musiałem parę razy zamrugać oczami.
Kiedy mój wzrok przywyknął do oświetlenia, mogłem lepiej przyjrzeć się wnętrzu.
Z tyłu stały staromodne komoda i szafka, polakierowane na ciemny brąz. Znajdowała się w nich imponującą kolekcją kryształowych wazonów oraz telewizor. Przy ścianach stały obfite czerwoną skórą fotele. W jednim z nich siedział Yuu że znudzoną miną. Na środku pokoju stał stół do ping-ponga. Sayuri, przybierając pokerwą twarz, odbijała piłeczkę. Na włosach miała kawałki farby odpadającej z sufitu.
- Wreszcie - powiedziała, nie przerywając czynności.
- Arata... - westchnął zniecierpliwiony Yuu. - Dłużej się nie dało?
- Przepraszam - odparłem. - Nastąpiły pewne komplikacje...
Nie dokończyłem, ponieważ dziewczyna nagle odbiła piłeczkę w stronę mojej twarzy. Nie zdążyłem się uchylić, poczułem udeżenie na środku czoła. Dotknąłem piekącego śladu.
- Nieważne - powiedziała Sayuri. - Mów, co wiesz.
- W naszym mieście - z trudem zachowałem spokój. - Przebywa zabójca aniołów.

Od Raizo

Obudziłem się ze straszliwym bólem głowy. Obraz rozmazywał mi sę przed oczyma i nie mogłem się podnieść. Usłyszałem głos Gona, ale nie rozumiałem co mówi. To, co się działo przez około pięć minut nie docierało do mnie w ogóle.
Potem już było lepiej. Mogłem rozpoznać twarz Gona. Patrzył na mnie z niepokojem.
- Raizo, słyszysz mnie? Jak się czujesz?- pytał. wymamrotałem coś w odpowiedzi. Wątpię, żeby zrozumiał.
(I właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, a Gon the ultimate door opener poszedł otworzyć XD)
Spróbowałem się podnieść, ale było to strasznie trudne, z powodu cholernego bólu w ramieniu. Nie pamiętałem, co się stało. Ostatnie to... Chyba jak stąd wychodziłem... Co się stało? Za żadne skarby nie mogłem sobie przypomnieć. I gdzie ja wgl wtedy szedłem? Zanik pamięci, czy co?
- Doktor powiedział, że możesz czegoś nie pamiętać.. Ale powinieneś być zdrowy. Dostałeś zatrutą kulką, więc odtrutka zadziała właśnie na to i lekko na twoją pamięć. - wyjaśnił Gon. - pamiętasz mnie?
Kiwnąłem głową. Odtrutka..?
Spojrzałem na ramię. Było owinięte bandażem, ale było jako tako wyleczone. Wstałem i podszedłem do okna. Gon uważnie mnie obserwował.
- Co to za ludzie?- spytałem, a chłopak również podszedł do parapetu.
- To Haru i Five... Reszty nie znam. - powiedział.- nie wiem, kto ich tu wpuścił, ale wątpię, żeby byli nie po naszej stronie. Hę? Czemu Haru leży na ziemi? Lepiej to sprawdzę...
Gon wyglądał na zdenerwowanego. Musiał mieć złe przeczucia.
- Mogę... Iść z tobą?- spytałem. Chłopak kiwnął głową i wyszedł. Ja za nim.
Zeszliśmy do ogrodu. Gon podbiegł do dziewczyny leżącej pod ścianą. Druga dziewczyna spojrzała na mnie.
- Raizo!!!- krzyknęła, rzucając się na mnie.- nic ci nie jest!!!
- ... Kim jesteś? - spytałem, lekko zażenowany.
Dziewczyna puściła mnie. Zdziwiona popatrzyła na mnie.
- Raizo.. No co ty, to ja, Five...- powiedziała. Nadal jej nie kojarzyłem. - Nie zgrywaj się...
- Przepraszam. - odszedłem krok od dziewczyny.- Ale naprawę cię nie znam...
Dziewczyna popatrzyła na mnie. Zrozumiała, że nie żartuję. Odwróciła się.
- San, Quattro, chodźcie, wrócimy do lasu...- powiedziała głosem bardzo przygnębionym. Dwaj chłopacy kiwnęli głową. Niebieskowłosy jeszcze tylko spojrzał się na Haru, a potem cała trójka zniknęła.
Zostali tylko jakaś dziewczyna, i pół-mechaniczny chłopak obok niej.
- No i plan diabli wzięli. Pomagaliśmy mu, a oni nas zostawili...
Dziewczyna kiwnęła głową.
- Chodźmy, skoro ta dziewczyna... Five, została "odnaleziona" to nie mamy tu nic do roboty. - powiedziała, po czym razem odeszli. Spojrzałem na Gona.
- Co jej się stało?

Od San

Ktoś, najprawdopodobniej Quattro, przeszedł obok mnie. Skierował się od razu do budynku. Nie chciał czekać.
- Dobra, nie ma co gadać. Idziemy. - powiedziałem, po czym Alice i Wave zniknęły, a ja, Hotarou i Yuuko przeszliśmy przez mur.
Długo trwało, aż znaleźliśmy drogę do ogrodu, w którym, tak jak nam się zdawało, jest Five. Kiedy tam dotarliśmy, zobaczyliśmy Five i Quattro, oraz jakąś dziewczynę. Five była zła, więc się zaniepokoiłem. Podeszliśmy do nich.
- Uff, Five, wszystko okey? - spytałem. Spojrzała na mnie spode łba. Aż się przeraziłem.- Quattri, co się stało?
Ouattro nie odpowiedział. Spojrzałem na budzącą się jakąś dziewczynę.
- Kim ona jest?
- To Haru. - powiedziała Five. - A Quattro nawet nie pofatygował się, żeby jej pomóc. I nie wiem, co jej teraz jest. Haru? Jak się czujesz?

Od Five

Widziałam, jak Quattro atakował mężczyznę. Odbiegłam na bok, a gdy para zniknęła, nad trawą lekko unosił się chłopak. Porywacza nie było. Uciekł.
- Quattro!!- krzyknęłam, biegnąc do niego. Zaczęłam zadawać pytania, nawet nie dając mu szansy na odpowiedź.- Czekaj... Gdzie Haru?
Quattro wbił wzrok w ziemię. Pokazał ręką na ścianę budynku. Opierała się o nią nieprzytomna Haru. Podeszłam do niej. Na szczęście była rzeczywiście tylko nieprzytomna.
- Co się jej stało?- spytałam chłopaka. Duch po raz kolejny wbił wzrok w ziemię.
- Coś dostała... Od tego faceta... - powiedział cicho, tonem mówiącym "a ja jej nie pomogłem".
Wstałam, po raz pierwszy naprawdę zdenerwowana. Quattro to wyczuł. Powoli zaczął znikać.
- Mam rozumieć, że widziałeś to wszystko, a i tak stałeś tylko i się patrzyłeś??- wrzasnęłam. Chłopak kiwnął głową. - gdzie znikasz?? Stój!!!
Usłyszałam, że Haru się budzi. Błyskawicznie się obróciłam.
- Haru?? Jak się czujesz?- spojrzałam spode łba na Quattro.

sobota, 27 czerwca 2015

Magiczna liczba 99 i setny post xD

No więc piszę, głównie dlatego, że mi się nudzi.
Łącznie z tym mamy 100 postów, a bez tego jest ich 99. Hurra!..

Od Araty

Przyjąłem pozycję do walki i wyciągnąłem rękę przed siebie. W momencie, kiedy woda dotknęła skóry mojej dłoni, zmieniła się w mgłę. Na chwilę zasłoniła mi widok, jednak te kilka sekund wystarczyło, aby mój cel uciekł. 
Upewniłem się, że nikt nie może mnie zobaczyć, po czym dotknąłem dłonią twarzy, zdejmując z siebie "maskę". Westchnąłem ciężko. Niepowodzenie, pomyślałem. Wyjąłem z kieszeni telefon i wystukałem numer do Yuu. 
- Halo? - głos, który usłyszałem, nie należał do chłopaka. 
- Sayuri? - zdziwiłem się. - Co?..
- Yuu wyszedł na.. Polowanie - powiedziała moja siostra. - Czego chcesz?
- Obecnie nie jestem w stanie zdziałać nic więcej - oznajmiłem. - Shinigami powinien niedługo się obudzić, ta... Haru. Już się nią zająłem - zamierzam teraz wrócić.
- Doobra... - jestem pewien, że dziewczyna przewróciła oczami. - Po co mi... I Yuu, ta wiadomość? 
- To wiadomość czysto informacyjna. 
- Jasne, wracaj. Potrzebuję szczegółowych informacji dotyczących siedziby tych nudziarzy. 
- Zaraz będę - rozłączyłem się i włożyłem telefon do kieszeni. Kolejny raz sprawdziłem, czy nikt mnie nie śledzi i ruszyłem w kierunku mieszkania Sayuri. 

Od Quattro

Widziałem, jak dziewczyna imieniem Haru osuwa się na ziemię. Mężczyzna odszedł. Pokazałem się i podbiegłem do nieprzytomnej.Lekko ją uniosłem. Była nieprzytomna.
Nagle usłyszałem jakiś krzyk. Obróciłem się i zobaczyłem Five. Byłem pewien, że ten sam mężczyzna do niej podchodzi, ale miał inną twarz. Wstałem.
- Zostaw ją!! - krzyknąłem, biegnąc w stronę nimfy. Facet obrócił się.
Wytworzyłem strumień wody pod wysokim ciśnieniem, kierując go w faceta. Five odeszła w bok.

Od Haru

Chłopak przyparł mnie do muru i zmusił do połknięcia dziwnej, niebieskiej tabletki. Zanim zorientowałam się co się stało wszystko dookoła mnie zaczęło się rozmazywać i poczułam, jak moje ciało bezwładnie opada na ziemię. Nie mogłam się ruszyć ani myśleć. Wszystko wydawało się zniknąć gdzieś z dala ode mnie. Chłopak zniknął a ja usłyszałam kroki kogoś innego zmierzające w moją stronę. Zobaczyłam czyjąś sylwetkę po czym zupełnie straciłam przytomność.

Od Araty

Przyparłem dziewczynę do muru. Wolną ręką sięgnąłem do kieszeni kurtki i wyjąłem niebieską tabletkę. Włożyłem ją do ust przestraszonej dziewczyny i dopilnowałem, żeby połknęła. Później puściłem ją, żeby bezwładnie opadła na ziemię. Odwróciłem się, po czym odszedłem, zostawiając nieprzytomną Haru. 
Substancja, którą jej podałem, jest niezwykle rzadka. Przyspieszy ona ukazywanie się jej umiejętności. Może to okazać się trochę niebezpieczne, ale dzięki temu szybko wyjaśni się, kim jest i będziemy wiedzieli, na czym stoimy. Unikniemy nieprzyjemnych niespodzianek i będziemy mogli odpowiednio przygotować się do walki, która najpewniej nastąpi. Wbrew pozorom zyskamy też więcej czasu. Nieopanowane umiejętności, nawet jeśli częściowo pochodzą od aniołów, potrafią poczynić ogromne zniszczenia.
Pozwoliłem sobie na lekki uśmiech. Zamierzałem to wszystko obserwować. 

piątek, 26 czerwca 2015

Od Araty

Podszedłem do dziewczyny, przyjmując twarz jednego z przypadkowych przechodniów. Ostrożności nigdy za wiele.
- Kim jesteś? - zapytała. Nazywała się Haru, sądząc po zapachu, który czułem w postaci kota, była w połowie aniołem, w połowie demonem. 
To niebezpieczna mieszanka, która może w każdej chwili wybuchnąć. Wydaje mi się, że nadal nie stało się jasne, które umiejętności odziedziczy. Nie będzie mogła używać umiejętności wymagających czystej krwi, ale może wykształci nowe, swoje własne? 
- Nazywam się Blaze McLean - wymyśliłem szybko nazwisko. - Jestem człowiekiem.
Moje przebranie było idealne, nawet zapach nie mógł mnie zdradzić.
- Czego chcesz? 
- Negocjacji. 
- W jakiej sprawie? 
- Five, driada. Chcemu, abyś ją nam oddała. 
- "My"? - uniosła jedną brew. - To znaczy demony?
- Mówiłem już - rozłożyłem szeroko ręce. - Jestem człowiekiem. Potrzebuję jej w zupełnie innym celu.
***
-Nie. Nie oddam Five w ręce obcego człowieka! - pomimo iż ten "człowiek" wyglądał normalnie, miałam co do niego złe przeczucia. Starałam się jednak zachować spokój.
- Także daj mi spokój... - chciałam szybko to zakończyć. Czułam, że nie mogę z nim zbyt długo rozmawiać bo coś mi się stanie. Niestety chłopak pozostawał nieugięty 
- Posłuchaj, wiem że mi nie ufasz ale robię to dla jej dobra... - nieznajomy chyba próbował przekonać mnie o swoich dobrych intencjach. Wyglądało jednak na to, że powoli traci on cierpliwość. Zrobiłam ostrożny krok w tył,  na moje nieszczęście plecami dotykając ściany wysokiego budynku. "Już po mnie" pomyślałam sobie kiedy chłopak zbliżał się do mnie, coraz mniej delikatnie, wręcz bardziej brutalnie namawiając mnie do oddania "im" Five. Zachowałam jednak spokój. W pewnym momencie nieznajomy stracił cierpliwość i przyparł mnie do ściany z taką siłą, że czułam, jakby wszystkie moje żebra mogły się w każdej chwili połamać. Po raz kolejny, zostałam sparaliżowana przez strach, byłam bezbronna.

Od Haru

- Z-znowu ktoś chce ze mną rozmawiać? - zanim zdążyłam odpowiedzieć rzekomemu przyjacielowi Five w moją stronę skierowała się kolejna tajennicza postać. Uznałam, że najlepiej będzie się jej posłuchać. Odwróciłam się w miejsce w którym przed chwilą stał przyjaciel Five i wyszeptałam, mając nadzieję że to usłyszy.
- Zaopiekuj się Five, zaufałam ci, okay!? - po czym skierowałam się w kierunku głosu mężczyzny. Tym razem moja głowa bolała jeszcze bardziej, co oznaczało bardzo złe przeczucie.
- A kim ty znowu jesteś?! - zapytałam nie zatrzymując się.

Od Quattro

- Jestem jej przyjacielem. - powiedziałem. Przyjrzałem się dziewczynie. Wbrew pozorom można było wyczuć od niej dość silną moc. Nie wiedziałem, czy to przez nią Five miała taki wyraz twarzy, ale wszystko na to wskazuje...
Usłyszałem szelest. Błyskawicznie się obróciłem. Ktoś tu szedł. Był to mężczyzna, sądząc po posturze, ale nadal był w cieniu, więc nie widziałem twarzy. Zwęziłem oczy.
- Haru Shirai, tak? - spytał. Dziewczyna ze zdziwieniem kiwnęła głową. Ja się ukryłem. - Proszę ze mną. Inaczej będziesz miała kłopoty.
Musiał mnie nie zauważyć.

Od Quattro

Spokojnie przysłuchiwałem się rozmowie, przyglądając się jednocześnie Hotarou. Gdy zobaczyłem, że San i Alice nadal się kłócą, pozostając niezauważonym minąłem ich.
Skierowałem się do wielkiego budynku i minąłem furtkę. Krople rosy wskazywały mi drogę do Five. Zaprowadziły mnie do ogrodu, w którym siedziała nimfa i jakaś dziewczyna. Five była przerażona. Dziewczyna powiedziała coś do niej, po czym wstała, i ruszyła w moją stronę. Kiedy była blisko mnie zmaterializowałem się.
- Kim ty- - urwała. Nie widziała mnie zbyt dobrze. Podszedłem bliżej.
- Nie. Kim TY jesteś, i co zrobiłaś Five?? - spytałem.
***
- ja?! Miałam coś zrobić Five?! Nie rozumiem i czym mówisz! I co ty masz wspólnego z Five?! - z dziwnego powodu czułam się bardzo zdenerwowana i miałam ochotę w całą siłę w coś uderzyć. Intencje nieznajomego wydały mi się jednak przyjazne, przynajmniej wobec Five, więc starałam się mu ustąpić.
- Jestem Haru. Mam na prawdę zły dzień więc lepiej mnie nie denerwuj, okay?! - zacisnęłam pięści i przyjrzałam się bliżej tajemniczej sylwetce - Five znam AŻ jeden dzień ale staram się jej pomóc bo przeze mnie ścigają ją demony!!! - ups... wydawało mi się że za dużo powiedziałam. Moje ręce zaczęły trząść się ze stresu. Wzięłam głęboki wdech i spróbowałam uratować sytuację.
- posłuchaj, nie wiem kim jesteś, ale Five grozi niebezpieczeństwo i... to trochę moja wina.... - opuściłam wzrok na chodnik przyglądając się kałuży. Wiedziałam, że jak zwykle powiedziałam o jedno słowo za dużo i to mogło się dla mnie źle skończyć.

Od San

Eka zniknął. Pewnie uznał, że już wystarczająco pomógł. Quattro nadal się ukrywał.
- Po prostu się tam zakradniemy. Ja, Hotarou i zja- znaczy Yuuko, poszukamy Five, a reszta będzie pilnować tak, by nikt nas nie zauważył. Jeśli trzeba będzie, spytamy się kogoś, o to, czy ją widział. Ale tylko w konieczności!
Wszyscy kiwnęli głowami. Prócz Alice i Wave.
- Dlaczego my mamy zostać!?!?- oburzyła się.
- Ponieważ pada, a wy lepiej się ukrywacie w wodzie. Niestety Quattro jest niedysponowany.- odpowiedziałem nieco chłodno.
- Bo co, nie ufa gościowi?? Quattro wyłaź!! - zawołała Alice w przestrzeń, nawet nie będąc pewna, czy chłopak tam jest.
- Nie kłóć się, tylko rób, co mówię. - tym razem grożącym tonem oświadczyłem Alice.

Od Eka

Zacząłem szukać. Po 15 minutach udało mi się wytropić Five. Skierowałem się do miasta, a za mną grupka tych, co chciała pomóc dziewczynie. Doszliśmy do wielkiego budynku, wyglądającego jak dom jakiegoś dużego rodu.
- Tam jest nimfa. - powiedziałem do San. - co masz zamiar zrobić?
Widziałem, że chłopak myśli. Rzeczywiście, trudno będzie się tam dostać. Dom jest duży.
- Ja muszę iść. - uprzedziłem go przepraszającym głosem. - Ale nie powinniście mieć trudności ze znalezieniem jej.

Od Haru

Siedziałam w ciszy oglądając księżyc w momencie kiedy dostałam nagłego bólu głowy. Świat dookoła mnie zaczął wirować i uznałam, że najlepiej będzie się przejść. Wstałam i odwróciłam się do Five.
- Idę się przejść. Wróć lepiej do środka, kto wie czy nic tam na ciebie nie czeka... - uśmiechnęłam się by ukryć mój ból po czym skierowałam się w stronę bramy. Szłam tak przez kilka minut aż nagle coś mnie tknęło. Jedno z moich przeczuć, tym razem wyjątkowo złe. Już miałam zawrócić i pobiec z powrotem kiedy przede mną uformowała się tajemnicza sylwetka.
- Kim ty- - nie wiedziałam co robić, nagle opanowało mnie dziwne przerażenie, chciałam uciec, ale czułam jakby moje nogi załamywały się pod ciężarem reszty ciała. Nie mogłam się nawet odezwać. Mogłam tylko czekać na reakcję tajemniczej osoby.

Od San

Wszyscy spojrzeli się na mnie. A raczej ci co mnie znali. Czyli Alice. Która wiedziała, że jestem dość dobrym strategiem.
- Więc.. myślę, że powinniśmy się najpierw zapoznać, bo inaczej będzie nam trudniej. Jestem San, a to Alice.
- Ja jestem Hotarou, a to Yuuko. - powiedział chłopak.
- Dobrze, uważam, że warto też zawołać Eka, on nam pomoże wytropić Five. A potem zobaczymy, gdzie będzie. - spojrzałem na towarzystwo. Było zadowolone. Z wody wynurzyła się Wave. - to Wave. 
Dziewczyna prychnęła, ale nie odpłynęła. Zrozumiałem to jako, iż słuchała nas przez cały czas, i pisze się na to. Uśmiechnąłem się.
- Ktoś mnie wołał? - głos za moimi plecami należał do Eka.
- Tak. - pokrótce opowiedziałem mu, kim są nasi goście, a także co się stało z Five. 
- Okey, pomogę ją znaleźć.
Za sobą wyczułem Quattro.
- Nie ufam mu. - wyszeptał, i na powrót zniknął.

Od Yuuko

- Nie interesuje mnie to - przerwałam im. - Nie wiem nawet, o co wam chodzi, ale nie pozwalam. Hotarou ma absolutny zakaz angażowania się w cokolwiek dopóki nie wróci do zdrowia.
- A ty co, jego matka? - rozległ się głos ze strumienia.
- Nie - odparłam lodowatym tonem. - Kiedy wyzdrowieje, zamierzam zająć się jego treningiem.
- T-treningiem!? - zawołał cyborg i rozejrzał się nerwowo. - Jakim treningiem!?
- Umiejętności, rzecz jasna.
- Yuuko, ja nie mogę! - stanowczo pokręcił głową. - Musimy ją znaleźć.
- Tą dziewczynę? - zerknęłam kątem oka na inne duchy natury. - W takim razie nie mam wyboru. Będę współpracować.
- Jeeej! - czarnowłosa dziewczyna podskoczyła radośnie. - Od czego zaczynamy?

Od San

Znieruchomiałem. Zjawa była nieźle wkurzona. Rozejrzałem się, każdy patrzył na nią tak samo, jak ja.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wykrzyknęła Wave. Spojrzałem na nią, była równie wkurzona. Ta cała sytuacja ją musiała przerastać. Zachichotałem. Spojrzała na mnie ze złością. - Co się cieszysz, gówniarzu?
Nie odpowiedziałem. Spojrzałem na przybysza i zjawę.  Chłopak chciał, tak jak my, pomóc Five. Mógł się przydać, z tym świecącym czymś na ręce. Technologia, czy jakoś tak...
- Skoro ma ten sam cel jaki my mamy, to co za problem? - spytałem. Wszyscy się na mnie spojrzeli.
- Zwariował.. - westchnęła Wave. Obrzuciła gości złym spojrzeniem i zniknęła pod wodą.
- Według mnie nie jest źle, ale... - zaczęła Alice. - Quattro nadzwyczaj dziwnie na niego zareagował... - spojrzała na Hotarou. - Lecz skoro może nam pomóc, to chodźmy. Gówniarzu.
Alice zachichotała, a ja za trudnością się opanowałem.
- To co, pomożecie nam?- chłopak spojrzał na zjawę pytającym wzrokiem.

Od Danielle

Natychmiast rzuciłam się do szukania książek. Wyciągałam potrzebne tomy i szybko je przeglądałam. Jeśli zadowoliła mnie ich zawartość, kładłam na stoliku obok fotela Ayi, która w tym czasie smacznie sobie spała. 
Kiedy przejrzałam wsytskie regały do których sięgałam, stosik liczył sobie zaledwie cztery cegły. Taka ilość mogła okazać się niewystarczająca, więc przesunęłam drabinę i weszłam na nią, aby dosięgnąć książkę, którą wcześniej wypatrzyłam. Problem w tym, że nadal nie mogłam jej dostać. Wyciągnęłam rękę jak mogłam, po czym skoczyłam. W momencie, w którym złapałam grzbiet tomu, poczułam, że drabina się przechyla. Spadłam z łoskotem na ziemię. 
Aya krzyknęła i zerwała się z fotela. 
- Ech... Przepraszam - zachichotałam nerwowo, drapiąc się w głowę. - Mam już chyba wszystkie książki. Czy mogłabym na razie zabrać je do domu? 

Od Danielle

Przyglądałam się ciału, szukając wskazówek. Starając się zwalczyć mdłości, pochyliłam się i powąchałam ranę. Skrzywiłam się, po czym odwróciłam się do Ayi. 
- Jeszcze się pytasz? - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. - I tak już w tym tkwię. 
Przypuszczałam, że chce mnie wykorzystać, jednak sama tego chciałam. Miałam nadzieję, że pomoże to w moim własnym śledztwie. 
- Świetnie - dziewczyna uciekła wzrokiem w bok. 
Wróciłam do oglądania zwłok. Zauważyłam, że chłopakowi brakuje trochę więcej krwi niż powinno, zważywszy na to, co przeszedł. Wyjęłam mu z włosów małe piórko. 
- Macie tu jakąś bibliotekę? - zapytałam Ayę. - Potrzebuję informacji. 
***
- Bibliotekę? Tak, nie jest może zbyt duża ale powinnaś znaleźć tam to czego potrzebujesz. - westchnęłam, ponownie przyglądając się ciału - Nie rozumiem... dlaczego demony miałyby posuwać się tak daleko?! To jest conajmniej okrutne... - uspokoiłam się trochę i postarałam się odwrócić swoją uwagę od ciała. 
- Chodź, zaprowadzę cię do naszej biblioteki... - nie czekając na odpowiedź Danielle skierowałam się ku bibliotece. Chwilę później znajdowałyśmy się w pomieszczeniu służącym jako nasza biblioteka.
- Śmiało, korzystaj do woli... - usiadłam w fotelu i zamknęłam oczy 

Od Ayi

- pomyślmy... - zauważyłam, że to co się działo zwróciło uwagę Danielle i postanowiłam wykorzystać to by pomóc sobie w rozwiązaniu tej sprawy. Przyjrzałam się uważnie ciału po czym wyjrzałam przez okno, oglądając zachód Słońca.
- dajcie mi i Danielle chwilę spokoju... - poleciłam służącym które szybko zniknęły z pola widzenia.
- no więc... nie wierzę że się tak poniżam... - westchnęłam próbując zachować resztki godności.
- czy możesz nam pomóc, Danielle? - skierowałam swój wzrok na podłogę w oczekiwaniu na odpowiedź.

Od Alice

- I tak ma zostać! - pouczyłam chłopaka. - Szacunek dla starszych!
- Alice, wystarczy - rozległ się nagle głos. - Pod tym względem naprawdę nie różnisz się od Quattro.
- Zamknij się, San - wymamrotałam, odrwracając głowę.
- Czuły punkt? - uśmiechnął się złośliwie.
- Nie - pokręciłam głową. - Ty!
Odeszłam od Nagase, ukłoniłam się salamandrowi i zrobiłam gest zapraszania.
- Panie mają pierwszeństwo.
- Spasuję - odparł, nie ruszając się z miejsca.
- Ja tu jestem... - powiedział cyborg, jednak został zignorowany.
- Oj, no widzę, że nie możesz się doczekać - pokazałam mu język i mrugnęłam. - Tsundere!
- Yandere!
- Idioci, wszyscy jesteście tacy sami - Wave wynurzyła się ze swojego strumienia. - Przerwijcie to zebranie kółka różańcowego i idźcie gdzie indziej, bo mi przeszkadzacie.
Skrzyżowała ręce i popatrzyła na nas z wyższością. 
- Waweyy! - zawołałam i rzuciłam się na nią.
- Cholera, przestań! - zawołała, podczas gdy ja zajmowałam się robieniem gniazda z jej włosów.
- Skończcie ten cyrk - rozkazał San, po czym oberwał glonem w twarz. 
Tymczasem nieznajomy chłopak stał sztywno, zastanawiając się, co zrobić. Na pewno uznał nas za bandę wariatów, co nie mijało się zbytnio z prawdą. W końcu jesteśmy duchami natury.
Niespodziewanie Nagase złapał mnie za kołnierz. 
- Five została porwana - krzyknął. - Czy was to w ogóle nie obchodzi!? 
Wszyscy nagle zamilkli. 
- Obchodzi  - powiedziałam śmiertelnie poważnie. - Ale nie zmienimy nic zamartwiając się. 
- W ogóle nic nie robicie! 
Zamachnęłam się. Moja ręka z głośnym "plask!" opadła na policzek chłopaka. Oniemiał. 
- Jak śmiesz tak mówić? - zapytała Wave lodowatym tonem. - Nic o nas nie wiesz!
- Myślisz, że nie próbujemy jej znaleźć? Przez cały czas szukamy! - oznajmił San, zaciskając dłonie w pięści. 
- Właśnie widzę - mruknął. - Jak szukacie. 
Poczułam podmuch powietrza, szarpiący moje włosy i zmieniający kierunek deszczu. Potem następny i kolejny, następny. Usłyszałam głośny świst wiatru. 
Aura? - pomyślałam z zaskoczeniem i otworzyłam szerzej oczy. Wyrwałam się z uścisku i odskoczyłam kilka metrów do tyłu. 
- Yuuko... - powiedział z obawą Nagase. 
Przed nim zmaterializowała się dziewczyna. Rozpoznałam ją, walczyła z chłopakiem w czarnym płaszczu. Była Aurą. 
- Co ty najlepszego wyprawiasz? - zapytała oschle. - Chcesz zginąć? 

Sorry, że takie beznadziejne, ale ostatnio nie mam weny... 
Sam dialog... *załamka*, *dóóół*

czwartek, 25 czerwca 2015

Od Hotarou

- Em.. No więc zabrał ją jakiś facet w kapturze. Ale to jedyne, co wiem, więc... - chciałem odejść. Jednak Alice znów mnie zatrzymała.
- Skoro wiesz tylko tyle, to z jakiej paki ty jej szukasz? Nawet jej nie znasz!!
- No nie, ale...
- Niby jak masz zamiar to zrobić? Nie wiesz, dokąd poszedł facet, a nawet nie wiesz, czy przypadkiem Five nie może tu zaraz wrócić! Musisz mieć naprawdę pusty czerep...
- Ta.. Powiedziała ta mądra...
- Droczysz się?!?!
- N-nie, no co ty...

Od Five

Dopiero po chwili zrozumiałam, co usłyszałam. To nie był lokaj. Tylko mój porywacz. Chciał się upewnić, że nic nie powiem.. No, i osiągnął cel. Sparaliżowało mnie ze strachu. Obróciłam się, ale mężczyzna sobie poszedł.
- Coś się stało? - pokręciłam chyba zbyt energicznie głową. Haru przyjrzała się mi uważnie.- Okey, w takim razie.. Moim zdaniem mogłabyś tu zostać, gdybyś chciała...
***
Five wyglądała na przerażoną.  Nie miałam pojęcia jakim cudem jej samopoczucie zmieniło się tak bardzo w ciągu tak krótkiej chwili. Nagle coś mnie tknęło w momencie kiedy zastanawiałam się nad tym, co się stało patrząc na zachód Słońca. 
- Czy ten służący...co on takiego zrobił- zbadałam Five poważnym wzrokiem próbując zrozumieć, co zrobił służący co tak ją przeraziło.
- Jeśli nie chcesz to nie musisz mówić ale chciałabym wiedzieć, może to coś ważnego... - westchnęłam i położyłam się na trawie.
***
- N-nie, nic się nie stało... - powiedziałam. Spojrzałam na drzewa. San i reszta mogą mnie szukać... A jednak nie chciałam zostawiać Raizo samego...


Nie mam pomysłu!!!! Zostawmy to na chwilę i zajmijmy się znajdywaniem przez demony Haru, okey?

Od Araty

- Bez obawy - powiedziałem, nie przerywając pracy. - Chłopak będzie żył.
- Rozumiem - rozczochrany poprawił krawat - Ale... Powróci do poprzedniego stanu, prawda?
Przez chwilę milczałem. Zmieszałem ze sobą dwie mikstury i dokładnie odmierzyłem ilość środka powodującego zanik pamięci. Wlałem to wszystko do strzykawki.
- Będzie całkowicie zdrowy - zapewniłem. - Jednak do trucizny dodano mieszankę wywołującą braki w pamięci, więc niestety, nie będzie pamiętał, co działo się w ciągu ostatnich kilku dni. Podświadomie może kojarzyć niektóre poznane w tym czasie osoby, ale będzie miał problem z dokładnym opisem ich oraz osób.
- Cholera...
Wstrzyknąłem antidotum do żyły chorego, po czym wyczyściłem sprzęt. Strzykawkę i próbkę trucizny włożyłem do pudełka oznaczonego "analiza", po czym spakowałem wszystko z powrotem do torby.
- Powinien pan teraz zostać przy chorym, w razie gdyby pojawiły się jakieś komplikacje, jednak nie sądzę, aby to miało miejsce - pouczyłem chłopaka. - Ja, niestety, muszę już iść, ponieważ mam umówionych pacjentów. Trafię do drzwi, a gdybym jednak się zgubił, poproszę służbę o pomoc.
Pchnąłem ciężkie drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Znalazłem pokój, w którym zostawiłem służącą, po czym położyłem ją na dywanie i upozorowałem zemdlenie. Dla pewności uderzyłem biedną kobietę w głowę, nie tak, aby wyrządzić jej krzywdę, ale tak, aby po obudzeniu czuła ból głowy.
Odszukałem Five, nimfę którą odebrał nam ten shimigami. Siedziała na krześle w ogrodzie i oglądała zachód słońca z jakąś dziewczyną. Przybrałem twarz Yuu i zmieniłem ubranie na strój dla służby. Podszedłem do swojego celu.
- Coś do picia? - zapytałem obie i wyszeptałem do nimfy:
- Jeśli powiesz choć słowo, zabiję cię.
- Dziękuję, nie mam ochoty - odparła ta druga.
- Rozumiem - wycofałem się do tyłu. Chwyciłem torbę, stałem się z powrotem lekarzem, po czym wyszedłem.

Wiem, że jest chaotycznie, Haru, ale chciałam już jak najszybciej zakończyć ten wątek.
Pamiętaj, że w opowiadaniu niedługo będzie noc.

Od Alice

Zmierzyłam wzrokiem obcego chłopaka, w skupieniu marszcząc brwi. Po czym uśmiechnęłam się szeroko.
- Quattro ci nie ufa - powiedziałam radośnie. - On nie zbyt wielu osobom, ale prawie zawsze ma do tego podstawy - przechyliłam głowę i wycelowałam w Nagase palec wskazujący. - Ale nie mów mu tego, dobrze?
- J-jasne - zająknął się. - Czy możesz mi w końcu wytłumaczyć, co tu się dzieje?
- Mów mi Alice - klasnęłam w dłonie. - Jestem okeanidą, chociaż żyję w mieście, z dala od słonej wody. Deszczowy facet to Quattro, słodkowodny duch przyrody. Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi Five!
- Współczuję jej - mruknął cicho, po czym zmienił temat. - Porwano ją.
- Wiem! Widziałam to.
- W takim razie, dlaczego jej nie pomogłaś? - zdenerwował się i machnął ręką.
- Niby jak? Pomogłabym jej, ale zjawiliście się wy - rozłożyłam ręce jak skrzydła i zaczęłam udawać samolot. - I zrobiliście coś z powietrzem, i później walczyliście, i wszędzie był chaos, i facet w płaszczu porwał Five!
- Ile ty w ogóle masz lat? - skrzywił się cyborg, unosząc z wyższością głowę.
- Dwadzieścia! Jakiś problem? - uśmiechnęłam się złowieszczo. - A teraz mów, co wiesz o jej zniknięciu. 

Od Quattro

- Heh... Trochę przesadzasz. - odparłem Alice. Jak zwykle była wredna. Dla mnie.  Spojrzałem nieufnie na pół mechanicznego faceta. - To czego chcesz? - zanim zdążył odpowiedzieć, przerwałem mu. - Nieważne.
Chyba uwierzyłem, że nic nie zrobił, ale  nadal byłem nieufny. Coś było z nim nie tak. Skądś go znałem i nie kojarzył mi się dobrze.
- Należysz do jakiegoś klanu?- spytałem, a chłopak zmarkotniał. Wydał mi się przez to jeszcze bardziej podejrzany.
- Klan Nagase.- odpowiedział w końcu. Poruszyłem się niespokojnie.
Znałem ludzi z tego klanu. Dlatego wydawał mi się znajomy. W końcu to ten wyrzutek. Prychnąłem.
- Rób z nim co chcesz, Alice.- starałem się ukrywać złość. Nie podobał mi się.
- Okey, ale najpierw uspokój ten deszcz, bo ludzie tu przemakają do suchej nitki. - odparła Alice. Westchnąłem, ale ukryłem się w deszczu i zniknąłem.

Od Alice

- Zamknij się, Quattro - kopnęłam chłopaka z półobrotu, po czym zwinnie wylądowałam na ziemi.
- Co ty, do jasnej cholery, wyprawiasz!? - powiedział, masując swoje żebra. - Chcesz mnie zabić!?
- Uznajmy to za próbę zabójstwa - odparłam, sącząc słoną wodę z kubka. - A teraz się zamknij, bo zasolę to twoją kałużę.
- To jezioro!
- Nieważne - odwróciłam się do czarnowłosego chłopaka z metalową ręką. - Wybacz mu. To idiota.
- Czego ode mnie chcecie? - cofnął się. - Ja nic nie zrobiłem!..
- Kompletnie nic - potwierdziłam. - Widziałam wszystko, w przeciwieństwie do tego pajaca.
- Chcesz zginąć? - Quattro jak zwykle wyglądał, jakby miał się rozpłakać. W połączeniu z jego słowami wyglądało to dość śmiesznie.
- Straszysz gościa - skrzyżowałam ręce. - Jeśli ktoś ma zostać zabity, to raczej ty, przeze mnie.

Od Yuuko

Podnoszę ręce do góry i przeciągam się. Ziewam, przecieram oczy. Powoli wracam do świata żywych. Przechodnie patrzą na mnie z wyższością. Nie wiedzą, że gdybym chciała, mogłabym zrobić z nich ser szwajcarski.
Coś jest nie tak. Mija chwila, zanim uświadamiam sobie, dlaczego czuję się tak zaniepokojona. Przyczyną jest Hotarou, a właściwie jego zniknięcie. Chyba zwariował. W swoim obecnym stanie nie poradziłby sobie z wiewiórką.
Wstałam, kątem oka popatrzyłam na zachodzące słońce. Zaraz zrobi się ciemno. Dobry moment wybrał na zniknięcie...
Wyruszyłam na poszukiwania.

Od Hotarou (akt.)

Uznałem, że chcę pomóc nimfie, która została porwana przez ową postać. Zostawiając Yuuko na przystanku, odnalazłem się i ruszyłem w stronę lasu.


Gdy tam dotarłem, zaczął siąpić deszcz. Nie wiedziałem dokładnie, gdzie mam szukać dziewczyny, ale przeczuwałem, że coś musiało się stać.
Kiedy wszedłem do lasu, zdawało mi się, że był bardziej ponury niż wcześniej. Rozglądałem się, ale nie mogłem poznać żadnego miejsca. Znalazłem się w innej części? Nie. Radar pokazywał to samo co wcześniej. Prędzej drzewa się poruszały. A może tak było?
Coś innego poruszyło się za moimi plecami. Odwróciłem się, ale nic nie zobaczyłem. Szybko spojrzałem na radar, ale nic nie wykrył. Na wszelki wypadek zakryłem go rękawem.
- Kim jesteś? - zapytał ktoś. Poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu. - Nigdy cię tu nie widziałem...
Odwróciłem się, ale nic nie zobaczyłem. Na moim ramieniu była..

Ręka z wody?! W deszczu zauważyłem parę niebieskich ślepi.
- kim jesteś? - powtórzył głos niecierpliwie, a wodna ręka zacisnęła się na moim ramieniu.
- Ja.. jestem Hotarou.. Była tu dziewczyna, która została porwana... Chciałem.. - nie dokończyłem.
- Co zrobiłeś z Five?! To byłeś ty, tak?

środa, 24 czerwca 2015

Od Araty

Przyjrzałem się uważnie chłopakowi w drzwiach. Miał brązowe, rozczochrane włosy
- Jestem lekarzem - odpowiedziałem. - Wzywano mnie.
- O niczym podobny nie słyszałem - powiedział chłopak i przyjrzał mi się podejrzliwie. - Mamy już lekarza.
- Powiedziano mi tylko, że potrzeba pomocy przy zwalczeniu trucizny.
- No dobrze.. - westchnął ciężko. - Ale musi liczyć się pan z tym, że będzie pan nieustannie obserwowany.
- Rozumiem - wszedłem do środka i rozejrzałem się po wielkim holu.
- Czy został pan poinformowany... O naszej sytuacji? - zapytał chłopak
- Oczywiście - odpowiedziałem krótko, studiując wnętrze. - Anioły...
***
-Dobrze, to tutaj.... - zaprowadziłem mężczyznę do pokoju w którym leżał Raizo - będę pana pilnować w czasie gdy pan będzie się zajmować pacjentem..... - usiadłem na krześle i pokazałem lekarzowi fotel - proszę usiąść - wskazałem gestem ręki. Lekarz wydawał się raczej podejrzany ale póki co starałem się mu zaufać. Wiedziałem, że Haru i Five są w niebezpieczeństwie i że wróg przekraczający próg naszego domu mógłby doprowadzić do katastrofy.
- Kiedy pan skończy? Chce pan coś do picia? Jakieś pytania? - łagodnym głosem starałem się zyskać zaufanie mężczyzny.

***
Zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na chłopaka. Miałem ochotę wyrzucić go przez okno, jednak musiałem się powstrzymać. Takie działania mogą poczekać.
- Przede wszystkim proszę nie zadawać więcej pytań - odpowiedziałem z kamienną twarzą. - Bo to bardzo rozprasza.
Nie usiadłem, tylko od razu podszedłem do chorego i przyjrzałem się ranie. Nie była duża, ale wyglądała okropnie. Niebieskawa ciecz bez wątpienia była trucizną należącą do Yuu. Pobrałem jej próbkę i wyjąłem z torby odpowiedni sprzęt i składniki na różne antidotum. Gdybym od razu podał mu odtrutkę, ten irytujący chłopak odgadłby moją tożsamość, więc zająłem się "identyfikowaniem" substancji i "znajdywaniem" antidotum. Musiałem stworzyć też substancję, dzięki której zapomni o wydarzeniach kilku ostatnich dni.
***
Cierpliwie siedziałem na swoim miejscu obserwując pracę tego dziwnego lekarza. Wyglądał na zawodowca, ale miał wokół siebie dziwnie niepokojącą, prawie ukrytą aurę. Póki co pozostawało mi tylko czekać. Było mi przykro z powodu Raizo, w końcu chciał nam pomóc i był to pewnie jeden z powodów przez które go zaatakowano. Z drugiej strony zdawałem sobie sprawę, że prawdopodobnie nikt oprócz mnie, Ayi i Rei nie mógł się na chwilę obecną bronić. Raizo został otruty, Haru jeszcze nawet nie znała swoich umiejętności a nimfa nie dałaby rady w walce z grupą demonów. Zresztą żadne z nas by sobie nie poradziło. Jedyną nadzieją było to, że nikt nas nie zaatakuje ale szanse na to były bliskie zera. Spojrzałem jeszcze raz na mężczyznę i jego składniki by upewnić się, że nie chce otruć Raizo. Ku mojemu zdziwieniu rzeczywiście pracował on nad antidotum. Spojrzałem na Raizo i spokojnym głosem zapytałem.
- Czy on z tego wyjdzie? Wiemy już co się stało? Nie chcę być natrętny ale... - spojrzałem na lekarza który przez cały czas miał na twarzy wręcz przerażająco poważne spojrzenie i czekałem na odpowiedź.

Od Gona

Usłyszałem pukanie do drzwi. Westchnąłem i wstałem z fotela. "Kolejny gość dzisiaj" pomyślałem podchodząc do drzwi. Kiedy je otworzyłem okazało się, że tym razem stał w nich dorosły mężczyzna. "Może przyszedł się pomodlić albo się zgubił?" Zastanawiałem się co ten człowiek mógł tu robić ale nic nie przychodziło mi do głowy. Wiedziałem, że póki co muszę być ostrożny, więc zbadałem go przenikliwym spojrzeniem i spytałem.
- Kim pan jest? Zgubił się pan? Część świątynna jest po drugiej stronie.... - nie chciałem tak po prostu wpuścić tego obcego mężczyzny do naszego domu. Jeszcze raz mu się przyjrzałem czekając na odpowiedź.

Od Five

-um...- wpatrywałam się w Haru. Mimo sytuacji, uśmiechała się. Ja nawet nie próbowałam.- ze mną wszystko okey, ale...
 Spojrzałam na okna budynku, za którymi był Raizo. To był jedyny problem, jaki miałam w stosunku do Haru. W końcu to też częściowo jej wina...
- wiem, o czym myślisz. Ten chłopak... on ci pomógł, bo byłaś w kłopotach które miałaś przeze mnie, prawda?- kiwnęłam lekko głową. Haru westchnęła.
- Możemy wrócić? Robi się ciemno..- zapytałam. Dziewczyna wstała, i skierowałyśmy się do domu. Przed drzwiami się zatrzymałam.
- Co się stało? - spytała Haru, lekko zdziwiona.
- Mam.. Tu zostać? - odparłam cicho. Teraz czekam tylko na odpowiedź.

Od Haru

Obudziłam się w małym pokoju który miał w sobie coś dziwnego, co sprawiało, że czułam się tam nieswojo. Obok łóźka na którym leżałam spała na fotelu dziewczyna dziewczyna z opaską. Nie chciałam jej budzić więc po cichu wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Zarówno głowa jak i cała reszta mojego ciała bolały tak, jakby ktoś mnie właśnie pobił. Spojrzałam w lustro. Ku mojemu przerażeniu, przez ułamek sekundy wydawało mi się, że moje lustrzane odbicie ma czerwono-błękitne oczy, skrzydła, z czego jedno było białe i pełne pięknych piór a drugie czarne, wręcz wyschnięte, wyglądające bardziej jak szkielet. Postać uśmiechała się w dosyć przerażający sposób, ale postanowiłam zignorować ten wymysł mojej wyobraźni. Nie pamiętałam zbytnio tego, co stało się zanim zemdlałam, ale było kilka rzeczy których byłam pewna. Zanim zdążyłam wyjść do pokoju weszła dziewczyna, na oko mniej więcej w moim wieku. Usiadła na fotelu i z poważną twarzą przedstawiła się.
- Aya Mirai, głowa klanu Mirai... ty jesteś zapewne Haru? - w odpowiedzi pokazałam głową coś w stylu "tak" i dałam jej kontynuować.
- Muszę ci wyjaśnić kilka rzeczy zanim wyjdziesz... - Rei westchnęła i rozłożyła ręce, przez co zrozumiałam że będzie to długa historia. Opowiedziała mi o aniołach, demonach, ich odwiecznej wojnie, o nimfach, takich jak Five. O klanie Mirai i moich rodzicach. O tym czym jestem i co się właściwie stało. Zrozumiałam, że jestem pewnie teraz problemem dla klanu i postanowiłam porozmawiać z Five, przeprosić za sprowadzenie na nią tylu problemów. Weszłam do czegoś, co wygląało na pokój medyka. Five siedziała tam obok nieprzytomnego chłopaka. Podeszłąm do niej i zapytałam.
- słyszałam, że tu jesteś. Możemy pogadać? - spytałam dziewczynę. Spojrzałam z niepokojem na Raizo. - to przeze mnie, prawda?
Five kiwnęła głową i wstała. 
- chodźmy -Wyszłyśmy z pokoju. Chwilę później zaprowadziłam ją przed budynek, po czym usiadłyśmy na schodach.

- Widzisz... chciałam cię przeprosić za to że przeze mnie masz tyle problemów.... - smutnym wzrokiem spojrzałam na bramę prowadzącą poza teren posiadłości. - To wszystko moja wina, powinnam była cię zostawić kiedy mnie o to prosiłaś, zamiast niepotrzebnie za tobą biec... - westchnęłam i spojrzałam na niebo - ciekawe.... nigdy nie wierzyłam w anioły, demony, nimfy i tym podobne.... a tu nagle okazuje się, że sama jestem mieszańcem.... to może być początek ciekawej historii, nie sądzisz? - na mojej twarzy pojawił się typowy dla mnie, wręcz łobuzerski uśmiech. Spojrzałam na Five czekając na jej odpowiedź.


Od Araty

W domu aniołów panowało zamieszanie. Co chwilę biegł jakiś służący z nowymi wieściami. Aby dobrze słyszeć, usiadłem na parapecie przy otwartym oknie.
Najwyraźniej jakiś Raizo był ciężko ranny, dostał zatrutą kulką. Z tego, co jeszcze udało mi się usłyszeć, wywnioskowałem, iż był on tym shinigamim, który walczył z Yuu i oberwał jego zatrutą kulką. Wyczułem okazję do dokładniejszego zinfiltrowania domu wroga.
Zeskoczyłem z parapetu, po czym podążyłem za służącą, wysłaną po kolejnego lekarza, specjalistę od trucizn. Wślizgnąłem się do pokoju, zanim zamknęła drzwi i zmieniłem się z powrotem w człowieka. W momencie, kiedy sięgała po staromodny telefon, stanąłem za nią, tak aby nie widziała mojej twarzy. Złapałem ją za nadgarstek, podczas gdy drugą ręką trzymałem truciznę od Yuu. Prześpi następny dzień, a kiedy obudzi się, nie będzie nic pamiętała. Jakimś cudem udało mi się wcisnąć ją do szafy.
Oparłem się o ścianę, aby odpocząć. Podczas gdy drobne zmiany wyglądu nie kosztują prawie nic, zamiana w zwierzę wymaga wiele energii. Nie byłbym w stanie zamienić nikogo oprócz siebie.
Niestety, musiałem jeszcze wyjść z budynku, więc otworzyłem okno i wyleciałem ze środka pod postacią ptaka.
- Co zamierzasz? - zapytał Yuu, kiedy znalazłem się za bramą i przyjąłem swój zwykły wygląd.
- Zostanę lekarzem. Umiem nieźle leczyć, no i znam dokładnie skład i odtrutki wszystkich twoich trucizn - odparłem, przybierając wygląd dorosłego mężczyzny. - A ty lepiej zdaj raport mojej siostrze...
- Czekaj... - demon zmarszczył brwi. - Zamierzasz go wyleczyć!?
- Usunę mu pamięć z najbliższego dnia. Powiem, że to efekt uboczny trucizny. Albo antidotum.
- A dziewczyna?
- Trochę ją nastraszę. Nie piśnie ani słowa, jeśli przybiorę twoją twarz i poeiem coś w rodzaju: "obserwujemy cię". Idź zdać ten raport, z łaski swojej, a szpiegowanie zostaw mi - prychnąłem, po czym odwróciłem się do niego plecami
Pchnąłem bramę i weszłem na teren posesji. Podążyłem brukowaną ścieżką aż do drzwi i zapukałem.

Od Five

- Ja ..- zastanowiłm się. Nie chciałam zostawiać tutaj Raizo, w końcu mnie uratował nawet mnie nie znając..- zostanę... boję się wrócić do lasu. 
Gon kiwnął głową. Uśmiechnął suę.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytał.
- Tak...
Gon wstał. Skierował się do kuchni,zostawiając mnie samą. Pomyślałam,że mogłabym pójść do Raizo. Pochodziłam po korytarzu i znalazłam drzwi medyka. Za nimi było łóżko,na którym leżał Raizo. Podeszłam do niego. Rana na ramieniu krwawiła jeszcze bardziej, a wraz z czarną krwią wylewała się taka niebieska ciecz. Zrozumiałam, że musiała to być trucizna z kul.  Wstałam i zaczęłam szukać medyka, by wspomnieć mu o fakcie. Gdy wraz z z nim wróciłam, Raizo kręcił się niespokojnie. Był cały rozpalony...
- Co się stało? - spytałam.
- Ta niebieska ciecz to rzeczywiście trucizna. Bardzo silna. Cud, że chłopak jeszcze żyje...  Nie jest człowiekiem, prawda?
- Nie. To Żniwiarz. - to Gon przyszedł,szukając mnie. - da się go wyleczyć?
To pytanie mnie przeraziło. Nie mogłam sobie wyobrazić,że przeze mnie mogłoby mu się coś stać. I tak już czułam się podle...
- Nie wiem... zrobię co mogę,ale nic nie obiecuję. - odrzekł medyk.
- czy... mogłabym tu przez jakiś czas zostać? - spytałam,a medyk kiwnął głową. Gon wyszedł mówiąc,że musi coś załatwić.
Do pokoju weszła Haru.
- słyszałam, że tu jesteś. Możemy pogadać? - spytała. Spojrzała z niepokojem na Raizo. - to przeze mnie, prawda?
Kiwnęłam głową i wstałam.
- chodźmy.
Wyszłyśmy z pokoju.

wtorek, 23 czerwca 2015

Od Araty

- Do świątyni - odpowiedziałem nie zatrzymując się.
- Cyba nie myślisz, że one będą...
- Chodzi o wille na obrzeżach miasta.
- Świetnie - mruknął Yuu. - Będziemy chodzić po domach. "Przepraszam, wie może pani, gdzie mieszkają anioły?"
- Myślę, że to nie będzie konieczne - stanąłem przed czarną bramą, na której widniały zaschnięte ślady krwi. - Najprawdopodobniej właśnie stoimy przed tajną kryjówką aniołów.
Przyjrzałem się sporemu pałacowi w stylu neobarokowym. Do ozdobnych, ale solidnych drzwi prowadziła jedna, jedyna ścieżka, nieosłonięta żadną roślinnością. W ogóle ogród składał się głównie z równo ostrzyżonej trawy, więc każdy, kto próbowałby się zakraść byłby widoczny jak na patelni. Wyjątek stanowiła jedna fontanna i zabetonowany parking.
- Możesz to potwierdzić? - zapytał Yuu ze zwątpieniem.
- Nie, ale to prawie pewne - odparłem, nie odwracając wzroku. - Jeśli masz lepszy pomysł, chętnie cię wysłucham.
- Dobra, załóżmy, że masz rację. Jak zamierzasz dostać się do środka? Udasz dostawcę pizzy?
- Kuszące, ale może innym razem - pokręciłem głową. - Co powiesz na kota?
- Rób co chcesz, ja się nie mieszam. Już mnie widzieli, więc i tak nic nie zrobię.
Przemiana była moją główną umiejętnością, jednak nadawała się do walki jak długopis do trzepania dywanów. Poza tym, strzelać też nie umiałem. Starałem się nadrobić te braki umiejętnościami w innym zakresie, tak więc szkoliłem się na szpiega. W tym niewiele osób jest w stanie mi dorównać.
Użyłem mocy, by po chwili zostawić Yuu samego i wkraść się na teren aniołów. Nie musiałem bać się o to, że zostanę niezauważony.

Od Five

- Ja...- zaczęłam.- może... opowiem, bo...- nie potrafiłam sklecić zdania.
- spokojnie- powiedział Gon. Gospodarz był bardzo miły.
- Jakieś pięć dni temu... spotkałam Haru. Wpadłyśmy na siebie. I... potem przyszła jakaś dziewczynka...  była aniolem... zabrała Haru, mówiła, że jest jej siostrą.- urwałam, oczekując reakcji chłopaka. Ggdy jednak on nie reagował, ciągnéłam dalej.- Wczoraj wieczorem do lasu przyszedł jakiś mężczyzna. Na początku był miły. Podawał się za kogoś z rodziny Haru, chciał wiedzieć, gdzie ona jest. Ja nie wiedziałam, i wtedy...- wzdrygnęłam się.- zaczął być agresywny. Pojawił się jakiś chłopak, ale nie Raizo. Chciał mi pomóc, jednak mężczyzna mnie zabrał do siebie. Chciał wydobyć informacje za wszelką cenę. Potem przyszedł Raizo.. I dalej pan już wie...- spojrzałam na Gona. Było to dziwne, ale w tej rezydencji czułam się bezpiecznie. A może to przez niego..?
***
-Rozumiem....czyli ścigają cię bo myślą że wiesz gdzie jest Haru... powinnaś z nią porozmawiać, za niedługo powinna się obudzić, oczywiście, to zależy od ciebie czy chcesz tu zostać i być pod naszą ochroną czy wolisz wrócić do lasu... - spojrzałem na Five zmartwionym wzrokiem - czulibyśmy się winni gdyby coś ci się stało z powodu. Haru. W razie czego pokój w którym jest Haru to pierwsze drzwi po lewej na górze, dam ci moment żeby pozbierać myśli i zdecydować. - uśmiechnąłem się by poprawić nimfie humor i wyszedłem z pokoju, zostawiając ją samą.

Od Raizo

- um... ta dzieczyna to Five...- nimfa kiwnęła glową.- została porwana, a ja ją.. jej pomogłem.. krwawię, bo zostałem postrzelony... walczyłem z demonem.
- Z demonem?!- Gon poruszyl sie niespokojnie.
- Tak.. szukali dziewczyny imieniem Haru...- kaszlnąłem. Krwi ubywało coraz więcej, ale probowałem nie zwracać uwagi.
- Haru...- szepnął Gon.
***
~Gon~
- szukali jej? No nic... cieszę się, że nic wam nie jest... ale po co demonom Five? Co ona  ma wspólnego z Haru? - spojrzałem z niepokojem na nimfę - znacie się skądś? - nimfa wyglądała na przerażoną, ale musiałem wiedzieć. - więc? Skąd się znacie?
~~
- tak, jak mówiłem, pomogłem jej. Wcześniej jej nie znałem. - powiedziałem. Nagle dziwnie się poczułem. Zacząłem szybciej oddychać.
- wszystko w porządku, Raizo?- spytał Gon, a ja, nie mogąc wypowiedzieć słowa, kiwnąłem głową. Wstałem i przeszedłem się po pokoju. Nie pomogło. Poczułem się jeszcze gorzej. Uklęknąłem na ziemi i złapałem się za ramię.
- Raizo-san! - powiedziała Five. Może powiedziała coś jeszcze? Nie wiem. "Odpłynąłem".
***
-Raizo!!! - podbiegłem do chłopaka, sprawdziłem puls i podniosłem go - nic mu nie jest, w sensie nie jest martwy... - spojrzałem na Five która była zaniepokojona tym, co stało się z Raizo - zaniosę go do pokoju, no i kiedy wrócę... czy możesz opowiedzieć mi historię z twojej perspektywy? - zapytałem spokojnym głosem. Chciałem dowiedzieć się co łączyło ją z Haru i dlaczego została porwana - czy zgadzasz się na takie warunki? Odpowiesz kiedy wrócę. - wyszedłem z pokoju, położyłem Raizo na łóżku i poprosiłem medyka z naszego klanu żeby go zbadał i ewentualnie użył swoich leczniczych mocy by mu pomóc. Po chwili wróciłem do pokoju w którym była nimfa.
- A więc? Chcesz ze mną porozmawiać, chcesz odpocząć, wrócić do domu czy pilnować Raizo? - starałem się brzmieć tak przyjaźnie jak mogłem, znając mnie wychodziło to perfekcyjnie. Czekałem teraz tylko na odpowiedź dziewczyny.

Od Raizo

Pojawiłem się obok dziewczyny. Przedstawiła mi się. Five. Piąta. Ciekawe, co to znaczy...
- o co chodziło temu demonowi?- spytałem, kładąc rękę na ramieniu nimfy.
- D-demonowi!?- cicho wrzasnęła Five.- p-pytał się o Haru...
- Haru.. - szepnąłem. W domu klanu Mirai ktoś o niej mówił. Jakos to wyłapałem..- chodź.
Złapałem dziewczynę za rękę, ale ta się wyszarpnęła.
- spokojnie, przecież nic ci nie zrobię..- zabrzmialem jak jakiś pedobear..
- w-wiem, ale... jesteś ranny...- spojrzała na moje ramię. Krwawiło, całe czarne.
- nic mi nie będzie.- ponownie złapałem dziewczynę, i zniknęliśmy. Pojawiliśmy się przed drzwiami. Zapukałem.
***
Od Gona
Usłyszałem pukanie do drzwi. Gdy je otworzyłem zobaczyłem zakrwawionego Raizo i dziewczynę w kimono. Gestem ręki wpuściłem ich do środka i zaprowadziłem do salonu. Poprosiłem służącą o herbatę i usiadłem w fotelu naprzeciw gości. Rozłożyłem ręce i spokojnym tonem zacząłem "przesłuchanie".
- Raizo...kim jest ta dziewczyna? Czemu krwawisz? Co się stało? - zatrzymałem się by wziąć oddech i uzyskać odpowiedzi.

Od Yuu

Rozejrzałem się jeszcze raz dookoła. Tak jak myślałem, shinigami zniknął już na dobre, zabierając ze sobą nimfę. Westchnąłem i z powrotem wszedłem do pokoju w którym czekała Sayuri. Lekko zdenerwowanym głosem odezwałem się.
- Uciekli, i "bohater" i nimfa... - odwróciłem się by nie musieć patrzeć na wręcz mordercze spojrzenie które pewnie miała zamiar posłać w moją stronę zawiedziona dziewczyna.
- Jeśli chcesz mogę dalej szukać... - spojrzałem na podłogę polerując mój pistolet - pewnie prędzej czy później sama się pokaże, chyba nawet nie ma pojęcia że nie jest człowiekiem, prawda? - drwiącym głosem kontynuowałem swój monolog - jeśli nie dostanie się zbyt szybko do jakiegoś klanu aniołów to wciąż jest jeszcze szansa... zresztą anioły to dla nas nie problem, prawda? - zaśmiałem się i spojrzałem na dotychczas milczącą Sayuri - to co? Jakieś polecenia? Zadania? Nic? - usiadłem w fotelu czekając na jej odpowiedź.

((odpisz w tym Akane, ok?))

Od Sayuri
Milczałam. Wiedziałam, że ojciec nie będzie zadowolony, więc próbowałam ułożyć jakiś plan, jednak bez powodzenia.
-Możesz wracać... - odparłam w zamyśleniu,
- Nie mogę! - Yuu zacisnął dłonie w pięści. - Nawaliłem! Gdyby nie ja...
- Nie pochlebiaj sobie - rzuciłam z pogardą. - Nie zawsze wszystko musi być twoją winą.
Zmarszczyłam brwi i zacisnęłam zęby. Chwyciłam stare radio i rzuciłam nim o ścianę, rozwalając urządzenie w drobny mak. Już nigdy nie wydobędzie się z niego żaden dźwięk.
Chłopak cofnął się lekko, zaskoczony nagłym wybuchem złości.
- Dostanę go - wycedziłam. - Dostanę go w swoje ręce. Idź po niego. weź Aratę i bądź ze mną w kontakcie. Jeśli zrobi się gorąco, chętnie wpakuję w kogoś parę kulek.

***
-O-okay.... - Sayuri była jedną z niewielu osób które wywoływały u mnie przerażenie. Tak jak kazała szybko wyszedłem z domu by szukać Araty. Nie miałem pojęcia gdzie teraz jest, ale było kilka miejsc które chciałem sprawdzić. Pierwszym z nich była opuszczona budowla w środku miasta. Tak jak myślałem, tuż po wejściu tuż obok mnie przeleciało kilka kul z pistoletu. Na szczęście w porę tego uniknąłem. Arata stał w pozycji obronnej po drugiej stronie budynku.
- Spokojnie, to tylko ja... - spojrzałem na dziury po kulach i westchnąłem - pierw dowiedz się kto cię odwiedza, potem strzelaj.... - usiadłem na starym fotelu i wyciągnąłem zdjęcia dwóch dziewczyn - pierwsza sprawa, mamy ich szukać, druga sprawa przy okazji znajdźmy tego przeklętego shinigami.... - starałem się uspokoić ale denerwował mnie fakt, że dałem się tak łatwo pokonać.
- Eh... nieważne. Sayuri mówiła że może chciałbyś się ze mną zabrać więc.... co ty na to? - spojrzałem na niego próbując odczytać emocje na tej wręcz pustej twarzy.

Od Araty
- Czy chciałbym? - zapytałem chłodno. - Niespecjalnie.
- Daj spokój - westchnął z irytacją Yuu. - Oboje wiemy, jak kończy się denerwowanie twojej siostry.
- Chyba nie mam wyboru... Kim jest ten shinigami i czym sobie zasłużył na waszą uwagę?
- Porwałem tą jedną, Five - pokazał mi zdjęcie dziewczyny w kimonie. - A on przyszedł ją uratować.
- A wy daliście im uciec? - uśmiechnąłem się lekko, z pogardą.
- Miał szczęście. Nie doceniliśmy go - odwrócił wzrok. - To idziesz?
- A mam jakiś wybór?
- Zapytaj swoją siostrę.
- Wolałbym tego uniknąć - odpowiedziałem, podchodząc do wyjścia. - Ale ciekawi mnie, jakim człowiekiem jest ten cały shinigami, który tak bardzo zalazł za skórę mojej siostrze.
***
- tylko... gdzie powinniśmy ich szukać? - w tym momencie zorientowałem się, że nie mam bladego pojęcia co robić. Arata spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem.
- "Szukajcie a znajdziecie" prosta zasada... - westchnął i ruszył w stronę wyjścia. Szedłem za nim, aż doszliśmy do bram miasta.
- po co tu jesteśmy? - nie wiedziałem jaki był plan Araty, pozostało mi za nim iść. Chłopak milczał przez moment po czym odezwał się.
- pomyśl anioły nie żyją w miastach, tylko w zespołach świątyń z dala od ludzi. To dobry początek... - Arata nie odwrócił się do mnie nawet na chwilę.
- Rozumiem...masz rację. - przyspieszyłem  trochę by dogonić chłopaka.
- gdzie teraz? - rozejrzałem się po lesie.