Pchnąłem drzwi i bez pukania wszedłem do pomieszczenia. Na chwilę oślepiło mnie żółte światło starego żyrandola, więc musiałem parę razy zamrugać oczami.
Kiedy mój wzrok przywyknął do oświetlenia, mogłem lepiej przyjrzeć się wnętrzu.
Z tyłu stały staromodne komoda i szafka, polakierowane na ciemny brąz. Znajdowała się w nich imponującą kolekcją kryształowych wazonów oraz telewizor. Przy ścianach stały obfite czerwoną skórą fotele. W jednim z nich siedział Yuu że znudzoną miną. Na środku pokoju stał stół do ping-ponga. Sayuri, przybierając pokerwą twarz, odbijała piłeczkę. Na włosach miała kawałki farby odpadającej z sufitu.
- Wreszcie - powiedziała, nie przerywając czynności.
- Arata... - westchnął zniecierpliwiony Yuu. - Dłużej się nie dało?
- Przepraszam - odparłem. - Nastąpiły pewne komplikacje...
Nie dokończyłem, ponieważ dziewczyna nagle odbiła piłeczkę w stronę mojej twarzy. Nie zdążyłem się uchylić, poczułem udeżenie na środku czoła. Dotknąłem piekącego śladu.
- Nieważne - powiedziała Sayuri. - Mów, co wiesz.
- W naszym mieście - z trudem zachowałem spokój. - Przebywa zabójca aniołów.
niedziela, 28 czerwca 2015
Od Araty
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz