- Zaraz! - zacisnęłam pięści i krzyknęłam by przywołać chłopaka z powrotem. Niestety było już za późno, zdążył on zniknąć w głębi lasu. Zdenerwowana odwróciłam się do Ayi i Danielle. Kolejny silny podmuch wiatru poruszył otaczającą mnie trawą.
- Nie słuchaj demonów, to oni są tu tymi złymi... - Aya chciała uspokoić mnie i wytłumaczyć sytuację ale nie za bardzo mnie to przekonało. Odwróciłam się w stronę lasu i szybkim krokiem oddaliłam się od dziewczyny.
- Wybaczcie, potrzebuję spokoju.... - czarne płomienie nie pozwoliły Ayi za mną pójść więc w spokoju odeszłam. Szłam przez las, mając nadzieję na spotkanie Araty. Niestety nic z tego nie wyszło. Od czasu do czasu las był wprawiany w ruch przez wiatr bądź podpalany przez czarne płomienie. Nie mogłam tego kontrolować, ale ignorowałam to, dla własnego dobra. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że jestem spragniona i podeszłam do pobliskiego strumyka by się napić. Po chwili odwróciłam się by pójść dalej, ale na mojej drodze stanęła jakaś dziewczyna. Niechcący pchnęłam ją na ziemię, po czym pomogłam jej wstać i przyjrzałam się jej twarzy uważnie.
- Zaraz.... ty jesteś Alice, byłaś dla mnie wcześniej wredna!!! - ponownie pchnęłam ją na ziemię - co tu robisz?! - kolejna fala wiatru uderzyła o drzewa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz