niedziela, 31 maja 2015

Od Raizo

Zrobiło mi się trochę żal chłopaka. Jednak starałem się, by nie było tego po mnie widać.
- Był powieszony na bramie... Za skrzydła.-powiedziałem. - Jeszcze nie widziałem czegoś takiego... Wtedy jeszcze żył. Ale klęczała przy nim jakaś dziewczyna, która... -urwałem. Nie wiedziałem, jak to ubrać w słowa.
- Która..?- zapytał chłopak.
- Która pomogła mu... odejśč.-powiedziałem.
~~~
- C-c-co?! - zaskoczony przez nową informację odruchowo zrobiłem krok w tył. Starałem się jednak zachować powagę.
- R-rozumiem...czy ta dziewczyna... mogła mieć coś wspólnego z zabójcą? - spojrzałem na Raizo z zaciekawieniem.
- Nie sądzę, ale nic nie jest pewne... - Shinigami również wydawał się z całych sił walczyć o zachowanie powagi. Szło mu to jednak równie ciężko jak mi.
- Cieszę się...ale jednak...gdybym ją znalazł to może... - zacząłem zastanawiać się nad ewentualnym planem.
- Byłoby to raczej trudne...ale możecie próbować...- Raizo spojrzał na bramę na której wisiał Yuuki po czym podał mi ciało chłopca.
- Czy to już wszystko w czym możesz nam pomóc? - zapytałem z zaciekawieniem.

Od Hotarou do Yuuko

Zamyśliłem się. Patrzyłem prosto w oczy zjawy i nie mogłem się nadziwić.
- Są piękne...- powiedziałem w końcu. Dziewczyna spojrzała na mnie jak na wariata.
- Dobrze się czujesz?- powiedziała po chwili, a  jej wzrok zmienił się na lekko zaniepokojony.
- tak. Czemu pytasz?- odpowiedziałem, kiedy już się otrząsnąłem.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Jakby nie wiedziała, co powiedzieć. Jakby pierwszy raz coś takiego słyszała. Zdziwiło mnie to. Każdy, kto widział jej oczy, powinien tak jak ja się nimi zachwycić.
Uśmiechnąłem się. Spojrzałem na kajdany, już nie kujące dziewczyny.
- Kto ci to założył?- zapytałem chyba ze zbytnią troską w głosie.

sobota, 30 maja 2015

Od Gona

Kiedy otworzyłem drzwi zobaczyłem kolejny już raz dzisiaj nieznajomą postać. Był to chłopak trzymający na rękach ciało Yuukiego. Przyjrzałem mu się uważnie.
- No więc... pomyślałem że powinienem go...oddać... - zdenerwowany chłopak spoglądał to na mnie to na ciało chłopca. Nie miałem pojęcia co z tym zrobić. Niestety, nie chciałem przeszkadzać Ayi więc starałem się, na mój idiotyczny sposób załatwić sprawę.
- Kim ty...- nie wiedziałem co zrobić, co powiedzieć, ale Aya pewnie pierw dowiedziała się, z kim rozmawia.
-  Nazywam się Raizo. Jestem mrocznym żniwiarzem lub Shinigami... - nagle wszystko stało się jasne. Raizo był młodym Shinigami który miał osądzić duszę Yuukiego. Pewnie zrobiło mu się przykro o chciał oddać nam ciało.
- Rozumiem, dziękuję. Czy wiesz może coś o jego śmierci? - wiedziałem, że Aya zapłaciłaby każdą cenę za informacje o Yuukim. Spojrzałem na Shinigami poważnym wzrokiem.

Od Yuuko do Hotarou

Zamarłam na chwilę, wpatrując się w chłopaka, po czym zerwałam się na nogi, nerwowo zerkając na boki. Nagle usłyszałam jakiś metaliczny dźwięk. Moje kajdany spadły na ziemię. Byłam wolna. Z wrażenia z powrotem usiadłam na ziemię i obejrzałam swoje ręce, czerwone od krwi anioła, ale nie spętane żadnymi kajdanami.
- Dziękuję - wykrztusiłam. Dotknęłam twarzy i poczułam mokro łez. - Dziękuję.
Chłopak nie odpowiedział. Przez cały czas patrzył mi w oczy, nie ruszając się. Poklepałam go lekko w policzek, próbując jednocześnie strząsnąć krew, którą wczoraj nieprzytomnie rozprowadziłam po jego twarzy.
- Masz dziwne oczy - stwierdził nagle.
- Oczy? - zdziwiłam się. - Co z nimi?

Od Hotarou

Znów wyczułem obecność tajemniczej istoty. Zaczynało mnie to denerwować. Z początku próbowałem nie zwracać na to uwagi i być optymistycznie nastawiony do tego, że sobie pójdzie. Jednak tak się nie stało.
Odwróciłem się, ze świadomością, że nic nie zobaczę - i przeżyłem szok. Niedaleko mnie leżała półprzeźroczysta istota. Zakładam, że właśnie to był mój szpieg. Po kolorze, którego prawie nie miała, mogłem stwierdzić, że to coś w rodzaju duch lub zjawy; to by wyjaśniało, dlaczego jej nie widziałem.
Podszedłem bliżej. Dziewczyna była całkiem ładna. Miała na sobie jakąś dziwną maskę i łańcuchy. Nie wiem czemu, zrobiło mi się jej trochę żal przez te kajdany. Po chwili namysłu uznałem, że je zdejmę.
Kiedy mi się to prawie udało, dziewczyna otworzyła oczy. Sparaliżowało mnie.

Od Raizo

Tak jak myślałem, tuż pod podejściu do drzwi zjawa zniknęła. Miło z jej strony, że się pofatygowała, żeby tu przyjść. Jednak to ja teraz będę musiał tłumaczyć całą sytuację. A tego chciałem uniknąć.
Gdy drzwi się w końcu otworzyły, stanął w nich chłopak w zielonym krawacie. Uważnie mi się przyjrzał. Spróbowałem się uśmiechnąć, ale nie pozwalała mi na to sytuacja.

Od Ayi do Danielle

- Już? No dobrze, zaopiekujcie się nią, jestem w trakcie ważnej rozmowy... - spojrzałam na służącą i pokazałam gestem drugi pokój.  - kontynuując.... jak już mówiłam nie mogę od tak zdradzić ci tajemnic klanu ponieważ nie mam do ciebie zaufania.... ale powiem ci to, co dam radę. Zgadzasz się? - dziewczyna pokiwała głową na tak, chociaż i tak pewnie chciałaby wiedzieć więcej.
- Gon, idź na patrol, sprawdź klan Kuroi.... - bez zbędnej rozmowy chłopak wyszedł z pokoju.
- Od czego możemy zacząć? - uśmiechnęłam się i spojrzałam na Danielle.

Od Otaku : spokojnie, tym razem nie przesadzę xD

Od Yuuko do Raizo

Szliśmy tak przez ulice miasta. Co jakiś czas nadnaturalni obywatele odwracali się w naszą stronę i przyglądali się nam wielkimi ze zdziwienia oczami lub chowali się po kątach. 
Podążałam za chłopakiem w stronę posiadłości Mirai, niosąc dziecko. Kiedy przeszliśmy przez bramę i zatrzymaliśmy się przed masywnymi drzwiami, położyłam chłopca na ziemi. W momencie kiedy ciężkie wrota otwierały się, mrugnęłam do Żniwiarza i stałam się na powrót niewidzialna. Zostawiłam go samego z jego problemem. Ja już skończyłam. Przyniosłam ciało, niech on się tłumaczy.
Częściowo płynąc w powietrzu, częściowo skacząc po budynkach, znalazłam daszek, pod którym spał Hotarou. Zakrwawionymi rękami narysowałam czerwone wzorki na jego twarzy, po czym usiadłam obok i przyjrzałam się mu. Ziewnęłam. 

Od Raizo do Yuuko

Zastanowiłem się. Wiem, że chłopak pochodzi z klanu Mirai na podstawie tego, co widziałem. Wydało mi się, że lepiej by było, gdyby zamiast zostawiać go  na ulicy, zabrać go do jego rodziny. W końcu niewiele osób może go w ogóle zobaczyć.
Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na dziewczynę. Była zjawą, więc nie bardzo jej ufałem. Wziąłem anioła na ramiona i zacząłem zmierzać ku siedzibie klanu Mirai. Nie zastanawiałem się, co robi dziewczyna, nie bardzo mnie to obchodziło. Jednak co jakiś czas zwracałem mój nieufny wzrok za siebie, a wtedy zjawa jakby się do mnie uśmiechała. Denerwowało mnie to, jednak i tak się nie odezwałem.
Spojrzałem na dziecko i wyobraziłem sobie, jak mogą zareagować członkowie rodziny Mirai, na to, że ktoś im przynosi do domu martwego chłopca.

Od Yuuko do Raizo

Zachichotałam. Wyraźnie widziałam, że chłopak chce wyglądać na zimnego i opanowanego, ale w rzeczywistości chciał zrobić coś innego.
Podniosłam dzieciaka i podreptałam do czarnowłosego. Uśmiechnęłam się, choć nie było to widoczne spod maski.
Spojrzał na mnie krzywo, po czym zastanowił się chwilę.
- Chcesz go tak zostawić? - zapytałam go. - Dokończ, co zacząłeś.
- To przypadkiem nie dotyczy też ciebie?
- Pójdę z tobą - wzruszyłam ramionami.

Od Raizo do Yuuko

Zdębiałem. To, co zobaczyłem, było co najmniej potworne. Jednak po chwili ogarnąłem się, przyjmując kamienną twarz.
Wyciągnąłem swoją kosę. Skoro już tu jestem, to zabiorę tą duszę. Jest to anioł, więc nie musiałem się zastanawiać, gdzie ją odesłać. Lekko zamachnąłem się kosą. Stanął przede mną mały chłopiec, z anielskimi skrzydłami. Całe jego życie przeleciało mi przed oczami. Uśmiechnął się, po czym zniknął.
Spojrzałem na ciało, a potem na dziewczynę trzymająca w ręku coś, co wyglądało na wątrobę. Zachowując pokerową twarz, odwróciłem się z zamiarem odejścia do auta.
Jednak poczucie, że zostawiam ciało chłopca na chodniku nie dawało mi spokoju. Nie ruszyłem się z miejsca. W głębi serca czułem, że nie powinienem tego tak zostawiać.
Usłyszałem chichot dziewczyny. Coś we mnie zawrzało, ale i tak nie ruszyłem się z miejsca. Nie chciałem.

Od Yuuko do Raizo

Ten dziwny chłopak wysiadł chyba z samochodu, który spowodował wypadek. Obejrzałam się i stwierdziłam, że nic nikomu się nie stało. Mimo tego kierowcy kłócili się ze sobą, jakby zaraz miał nastąpić koniec świata. Co za głupota.
Zerknęłam kontem oka na nowego. Wpatrywał się w anioła, zastanawiając się nad czymś. Wyglądał, jakby wahał się, co zrobić. Urocze, najwyraźniej lubi dzieci.
Skoro on najwyraźniej nie zamierzał, wbiłam rękę w małe ciałko i, yhm... Wyciągnęłam pewien organ wewnętrzny, tym samym kończąc jego cierpienia. I po sprawie. Potrząsnęłam dłonią, chlapiąc na wszystkie strony kroplami krwi. Spojrzałam na ciemnowłosego.

Od Hotarou

Nie miałem zielonego pojęcia, co się właśnie stało. Zdziwiło mnie też to, że chłopak, który spowodował stłuczkę, tak po prostu zostawił auto i sobie poszedł. Ale po chwili przestało mnie to interesować. Widziałem wiele wypadków.
Mimo, że nadal czułem, iż ktoś mnie śledzi, odwróciłem się i ruszyłem znów zielonym parkiem.
Myśl o dziwnym zachowaniu kierowców nie dawała mi spokoju aż do dojścia na dach, na którym zwykle siedziałem. Na chwilę zapomniałem o całym wydarzeniu, gdy jadłem schowaną przeze mnie w pobliżu gruszkę. Jednak z drewnianego daszku było doskonale widać, co się działo na owej ulicy. Stamtąd wszystko sobie oglądałem, mimo, że nie widziałem nic nadzwyczajnego w tym wydarzeniu.

Od Raizo

Wkurzony uderzyłem w kierownicę, przeklinając samego siebie. Jak głupi uderzyłem w samochód przede mną, mimo, ze to co zobaczyłem, powinno być dla mnie normalne.
Martwy anioł. A raczej ledwo żywy, bo bym wiedział o jego zgonie. Nieczęsty widok. Jednak to, że był to mały chłopiec wprawiło mnie w osłupienie.
W końcu ogarnąłem się i wyszedłem z auta. Nie zwróciłem uwagi na kierowcę, któremu rozbiłem samochód. Podszedłem do miejsca zdarzenia.
Jakaś dziewczyna klęczała przy aniele. Nie wyglądała na poruszoną, wręcz przeciwnie, na zaciekawioną.
- I tak umrze.- powiedziałem, zerkając na chłopca.- Już czuję, jak jego dusza powoli się oddziela
- Jak miło, że nie muszę się fatygować.- powiedziała dziewczyna, jakby z ulgą. Czyżby zastanawiała się nad zabójstwem?
Uklęknąłem nad ciałem. Jedenaście lat, najprawdopodobniej z klanu Mirai. Ponoć ma on jakieś zatargi. I widać tego efekty.
Miałem zamiar zaczekać, aż sam umrze, jednak coś w moim opanowaniu ruszyło mnie. Może zawołać pomoc? Ale przecież w pracy Żniwiarza chodzi tylko o dusze..

Od Yuuko do Hotarou

Przyjrzałam się zamieszaniu i ze zdziwienia zachwiałam się na murku. Na budynku obok, za skrzydła powieszony został anioł, cały we krwi. Tuż obok widniał napis ze szkarłatnej cieczy. 
Zwykli, nie naznaczeni ludzie nie mogli tego widzieć, jednak podświadomie odczuwali niepokój i zerkali w stronę makabrycznej sceny. 
Użyłam metody, za pomocą której odnalazłam Hotarou i stworzyłam powietrznego ptaka, który będzie go pilnował i powiadamiał o jego położeniu. Znaczy się, trudno stwierdzić, czy to ptak. No bo jest niewidzialny. Ale myślę, że to ptak. Chyba... Nieważne. 
Kiedy już byłam pewna, że cel mi nie ucieknie, zeskoczyłam na ziemię z wysokiego budynku. Każdy inny w tym momencie zakończył by swój żywot, albo przynajmniej zostałby ranny, zależnie od rasy, jednak ja, zjawa byłam inna. Wylądowałam miękko, niczym kot i podleciałam do rannego. Jeszcze żył. Cierpiał. 
Przyjrzałam się mu, starając nie zwracać uwagi na paskudną dziurę w brzuchu. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że anioł był chłopcem w wieku mniej-więcej jedenastu lat. Duże, piwne oczy w kształcie migdałów otworzone były szeroko. Usta otwierały się i zamykały w niemym błaganiu o litość. Może powinnam go zabić? 

Od Hotarou do Yuuko

Raczej nie sądziłem, że po czymś takim to "coś" sobie pójdzie. Trochę denerwowało mnie to, że mnie śledzi, lecz udawałem, że mam na to wywalone.
Wstałem i zeskoczyłem z dachu. Mój wzrok szybko wędrował z jednego punktu do drugiego, szukając zajęcia. Przechodząc parkiem pogłaskałem jakieś kundelka. Jest takim samym wyrzutkiem jak ja...
Wciąż wyczuwałem obecność tajemniczej osoby, ale przestałem zwracać na to uwagę. I tak nie mogłem z tym nic zrobić. Wiedziałem, że porusza się wraz ze mną, ale mu to chyba nie bardzo przeszkadzało, że o nim wiem..
Przeskoczyłem przez murek i stanąłem przed ulicą. Nie wiem, czemu, ale lubiłem przyglądać się jeżdżącym samochodom. Może przypominały mi klan? W końcu tam wszyscy bawili się takimi rzeczami.
Nagle jeden z samochodów uderzył w drugi, jadący przed nim. Cały ruch gwałtownie się zatrzymał, i jakby odruchowo wszyscy spojrzeli w miejsce huku.

Od Danielle do Ayi

Trudne przede wszystkim dla ciebie - powiedziałam.
Niski stolik do kawy nie dodawał mi wiele wzrostu, więc siedząc na nim byłam dużo niższa od Ayi. Dlatego wstałam, ale nie poprawiło mi to humoru, ponieważ za anielicą stał chłopak w zielonym krawacie, któremu sięgałam najwyżej do brody.
Byłam niskiego wzrostu. Osoby spotkane na ulicy często brały mnie za dziecko, co niezmiernie irytowało. Niczego nie poprawiał fakt, że miałam wręcz nienaturalnie duże oczy i małe usta. Poza tym, swoje białe włosy lubiłam wiązać z tyłu wstążką na kokardę. Ale podobno uśmiech miałam cokolwiek przerażający.
- Chłopak wyglądał jak ktoś, kogo wcześniej znałam, ale nie pamiętam kto. Może też był aniołem. Miał niebieskie oczy, podczas gdy te twojego brata były zielone. A ja za to mam dziurę w pamięci i nie potrafię niczego sobie przypomnieć - przerwałam na chwilę, aby odetchnąć. - Zadowolona? Teraz ja domagam się wyjaśnień.
- Nie możemy powiedzieć ci wszystkiego - nadal wpatrywała się w moją twarz, jakby chciała wyczuć, czy kłamię. Bez powodzenia, bo to, co mówiłam było czystą prawdą. A, że ten jej wzrok i arogancja zaczynały już mnie denerwować, podniosłam dumnie głowę.
- Chyba nie oczekujesz, że po tym wszystkim tak po prostu sobie pójdę?
- Skądże. Ale muszę przemilczeć pewne sprawy związane z klanem.
- Ja nie należę do żadnego, dla nikogo nie pracuję i nikomu obecnie nie pomagam. Tobie też nie pomogę, jeśli nie wytłumaczysz mi, o co tu chodzi.
- Ja sama nie rozumiem pewnych rzeczy - Aya zawahała się na moment. - Ale głównymi podejrzanymi są demony. Ostatnio stosunki między nami znacząco się pogorszyły.
- Coo? - odezwał się chłopak, dotychczas w milczeniu słuchający naszej wymiany zdań. - Kiedy!?
- Ostatnio... Trochę pokłóciłam się z przyszłą głową Kuroi... - odwróciła wzrok. - Tak jakby groziłam jej wojną i w ogóle...
- No to masz przerąbane! - oznajmiłam i uśmiechnęłam się szeroko.
Dziewczyna była zbyt zajęta nerwową zabawą palcami, żeby to zauważyć, ale Zielony Krawat wzdrygnął się i zapytał:
- Ile ty w ogóle masz lat?
- Siedemnaście! A co? - udałam, że nie rozumiem i uśmiechnęłam się jeszcze raz, tym razem niewinnie, a przynajmniej chciałam, żeby tak wyszło.
- Cz-czekaj – zająknął się. - To znaczy, że jesteś ode mnie starsza?
- No.
- Moja pani! - w holu pojawiła się nagle służąca.- Pani Haru... - wydyszała. - To... Się zaczyna!

Aya?
 Błagam, tylko nie przesadzaj. Wolałabym, żeby Haru nie mogła niechcący zniszczyć planety przez jedno kichnięcie. Ok? Bo czasami masz skłonność do przesady (obie mamy... xD) Ok?

piątek, 29 maja 2015

Od Ayi do Danielle

Przez pokój przeszła Rei z dziewczyną na rękach. Zorientowałam się że to Haru, najwyraźniej bardzo cierpiała. Nie miałam czasu by się nią zajmować.
- Kto to...- Danielle zaciekawiła obecność Haru.
- nieważne, kontynuując...- wzięłam głęboki wdech - czy widziałaś coś? Kogoś podejrzanego albo coś? - byłam bardzo zdeterminowana, musiałam znaleźć mordercę Yuukiego.
- wiem, że to trudne, ale...

Od Rei

Przemiana Haru się zaczęła. W każdym momencie z jej pleców mogły wyrosnąć skrzydła. Podbiegłam do niej i wzięłam na ręce po czym zniknęłam. Pojawiłam się chwilę później obok Ayi. Zauważyłam że z kimś rozmawia więc gestem wytłumaczyłam sytuację i poszłam do drugiego pokoju. Położyłam dziewczynę na łóżku, plecami do góry i usiadłam obok. Było mi przykro że o mnie nie wie, ale teraz ważniejsza była pomoc. Wzięłam z półki leki i podałam jej.

Od Danielle do Ayi

Dziewczyna wyglądała, jakby została wyprana z jakichkolwiek uczuć, ale czułam, że tak naprawdę jej zdeterminowana, aby znaleźć mordercę. Wzdrygnęłam się lekko, kiedy przewiercała mnie tym swoim wzrokiem dzikiego zwierzęcia.
- A nie mogłabyś się najpierw przedstawić? - powiedziałam wyzywająco, krzyżując ręce i siadając na stole.
- Nazywam się Aya Mirai, jestem głową klanu Mirai - odpowiedziała z powagą, a w jej oczach zapaliły się iskierki dumy, na moment przeważając nad smutkiem.
- Klan... - wymamrotałam. - I pewnie też jesteś aniołem?
- Tak - pokiwała twierdząco głową. - A ty?
- To teraz nieistotne - uciekłam wzrokiem w bok. Moja rasa jest obecnie bardzo rzadka, choć nie tak jak zjawy. Z powodu krwawej przeszłości, wampiry są teraz wyrzutkami. Uważam, że to głupie. Jak można od razu nienawidzić kogoś, kogo się nie zna? Ale mimo swoich przekonań, wolę się nie zdradzać. - Kim właściwie był ten chłopak? - zmieniłam temat.
- Moim bratem... - odparła ze smutkiem. Widocznie guzik obchodziło ją to, jakiego gatunku jestem. Najwyraźniej też nie domyśliła się tego, bo zwyczajnie prawie nie pamięta o naszym istnieniu. Jesteśmy tematem tabu. Nikt nie spodziewałby się, tak po prostu spotkać na ulicy wampira.
- Aha, domyśliłam się. Coś jeszcze?

Od Yuuko do Hotarou

Skakałam po dachach i zręcznie manewrowałam pośród ludzi na targu. Oczywiście, mogłam przelecieć ponad ich głowami, ale wtedy nie byłoby to takie ciekawe. Musiałam tylko pilnować chłopaka. Moja pieczęć nie pozwalała mi na nieposłuszeństwo wobec zaklinającego. 
Z ciekawością przyglądałam się chłopakowi, zapamiętując takie szczegóły jak jego ruchy, kiedy kradł jedzenie ze straganów oraz zachowanie, kiedy rozmawiał ze sprzedawcami. Zapisywałam sobie w pamięci to, jakie rzeczy kradł i od jakich ludzi, a także trasę, jaką pokonał. 
Po jakimś czasie chłopak wszedł w mniej uczęszczane, wąskie alejki i wszedł na dach budynku po drabinie przymocowanej do ściany. Usiadł, opierając się plecami o murek, ogradzający płaski dach i wyjął z torby wszystkie swoje zdobycze. Kiedy już ułożył je na dzisiejszej gazecie, wziął do ręki jabłko i ugryzł je. 
Z zaskoczeniem pomyślałam, jak dawno nie miałam w ustach żadnego owocu. Nie do końca wiedząc, co robię, zwędziłam ze stosiku gruszkę i przykucnęłam na murku, kilka metrów dalej. 
- Jesteś jakimś zwierzęciem? - zapytał Hotarou.
Tak, jestem psem rodziny Kuroi - pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos. Nie zamierzałam go poprawiać. 
Chłopak wzruszył ramionami, i poturlał w moją stronę truskawkę. Musiał zorientować się, gdzie jestem dzięki mojemu głośnemu chrupaniu. Nie miałam nic przeciwko temu, więc chwyciłam owoc i łapczywie wpakowałam sobie do ust. W ramach podziękowania rzuciłam w niego torebką suszonego mięsa. 
- Ehm... Dzięki - podrapał się po głowie metalową ręką. - Dziwny jesteś... Ktosiu. A teraz sobie idź. Sio - zrobił ręką gest, który najprawdopodobniej oznaczał, że mnie wygania. 
Oczywiście, ani myślałam się go słuchać. 

czwartek, 28 maja 2015

Od Hotarou do Yuuko

- Mam cię. - powiedziałem, trzymając coś, jakby rękę. Udałem że spałem, i poskutkowało. Co prawda nie widzę tej istoty, która mnie śledziła, ale to mi nie przeszkadza. Niektóre z moich mechanicznych części potrafią wykrywać czyjąś obecność. Tak jak na przykład ręka, którą właśnie przytrzymuję szpiega.
-Dlaczego mnie śledzisz? - spytałem. Ale nie uzyskałem odpowiedzi. Albo nie mogłem jej usłyszeć, albo istota w ogóle nie odpowiedziała. Nagle, ta "ręka" zaczęła się wyrywać. Lekko spanikowałem, a ona wyczuła ten moment. Puściłem rękę, a powiew wiatru oświadczył mi, że szpieg znów się schował. Przekląłem pod nosem. Nie udało mi się ponownie go odnaleźć. Zaprzestałem poszukiwań i udałem się na targ.
Oczywiście nie miałem żadnych pieniędzy. Zagadywałem sprzedawców losowym tematem, i ukradkiem chowałem coś do kieszeni. Jakie szczęście, że nie ma tutaj tylko samych supermarketów... Dzięki temu jeszcze żyję.

Od Five

- N-nie chcę się wtrącać w sprawy rodzinne.. - powiedziałam, spoglądając to na Haru, to na dziewczynę, podającą się za jej siostrę. Rozejrzałam się.
Jedna z sarn podeszła do mnie i skinęła na mnie głową. Wiedziałam, o co jej chodzi.
- Nie mogę tu dłużej zostać... - powiedziałam cicho. Za dużo kontaktu z człowiekiem, lub innymi osobami, nie będącymi duchem lub zwierzęciem, mogło się źle skończyć.
- Co? Czemu??- Haru spojrzała na mnie z niepokojem.- Co się stało?
- Nie może tu zostać. - powtórzył anioł. - Jest duchem. Zakładam, że dość długo z nią przebywałaś. Widzisz?
Dziewczyna pokazała Haru na moje lekko zaznaczone uszy. Zaczęło się. Musiałam uciec.
- N-nie rozumiem!!- powiedziała Haru.
- I'm dłużej z wami przebywam... - urwałam. Nie chciałam doznać takich konsekwencji..- Tym bardziej upodabniam się do zwierząt... Jestem leśnym duchem...
~~~
- JESTEŚ CZYM?! - cała ta sytuacja sprawiła, że przestałam wierzyć w cokolwiek. Po pierwsze stworzenia takie jak leśne duchy nie istnieją, prawda? Po drugie kim jest dziewczyna podająca się za moją siostrę i czego ode mnie chce?! Rozejrzałam się po polanie. Nagle wszystko zaczęło się rozmazywać, a moje plecy zaczęły boleć prawie jak gdyby ktoś właśnie wyrywał mój kręgosłup. Okropny ból sprawił, że upadłam na ziemię i zaczęłam się trząść. Spojrzałam na niewyraźną sylwetkę dziewczyny w opasce. Powiedziała coś w dziwnym, nieznanym mi dotychczas języku, ale o dziwo zrozumiałam fragment jej wypowiedzi. "Zaczęło się, musimy się pospieszyć". Nie miałam pojęcia o co jej chodziło. Dosłownie chwilę później zupełnie straciłam przytomność.
~~~
Przyglądałam się Haru. Rzeczywiście, działo sie z nią coś złego. Jednak nie mogłam jej teraz pomóc. Tajemnicza dziewczyna spojrzała na mnie i kiwnęła. Wiedziałam, że mnie rozumie, i że pomoże Haru. Więc odeszłam, a za mną dwie sarny. Musiały wiedzieć, że nic mi nie będzie.

środa, 27 maja 2015

Od Gona do Danielle

Ocierając łzy z twarzy podszedłem do drzwi. Stała w nich ta sama dziewczyna, która jeszcze niedawno była świadkiem śmierci Yukkiego. Wyglądała na nieco rozkojarzoną ale nie przejęło mnie to specjalnie.
- Pewnie przyszłaś z nami porozmawiać? Eh...- wzięłem głęboki wdech - Aya czeka na ciebie w przedpokoju.... - zaprosiłem dziewczynę do środka i poprowadziłem do małego pokoiku w którym na sofie siedziała wciąż lekko trzęsąca się Aya.
- Mamy gościa...- odpowiedziałem głosem podobnym do zombie po czym sam usiadłem na fotelu obok Ayi.
- Chyba byłaś świadkiem naszej małej katastrofy.... - widziałem że Aya z całych sił stara się powstrzymać od płaczu i zachować spokojną postawę. - mówiłaś, że wydaje ci się, że już widziałaś gdzieś mojego brata? - zaciekawiona Aya wzięła do ręki filiżankę z zieloną herbatą. - czy możesz opowiedzieć nam coś więcej? - brunetka przeszyła Danielle grobowym spojrzeniem.

Od Danielle do Ayi

Wzdrygnęłam się, słysząc słowa dziewczyny i skierowałam wzrok w jej stronę.
- Możesz powtórzyć? - zapytałam, zdezorientowana.
- Kim jesteś i czy potrzebujesz pomocy? - powtórzyła brunetka, przyglądając mi się
- Aha... - wyciągnęłam rękę, aby odgarnąć włosy z twarzy. - Nazywam się Danielle, mam wprowadzić się do domu obok. Co tu się stało?
- Nie wydajesz się być bardzo zdziwiona - zauważył rozczochrany chłopak w zielonym krawacie.
- Jestem zdziwiona... Widziałam już wcześniej równie makabryczne sceny, ale nigdy z udziałem aniołów.
- I nie masz z tym nic wspólnego? - upewniła się dziewczyna, hamując płacz.
- Ja... - zawahałam się. - Ja nie sądzę...
- Jak to "nie sądzisz"!? - zdenerwował się chłopak. - Żartujesz!?
- Chyba ty! - zirytowałam się. - Po prostu mam wrażenie, jakbym już kiedyś go spotkała...
 Podniosłam walizki i ruszyłam w stronę domu stojącego na prawo od rezydencji.
- Zaraz wrócę, dobra?
Wróciłam po dziesięciu minutach, z kluczem zawieszonym na szyi. Na bramie i chodniku dookoła nadal widać było ślady krwi, ale napis na murze został zmyty. Najwyraźniej brunetka i rozczochraniec zabrali ciało i weszli do środka. Ponieważ nie miałam lepszego pomysłu, popchnęłam otwartą bramę, a następnie podążyłam chodnikiem, aż znalazłam się pod drzwiami rezydencji. Zapukałam i odeszłam parę metrów

Aya? Mały brak weny...

Od Ayi do Danielle

- Yuk-ki? - teraz byłam już pewna, że mój młodszy brat nie żyje. Podbiegłam do martwego ciała, zdjęłam je z bramy i położyłam na ziemi.
- Yukki....- spojrzałam na chłopca ze smutkiem. Przez moją głowę przeszło wiele negatywnych myśli. Dlaczego on? Czy to wina klątwy? A może demonów? Czy będę następna? Czy nasz klan wciąż jest bezpieczny? Czy Haru da radę nam pomóc, a może ucieknie? Wszystkie te negatywne scenariusze pojawiały się przed moimi oczami i znikały. Wiedziałam, że ten kto to zrobił zapłaci za swoje grzechy. Ktoś, kto zadarł z moją rodziną musi zostać ukarany. Może i nie jesteśmy potężnym klanem, ale gdy chodzi o rodzinę potrafimy skutecznie walczyć. Jeszcze raz przyjrzałam się twarzy Yukkiego. Widać było na niej panikę. Nie mogłam znieść tego widoku więc odwróciłam się w stronę Gona i nieznajomej.
- Dzisiaj w nocy wyprawiamy uroczysty pogrzeb.... a od jutra rozpoczynamy poszukiwania sprawcy.... - na twarzy zazwyczaj wesołego chłopaka w zielonym krawacie pojawił się teraz dziwny, smutny i zażenowany odcień. To był pierwszy raz kiedy widziałam swojego przyjaciela w takim stanie. Skierowałam swój wzrok na dziewczynę która wciąż stała w osłupieniu.
- Kim jesteś? Potrzebujesz pomocy? - chciałam jakoś wyrwać ją z dziwnego transu w którym zdawała się być uwięziona.

Od Danielle do Ayi

Gdzieś w głębi mojego umysłu słyszałam słowa ciemnowłosej dziewczyny, ale od razu o nich zapominałam. Wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w martwego anioła. Czułam zapach jego krwi, ale nie kusiło mnie, aby jej spróbować. W ogóle bałam się ruszyć, aby nie zgubić tego niejasnego, ulotnego uczucia. Starałam się odszukać w pamięci odpowiednie wspomnienie, ale nie potrafiłam.
Minęła chwila, zanim zorientowałam się, że chłopak jeszcze żyje. Moje wampirze zmysły zauważyły, że żyła na szyi nadal lekko pulsuje. Może się ocknie? Może za chwile otworzy swoje oczy w kolorze nieba? 
Zaraz, chwila. Dlaczego tak pomyślałam? To dziwne, bo chociaż byłam pewna, że nigdy go nie widziałam, było w nim coś znajomego. 
Nagle chłopak poruszył się i kaszlnął krwią. Jęknął coś, po czym otworzył oczy, a ja z rozczarowaniem stwierdziłam, że są zielone. Następnie anioł z powrotem zawisł bezwładnie, ze skrzydłami przymocowanymi do bramy. To był jego koniec.

wtorek, 26 maja 2015

Od Ayi do Danielle

Z szoku wybudził mnie dźwięk spadających walizek. Wstałam, wciąż się trzęsąc i otarłam łzy z twarzy. Głowa klanu nie powinna płakać, tego uczył mnie ojciec. Przyjrzałam się uważnie nieznajomej. Przez ułamek sekundy myślałam że to Haru, ale się myliłam. Dziewczyna była wręcz niepokojąco blada. Przyglądała się z przerażeniem ciału chłopca.
- W-wybacz....k-kim j-jesteś? - starałam się odzywać jak na ważną osobę przystało ale byłam w zbyt dużym szoku.
- N-nie powinnaś...b-była tego widzieć...t-to... - nie mogłam nawet spojrzeć w stronę bramy nad którą unosił się metaliczny zapach krwii. Skupiłam swoją uwagę na nieznajomej.

Od Danielle

Wyskoczyłam z pociągu na peron i uśmiechnęłam się szeroko. To miasto, w którym zacznę nowe życie, bez żadnych niewygodnych konfliktów i problemów. Rozejrzałam się po brudnym peronie i westchnęłam z zachwytu, po czym pomaszerowałam do wyjścia, trzymając za uchwyty dwie walizki. Uważałam, że nikt nie podejrzewałby mnie o wybór takiego miejsca zamieszkania. 
Biegłam przez miasto, zręcznie unikając zderzenia z przechodniami. Szukałam domu na przedmieściach, który kupiłam za nieuczciwe zarobione pieniądze. 
Nagle zatrzymałam się. Moim oczom ukazała się makabryczna scena rodem z horroru. Ciało anioła, chłopca, całe we krwi, zwisało bezwładnie z bramy. Tuż obok, na murze, widniał napis z czerwonej posoki. 
Wypuściłam z rąk walizki i poczułam, jak uginają mi się kolana. Czułam coś dziwnego, znajomego.

???

Aya

Po wyjściu dziewczyny po zirytowana rozłożyłam skrzydła i zniknęłam. W klanowej willi czekał na mnie Gon, pewnie jak zwykle z kubkiem ciepłej herbaty i idiotycznymi żartami. Niestety dzisiaj nie miałam humoru żeby się z nim kłócić. Po chwili stałam już przed dużym domem. Tak jak myślałam, mój zaufany przyjaciel czekał już na mnie z herbatą i szerokim uśmiechem na twarzy.
- Hey! Aya! Jak poszły negocjacje?
- Wybacz, nie mam ochoty o tym rozmawiać... - minęłam chłopaka zabierając z jego ręki napój i  udałam się do swojegp biura. Nie było ono zbyt duże, po prostu przeciętny pokoik, duże biurko, kilka krzeseł i komputer. Jedyne na co teraz liczyłam to to, że za chwilę wejdzie tu Rei i przyprowadzi Haru. Dobrze wiedziałam że nasz klan nie ma szans z najlepszym klanem demonów, ale miałam dość bycia prześladowaną. Klątwa była naszym wystarczającym zmartwieniem. Nagle przez drzwi wbiegł Gon.
- Y-Y-Yukki.... - tylko tyle był w stanie powiedzieć. Brzmiało to tak, jakby coś stało się mojemu młodszemu bratu.
- Co się stało?! - zaniepokojona próbowałam wyciągnąć informacje od chłopaka który co chwila potykał się o schody.
- Y-Yukki...... - nastała chwila ciszy po której Gon w końcu dokończył, prawie szeptem - Yukki nie żyje.... - chłopak spojrzał na podłogę unikając mojego wzroku. Wiedział jak ważny był dla mnie mój brat.
- J-Jak?! - szybko zbiegłam na dół by zobaczyć ciało chłopca z białymi skrzydłami splamionymi krwią wiszące przy bramie. Obok jego własną krwią napisano ostrzeżenie.
- Y-Yukki...- zaczęłam płakać. W tym momencie straciłam nadzieję. Upadłam na ziemię i nie miałam zamiaru wstawać.

Od Sayuri do Ayi

- Nie - powiedziałam ostro. - To ty otwórz oczy. I mówię ci to nie jako demon, ale jako człowiek: przestań wreszcie marzyć i ufać wszystkim tak bezgranicznie.
- Chcesz wojny?! - krzyknęła anielica.
- Nie zmieniaj tematu - zirytowałam się. - I obwiniaj nas za konflikty w twoim klanie!
- Mój klan nie jest taki!
- To ty tak myślisz - wstałam i odwróciłam się na pięcie, po czym wyszłam, trzaskając drzwiami. Na klatce schodowej spotkałam Aratę, jednak nie byłam w nastroju do wymiany jakichkolwiek uprzejmości, więc po prostu go zignorowałam. Musiałam teraz odwiedzić ojca i zdać sprawozdanie z rozmowy.

Aya?

Od Ayi do Sayuri

- Nasz klan jest wyjątkowy...akceptujemy wszystkich którzy potrzebują pomocy... nieważne czy to anioły, demony, mieszańce czy ludzie ... - powoli zaczynała mnie denerwować dziewczyna i jej pewność siebie. Miałam tylko nadzieję że Rei znalazła już Haru i pomogła jej uciec. Ta dziewczyna nie była zwykłym mieszańcem. Była córką najpotężniejszej anielicy i władcy demonów. Niestety, tego nie powiedziałam już Sayuri, ponieważ mogło to być niebezpieczne dla Haru. Najważniejsza była teraz spokojna negocjacja.
- Rozumiem, że demony i anioły nie powinny trzymać po tej samej stronie, ale dziewczyna z tego zdjęcia jest żywym dowodem na to, że można to zmienić! Powinnyśmy rozpocząć nową erę w której te dwie rasy żyłyby w pokoju! Ilu niewinnych musi jeszcze zginąć żeby otworzyć wam oczy?! - z całej siły uderzyłam w stół, łamiąc go. Było mi wstyd że tak bardzo mnie poniosło, ale zachowałam zimną krew.
- Proszę cię, w ten sposób możemy naprawić to, co zostało zrujnowane w przeszłości... potrzebuję tylko pokoju... - jeszcze raz spojrzałam na Sayuri czekając na jej reakcję.

Od Sayuri do Ayi

Przyjrzałam się uważnie dziewczynie na zdjęciu. Miała różowe włosy i dziwne oczy, uśmiechała się łobuzersko. Nie wyglądała na kogoś wprawionego w zabijaniu.
- Mieszaniec, hm? - zapytałam, unosząc jedną brew. - Wybacz, nic nie wyczuwam. Nie rozumiem też twojej ekscytacji. Mieszańce poza klanami nie są rzadkie.
- Ona jest wyjątkowa. Łączy sobą twoją i moją rasę. 
- Nie jest demonem czystej krwi, więc nie będzie mogła używać pewnych umiejętności zarezerwowanych wyłącznie dla demonów czystej krwi. Nie powinnaś być taka pewna siebie. 
- A ty nie powinnaś nas lekceważyć. 
- Jej dołączenie z pewnością nie było proste. Nie sądzę, żeby anioły czystej krwi tak po prostu zgodziły się na przyjęcie pół demona. Z doświadczenia wiem, że gardzicie wszystkim, co jest w jakiś sposób z nami związane. Po za tym, aniołku, ona jest tylko jedna. Podejrzewam też, że nie ma kompletnie żadnego doświadczenia w walce. I przypominam, że mieszańcom panowanie nad mocą nie przychodzi tak łatwo. 
- To się jeszcze okaże.
- Brzmisz tak, jakbyś chciała wypowiedzieć nam wojnę. 
- Jeśli nie będziesz współpracować...
- Szantaż? To się nie uda. Ja też mam parę asów w rękawie. 

Aya?

Od Ayi do Sayuri

Zaciekawiła mnie postawa dziewczyny. Niestety, musiałam boleśnie uświadomić ją o zmianie która niedawno zaszła w naszym klanie.
- Wybacz, że atakuje waszą dumę ale na chwilę obecną z nami nie wygracie... - spojrzałam na nią dumna z siebie. Niestety Sayuri najwyraźniej mi nie wierzyła, potrafiłam wyczytać to z jej twarzy.
- Nie wierzysz mi, co? Jednak zapewne wiesz już o...- w tym momencie zatrzymałam się na chwilę i wyjęłam z kieszeni zdjęcie różowowłosej dziewczyny o żółtych oczach.
- Haru Shirai, córka Myu Mirai, członkini naszego klanu która miała związek z demonem za co została wyrzucona zanim urodziła córkę... - spojrzałam jeszcze raz na dziewczynę. - pół demon i pół anioł, dzisiaj jej moc się przebudziła... pewnie też to wyczuwasz, jest niebezpieczna i co najważniejsze, jest częścią NASZEGO klanu.... - posłałam Sayuri szyderczy uśmiech - co teraz? Pomożesz nam czy nie?

Od Sayuri do Ayi

Pokiwałam głową w zamyśleniu. Wbrew pozorom podchodziłam do tego na poważnie, w końcu od tego zależała przyszłość mojego klanu. Nie mogłam też narazić się ojcu.
- Powiedziałam już - odparłam, nie zmieniając wyrazu twarzy. - Nie wiem. Ostatnio wysłałam na tamten świat wiele osób, ale nie wiem, czy należały one do waszego klanu. Poza tym, nie wiem, co robią inny członkowie mojego klanu w wolnym czasie. To tak jakbyś poszła do prezydenta i zapytała się, kto napadł na bank. Zrobiłabyś tak?
- No, nie... - zawahała się dziewczyna. - Jednak jako przywódczyni klanu powinnaś coś o tym wiedzieć.
- Błąd - odparłam. - Choć może to wyglądać inaczej, jeszcze nie jestem głową klanu Kuroi. Prawdziwym przywódcą jest mój ojciec, ale on woli pozostawać w cieniu, tak więc na większość oficjalnych spotkań chodzę ja. 
- To znaczy, że powinnam się z nim skontaktować? - zapytała Aya, bezwiednie bawiąc się włosami.
- Nie, po prostu nie mogę podejmować samodzielnie żadnych ważnych decyzji. 
- Mogłabyś przejść do rzeczy i przestać wprowadzać mnie w błąd?
- Po prostu pomyśl dwa razy. zanim zaczniesz gadać o wojnie. O ile wasza rasa jest zwykle pokojowo nastawiona. o tyle nasza kocha wojnę. Jak to szło? Demon walki? A może wojny? Nieważne, na pewno znasz takie powiedzenie. 
- Sugerujesz, że jesteśmy słabi?
Odłożyłam pustą puszkę po coli i wyprostowałam się do pionu. Splotłam ręce i oparłam je o blat, po czym uśmiechnęłam się szeroko, po raz pierwszy, odkąd zaczęła się ta rozmowa. 
- Nie. Mówię, że to my jesteśmy silni.

Aya?

Od Yuuko do Hotarou

Czasami stałam tuż za chłopakiem, ale zwykle siedziałam na antenie i przyglądałam się mu z góry. Z ciekawością oglądałam szczegóły jego sztucznego ciała. Podziwiałam nienaturalnie świecące, niebieskie oczy i lśniące, idealnie śruby. O tak, historia tego chłopaka na pewno była ciekawa.
Oczywiście, nie znałam powodu, dla którego musiałam go obserwować. Takie informacje nie są potrzebne do śledzenia i nie wpływają na nic. Według Kazuyi. im mniej wiem, tym lepiej. 
Hotarou co jakiś czas odwracał się lub zerkał podejrzliwie na szare kamienice oraz samochody. Wyczuł moją obecność, ale nie mógł jej potwierdzić. Jako, że nie wierzę w rzeczy takie jak szósty zmysł. myślę, że podświadomie zauważał takie szczegóły jak lekko kołysząca się antena czy niewielki podmuch wiatru poruszający jego włosami. W końcu dzień był bezwietrzny. Mógł też usłyszeć słowa, których nie wypowiedziałam, będące pozostałościami po niegdyś potężnym klanie Aomiya. 
- Kto tu jest? - zapytał. Nie odpowiedziałam mu, więc wrócił do znęcania się nad puszką po coli, a po tym, jak skończył wykonywać tę niesamowicie ciekawą czynność, usiadł na płaskim dachu i oparł się plecami o komin, po czym zasnął. 
Zaciekawiona. zeskoczyłam z anteny i podeszłam bliżej do wyrzutka. Chcąc zobaczyć z bliska elementy sztucznej szczęki, odgarnęłam mu z twarzy ciemne włosy. Nagle chłopak otworzył oczy i przyjrzał mi się przenikliwym wzrokiem. Zamarłam. Byłam pewna, że jestem niewidzialna, ale Hotarou chwycił mój nadgarstek. 
- Tu jesteś - powiedział. - Mam cię. 
Materiał, z którego została wykonana jego sztuczna ręka nie pozwalał mi na to, więc po prostu stałam i czekałam. Z zażenowaniem pomyślałam o tym, że zawiodłam. Na szczęście jeszcze nie wszystko było stracone, bo ze słów chłopaka wywnioskowałam, że nie może mnie zobaczyć. Zaniepokojona pomyślałam o kajdankach ograniczających moją moc. 

Hotarou?

Od Haru do Five

-Rozumiem... nieważne... dzisiejszy dzień jest po prostu strasznie dziwny... - westchnęłam i jeszcze raz spojrzałam na rzekę. Moje oczy wciąż były błękitno czerwone. Przyjrzałam się uważnie, przez ułamek sekundy dostrzegłam tajemniczą ludzką sylwetkę ze skrzydłami.
- Five! - krzyknęłam by ostrzec ją przed ewentualnym zagrożeniem. Niestety chwilę później oślepiło mnie jasne światło. Kiedy odzyskałam wzrok zobaczyłam zaniepokojoną Five i dziewczynę z opaską na oku otoczoną przez zwierzęta. Nie były one jednak agresywne, lecz przytulały się do dziewczyny która je głaskała. Na jej plecach widać było białe, wręcz anielskie skrzydła.
- Co do....kim ty.... - próbowałam czegoś się dowiedzieć ale nie miałam odwagi zapytać jej na głos.
- Przepraszam że was przestraszyłam...- nieznajoma spojrzała w naszą stronę. - Przyszłam po Haru. Chcę zabrać ją do domu...- dziewczyna najwyraźniej nie należała do odważnych. Mówiła cicho i każde słowo wypowiadała po chwili namysłu.
- Kim jesteś i co masz na myśli przez "dom"?! - najwyraźniej zareagowałam zbyt brutalnie, dziewczyna zaczęła się trzęść.
- J-j-jestem... R-Rei M-mirai.... j-jestem t-twoją m-młodszą s-siostrą... - ostatnie słowa dziewczyny ledwo usłyszałam.
- s-s-siostra?! - nigdy nie miałam w rodzinie nikogo innego niż moja mama. Ojciec zmarł po moich narodzinach. Ktoś kto podawał się nagle za moją młodszą siostrę wydawał mi się wręcz dziwny.
-T-tak... chcę zabrać cię do domu... teraz nie jesteś już bezpieczna... - dziewczyna rozejrzała się po polanie - musimy się spieszyć....
- umm... Five? - zaniepokojona i rozkojarzona próbowałam uzyskać pomoc od Five.

poniedziałek, 25 maja 2015

Od Hotarou do Yuuko

Ze złością kopnąłem puszkę po coli, leżącą na jakimś dachu. Byłem mega wkurzony. Od tygodnia szukam pracy, ale jak zwykle mnie nie przyjęli. Wyrzutek- Przecież nie mogą kogoś takiego zatrudnić! Żałosne.
Usiadłem na daszku i spojrzałem w niebo. Nikt mi teraz już nie pomoże. Jestem tym złym. Jestem tym, który zawinił. Nawet moja nadopiekuńcza matka nie chce mnie widzieć na oczy. Ojciec gdyby mnie teraz zobaczył... " Nie potrzebuję w moim domu osoby, która tak zhańbiła nasz klan'' to były jego ostatnie słowa, które usłyszałem.Niedługo potem wyprowadziłem się.
Popatrzyłem na moją mechaniczną rękę. Zrobiona z tytanu, była teraz jedyną moją dumą, tak, jak reszta mojego mechanicznego ciała. Uśmiechnąłem się i znów spojrzałem na księżec. Był w pełni. W takich chwilach zupełnie odpływałem, dając się ponieść myślom. O tym, jakby to było, gdybym nadal był w klanie. O tym, że nic nie miało miejsca, i nadal mogę się cieszyć rodziną...
Nagle, gdy tylko zacząłem zanurzač się w tej krainie rozmyślań, usłeszałem coś, co brzmiało jak cichy szept, jednak nim nie było. Odwróciłem się, lecz zobaczyłem tylko poruszaną lekkim wiatrem antenę. Wstałem i zacząłem się rozglądać.
- Kto tu jest?- spytałem przestrzeń. Nikt nie odpowieział. Wzruszyłem ramionami i usiadłem.
Przez cały wieczór miałem dziwne przeczucie, jakby ktoś mnie śledził. Jednak nikogo nie było w pobliżu. Chyba.

Od Yuuko do Hotarou

Ściany w pomieszczeniu były nieskazitelnie białe. Kontrastowały z nimi żelazne kraty w oknie i jedyny mebel - drewniane krzesło stojące pod ścianą. Z góry świeciła lampa z podłużną żarówką, dając białe światło. W powietrzu czuć było wilgoć.
W pokoju, na krześle siedziałam ja, Yuuko. Wyobrażałam sobie, że moja biała skóra zlewa się z kolorem ścian, podczas gdy czarne włosy i ubranie są nadal doskonale widoczne. Nie mogłam zrobić nic więcej, ponieważ ręce i nogi miałam związane. Mogłam tylko myśleć i czekać. 
Nagle zaskrzypiały zawiasy drzwi z jasnego drewna. Otworzyły się, a do środka wszedł dorosły mężczyzna z papierosem w ustach. 
- Panie Kazuya!... - powiedziałam przez maskę, wyrywając się do przodu, niestety bezskutecznie. - Czy mogę już wyyyjść? 
- Yuuko - odezwał się. - Mam dla ciebie zadanie. 
- Nie mogę się doczekać! - przechyliłam głowę i zamknęłam oczy, aby pokazać mu, że się uśmiecham. Gdybym tylko mogła, rozszarpałabym go na strzępy, a on doskonale o tym wiedział.
- Osobą, którą musisz obserwować jest Hotarou, wyrzutek z klanu Nagase - pokazał mi zdjęcie, następnie zaciągnął się dymem i wdmuchnął go do pokoju, po czym podszedł do mnie i rozwiązał grube sznury krępujące moje ruchy. Niestety, nadal miałam na rękach kajdanki, i to nie takie zwykłe. Chcąc nie chcąc musiałam go słuchać, więc skierowałam się w kierunku drzwi, otworzyłam je, wyszłam i zamknęłam cicho. Wyszłam z nowoczesnego i nieskazitelnie czystego budynku, cicho jak wiatr, po czym rozpłynęłam się na wietrze. Byłam zjawą, a te kajdanki moim przekleństwem.

Hotarou?

Od Five do Haru

- J-jestem... Five...- odrzekłam na pytanie dziewczyny.
- Mówisz strasznie cicho. Co z tobą?- zapytała Haru, lekko zaniepokojona.
- Nic...
- Słuchaj. Nie boisz się tędy chodzić sama?
- Nie jestem sama!- powiedziałam, po czym spojrzałam na sarny. Stały niedaleko mnie, spoglądając z nieufnością na Haru. - Czego tu szukasz?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, zza drzew wyskoczył niedźwiedź. Dziewczyna przerażona cofnęła się, ale ja szybko podbiegłam do misia.
- Spokojnie, Freddy... (Xd) - powiedziałam, a niedźwiedź złagodniał.
- Jak ty to..?- powiedziała Haru, patrząc na mnie jak na czarownicę.
~~~
- To swego rodzaju...talent... - dziewczyna odpowiedziała ciszej niż zwykle. Na jej twarzy widać było zaciekawienie oraz strach. Wiedziałam, że obydwa dotyczą mnie.
- Czy wiesz może... dlaczego te zwierzęta mnie atakują? Dzisiaj od samego rana wszystko próbuje mnie zabić... - spojrzałam na niedźwiedzia. - nie tylko zwierzęta...- popatrzyłam na Five, bo uznałam, że może mi pomóc, ale nie zdążyłam usłyszeć odpowiedzi. W ułamku sekundy moja głowa zaczęła boleć tak, jakby zaraz miała wybuchnąć. Trzęsąc się upadłam na ziemię i zaczęłam tracić przytomność.
~~~
- H-haru?- powiedziałam, przyglądając się dziewczynie. Zza jej pleców wyleciał pokaźnych rozmiarów szerszeń. - o-o... te szerszenie są trochę niebezpieczne... - odpędziłam owada ipodeszłam do Haru, chcąc jej pomóc. Wiedziałam, że musiało ją boleć. Ich jad jest naprawdę bolesny...
- Hej, obódź się!- zaczęłam potrząsać dziewczyną. Sarny, jakby wiedząc, co się stało, przyniosły mi kilka ziół.
Roztarłam je w rękach i posmarowałam lekarstwem czoło Haru. Zaczęła się chyba budzić.
~~~
Powoli otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to Five która najwyraźniej bandażowała mnie przy pomocy jakichś ziół. Niestety, szerszeń nie był jedynym moim problemem. Kiedy zupełnie odzyskałam przytomność podeszłam do rzeki przy polanie. Jak się okazało, moje oczy nie miały już swojej żółtej barwy. Jedno było wręcz nieskazitelnie błękitne a drugie miało krwisto czerwony kolor. Odwróciłam się do Five i pokazałam moje oczy.
- umm.... czy to może być wina tego szerszenia? - spodziewałam się raczej przeczącej odpowiedzi ponieważ co mogło do tego doprowadzić? Cały ten dzień był wystarczająco męczący bym miała już dość.
- no więc... jakieś pomysły?
~~~
- Um.. Nie częste tutejsze szerszenie atakują, ja nie widziałam jeszcze czegoś takiego.- spojrzałam na Freddyiego. On też nie. Sam nie wie, czemu cię zaatakował. Jakby coś mu kazało... - Pogłaskałam ryjek misia. Bałam się o wszystkie tutejsze stworzenia. Coś się tu pojawiło, coś, czego nie powinno tu być. I nie była to Haru.

Od Ayi do Sayuri

- Nie udawaj że cię to nie obchodzi, potrzebuję informacji... - starałam się zachować pokojową postawę ale ta dziewczyna i jej zachowanie wywoływały u mnie nerwicę. Usiadłam na krześle przy małym stole i skrzyżowałam ramiona.
- jeśli coś wiesz, to mi o tym powiedz. Jeśli nie to wytłumacz dlaczego, a jeśli wiesz ale mi nie powiesz... - zatrzymałam się na chwilę by przygotować się mentalnie na wypowiedzenie tego zdania.
- jeśli mi nie powiesz to będzie to dla mnie wypowiedzenie wojny... - wzięłam głęboki wdech i czekałam na odpowiedź dziewczyny.

Od Sayuri do Ayi

- Nie podoba ci się moje mieszkanie? - przerwałam jej, po czym rozejrzałam się. - Mieszkam tu tylko dla tego, że chcę.
- Rozumiem - odparła szybko. - Przyszłam porozmawiać o pewnych incydentach, które ostatnio miały miejsce. Chciałabym dowiedzieć się, czy klan Kuroi ma z tym coś wspólnego.
- Prawdopodobnie tak - rozsiadłam się na kanapie z puszką coli. - Sprecyzuj, meduzo.
Spojrzenie dziewczyny, ani poważny wyraz twarzy wyrażający determinację się nie zmienił, ale wiedziałam, że musi być co najmniej zirytowana moim zachowaniem i tym, że nie może nic zrobić. To ja ustalałam tu warunki. Miałam przewagę. To ona chciała rozmawiać ze mną, nie ja z nią.
- Ostatnio zostało zamordowanych kilka mniej ważnych członków naszego klanu.
- I myślisz, że maczaliśmy w tym palce? - pomachałam puszką coli, nadal zachowując kamienną twarz. - A jak oni wyglądali? Eeee, to nie istotne. Pewnie to moja robota.
- Mówisz, że to ty ich zabiłaś? - Aya zmarszczyła brwi. - Przyznajesz się?
- Hmm... Nie wiem. Nie mam na to żadnych dowodów. A ty masz jakieś?
- Niestety, nie posiadamy żadnych.
- Aha. Trochę szkoda - wzruszyłam ramionami. - W takim razie co zamierzasz?

Aya?

Od Ayi do Sayuri

- Spokojnie, przychodzę w pokoju... - podeszłam bliżej do dziewczyny i przyjrzałam się uważnie jej mieszkaniu.
- Tak teraz mieszkają demony? Trochę wstyd, co? - uśmiechnęłam się pod nosem. Niestety to nie była pora na wyśmiewanie jej, miałam ważniejsze sprawy do załatwienia.
- Nazywam się Aya Mirai, głowa anielskiego klanu Mirai. - ukłoniłam się, po czym wstałam i podałam rękę do dziewczyny.
- Przyszłam porozmawiać... - widziałam że jej twarz nie ukazuje żadnych emocji, co było trochę straszne, ale jako nowo wybrana głowa klanu musiałam zachować spokój.

od Five

-Um.. Nie szkodzi... - powiedziałam cicho do różowowłosej dziewczyny.
- Coś mówisz? - spytała, przyglądając mi się.
- N-nie! - powiedziałam nieco głośniej i uciekłam.
Biegłam chwilę między drzewami, zwinnie unikając korzeni wystających z ziemi. Zatrzymałam się na skraju polanki, w której rozpoznałam moją ulubioną, nad strumykiem. Niedaleko stały dwie sarny. Nie spłoszyły się na mój widok, wręcz przeciwnie. Podeszły do mnie. Zaczęłam z nimi rozmawiać. Były ciekawe, dlaczego biegłam.
Niestety, nie znały owej dziewczyny, którą spotkałam. Nie widziały jej, więc najwyraźniej nie przechodziła na ich szlaku.
Nagle usłyszałam za sobą szelest. Ktoś poruszał się za krzakiem poziomek. Gdy zaczęłam się zastanawiać, kto to, zza liści wyskoczyła owa różowowłosa dziewczyna.
- Uf... Czemu uciekłaś? Szybka jesteś.. -powiedziała, dysząc lekko i nie zwracając uwagi na moje zdumienie. Sarny na jej widok spłoszyły się.
- J-ja... N-nie rozumiem. Dlaczego TY za mną pobiegłaś? Wyglądałaś, jakbym była jakąś halucynacją... - powiedziałam, odsuwając się. Nie mogę mieć zbyt długiego kontaktu z człowiekiem.
- No bo... - odrzekła dziewczyna, zastanawiając się chwilę.
~~~
- Umm.... zagapiłam się i tak jakoś weszłam do lasu... - zażenowana starałam się wytłumaczyć dziewczynie co się stało.
- No i..... moje pocky.... - ze smutną miną spojrzałam na małą, ostatnią paczuszkę pocky w mojej dłoni. Niestety, pozostałe połamały się przy upadku.
- Kontynuując... pobiegłam bo mnie zaciekawiło to jak się zachowałaś. A poza tym co robisz w lesie o tej porze? Nie boisz się być tu sama? - starałam się wyjść jakoś z tej nieprzyjemnej sytuacji.
- Umm.... Jestem Haru, Haru Shirai. A ty jak masz na imię? - wyciągnęłam do dziewczyny rękę.

Prolog / Haru

   Szłam właśnie zatłoczoną ulicą miasta, w rękach trzymałam pudełeczka pocky. Nie miałam do roboty nic innego niż bezsensowne chodzenie po mieście. Skończyłam już na dziś pracę w restauracji więc nie musiałam tam przebywać. Niestety był to akurat ten dzień w roku którego nienawidziłam najbardziej ze wszystkich - moje urodziny. Kończyłam dziś szesnaście lat i chyba nie był to dobry znak.
  Nie dość, że od samego rana męczyły mnie złe przeczucia, to jeszcze kilka razy wydawało mi się, że widziałam dziwnych, zniekształconych ludzi. Widok ten był z jednej strony ciekawy, a z drugiej przerażający. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam nawet, kiedy opuściłam teren miasta i weszłam do pobliskiego lasu. Zanim się zorientowałam przewróciłam się, usłyszałam dźwięk łamiących się pocky, i okazało się, że wpadłam na jakąś dziewczynę. Nie miałam bladego pojęcia kim jest, ale wyglądała na przerażoną.
   -  Umm... wybacz? - starałam się przeprosić moją "ofiarę" za ten wypadek. Nie wyglądała ona jednak normalnie, również ona wydawała mi się dzisiaj dziwna, ale zignorowałam to i uznałam za halucynacje.

Od Sayuri do ???

W ciszy rozległ się dźwięk wystrzału. Kula z mojego pistoletu trafiła w sam środek czoła istoty. Uśmiechnęłam się i odwróciłam plecami do trupa, po czym wyskoczyłam przez okno. Skacząc po dachach w kierunku domu zastanawiałam się, jaki wyraz twarzy będzie miał ten, który znajdzie martwego mężczyznę i z jakiego będzie klanu. W końcu stwierdziłam, że mało mnie to obchodzi. Ktokolwiek to będzie, nie będzie w stanie mi zagrozić. W sumie trochę szkoda, bo ostatnio strasznie się nudzę, więc przydałby się jakiś dobry przeciwnik.
Zeskoczyłam z budynku i wylądowałam tuż przed drewnianymi drzwiami starej, szaroburej kamieniczki. Szarpnęłam za klamkę, niemal ją wyrywając. Syknęłam. Nadal nie miałam wyczucia do takich delikatnych rzeczy. Weszłam na ostatnie piętro, wyjęłam klucz i otworzyłam jedyne drzwi. Tym razem zrobiłam to delikatniej.
Kiedy byłam już w środku, nie zdejmując butów rzuciłam się na kanapę. Sięgnęłam ręką po paczkę chrupek, ale wyczułam tylko zimny, szklany blat stolika. Westchnęłam ciężko i powlokłam się z powrotem do niewielkiego holu. Chciałam jeszcze trochę poczekać z robieniem zakupów, ale bez chipsów nie mogłam normalnie funkcjonować.
Miałam wielką ochotę rozwalić sklep, kiedy okazało się, że wszystkie paczki zostały wykupione. Co robić? Może powinnam w końcu powalczyć trochę z tym nałogiem? Zdecydowanie nie.
Nagle tuż za moimi plecami usłyszałam głos:
-...

???