- Ja ..- zastanowiłm się. Nie chciałam zostawiać tutaj Raizo, w końcu mnie uratował nawet mnie nie znając..- zostanę... boję się wrócić do lasu.
Gon kiwnął głową. Uśmiechnął suę.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytał.
- Tak...
Gon wstał. Skierował się do kuchni,zostawiając mnie samą. Pomyślałam,że mogłabym pójść do Raizo. Pochodziłam po korytarzu i znalazłam drzwi medyka. Za nimi było łóżko,na którym leżał Raizo. Podeszłam do niego. Rana na ramieniu krwawiła jeszcze bardziej, a wraz z czarną krwią wylewała się taka niebieska ciecz. Zrozumiałam, że musiała to być trucizna z kul. Wstałam i zaczęłam szukać medyka, by wspomnieć mu o fakcie. Gdy wraz z z nim wróciłam, Raizo kręcił się niespokojnie. Był cały rozpalony...
- Co się stało? - spytałam.
- Ta niebieska ciecz to rzeczywiście trucizna. Bardzo silna. Cud, że chłopak jeszcze żyje... Nie jest człowiekiem, prawda?
- Nie. To Żniwiarz. - to Gon przyszedł,szukając mnie. - da się go wyleczyć?
To pytanie mnie przeraziło. Nie mogłam sobie wyobrazić,że przeze mnie mogłoby mu się coś stać. I tak już czułam się podle...
- Nie wiem... zrobię co mogę,ale nic nie obiecuję. - odrzekł medyk.
- czy... mogłabym tu przez jakiś czas zostać? - spytałam,a medyk kiwnął głową. Gon wyszedł mówiąc,że musi coś załatwić.
Do pokoju weszła Haru.
- słyszałam, że tu jesteś. Możemy pogadać? - spytała. Spojrzała z niepokojem na Raizo. - to przeze mnie, prawda?
Kiwnęłam głową i wstałam.
- chodźmy.
Wyszłyśmy z pokoju.
środa, 24 czerwca 2015
Od Five
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz