środa, 24 czerwca 2015

Od Haru

Obudziłam się w małym pokoju który miał w sobie coś dziwnego, co sprawiało, że czułam się tam nieswojo. Obok łóźka na którym leżałam spała na fotelu dziewczyna dziewczyna z opaską. Nie chciałam jej budzić więc po cichu wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Zarówno głowa jak i cała reszta mojego ciała bolały tak, jakby ktoś mnie właśnie pobił. Spojrzałam w lustro. Ku mojemu przerażeniu, przez ułamek sekundy wydawało mi się, że moje lustrzane odbicie ma czerwono-błękitne oczy, skrzydła, z czego jedno było białe i pełne pięknych piór a drugie czarne, wręcz wyschnięte, wyglądające bardziej jak szkielet. Postać uśmiechała się w dosyć przerażający sposób, ale postanowiłam zignorować ten wymysł mojej wyobraźni. Nie pamiętałam zbytnio tego, co stało się zanim zemdlałam, ale było kilka rzeczy których byłam pewna. Zanim zdążyłam wyjść do pokoju weszła dziewczyna, na oko mniej więcej w moim wieku. Usiadła na fotelu i z poważną twarzą przedstawiła się.
- Aya Mirai, głowa klanu Mirai... ty jesteś zapewne Haru? - w odpowiedzi pokazałam głową coś w stylu "tak" i dałam jej kontynuować.
- Muszę ci wyjaśnić kilka rzeczy zanim wyjdziesz... - Rei westchnęła i rozłożyła ręce, przez co zrozumiałam że będzie to długa historia. Opowiedziała mi o aniołach, demonach, ich odwiecznej wojnie, o nimfach, takich jak Five. O klanie Mirai i moich rodzicach. O tym czym jestem i co się właściwie stało. Zrozumiałam, że jestem pewnie teraz problemem dla klanu i postanowiłam porozmawiać z Five, przeprosić za sprowadzenie na nią tylu problemów. Weszłam do czegoś, co wygląało na pokój medyka. Five siedziała tam obok nieprzytomnego chłopaka. Podeszłąm do niej i zapytałam.
- słyszałam, że tu jesteś. Możemy pogadać? - spytałam dziewczynę. Spojrzałam z niepokojem na Raizo. - to przeze mnie, prawda?
Five kiwnęła głową i wstała. 
- chodźmy -Wyszłyśmy z pokoju. Chwilę później zaprowadziłam ją przed budynek, po czym usiadłyśmy na schodach.

- Widzisz... chciałam cię przeprosić za to że przeze mnie masz tyle problemów.... - smutnym wzrokiem spojrzałam na bramę prowadzącą poza teren posiadłości. - To wszystko moja wina, powinnam była cię zostawić kiedy mnie o to prosiłaś, zamiast niepotrzebnie za tobą biec... - westchnęłam i spojrzałam na niebo - ciekawe.... nigdy nie wierzyłam w anioły, demony, nimfy i tym podobne.... a tu nagle okazuje się, że sama jestem mieszańcem.... to może być początek ciekawej historii, nie sądzisz? - na mojej twarzy pojawił się typowy dla mnie, wręcz łobuzerski uśmiech. Spojrzałam na Five czekając na jej odpowiedź.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz