Z ciekawością przyglądałam się chłopakowi, zapamiętując takie szczegóły jak jego ruchy, kiedy kradł jedzenie ze straganów oraz zachowanie, kiedy rozmawiał ze sprzedawcami. Zapisywałam sobie w pamięci to, jakie rzeczy kradł i od jakich ludzi, a także trasę, jaką pokonał.
Po jakimś czasie chłopak wszedł w mniej uczęszczane, wąskie alejki i wszedł na dach budynku po drabinie przymocowanej do ściany. Usiadł, opierając się plecami o murek, ogradzający płaski dach i wyjął z torby wszystkie swoje zdobycze. Kiedy już ułożył je na dzisiejszej gazecie, wziął do ręki jabłko i ugryzł je.
Z zaskoczeniem pomyślałam, jak dawno nie miałam w ustach żadnego owocu. Nie do końca wiedząc, co robię, zwędziłam ze stosiku gruszkę i przykucnęłam na murku, kilka metrów dalej.
- Jesteś jakimś zwierzęciem? - zapytał Hotarou.
Tak, jestem psem rodziny Kuroi - pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos. Nie zamierzałam go poprawiać.
Chłopak wzruszył ramionami, i poturlał w moją stronę truskawkę. Musiał zorientować się, gdzie jestem dzięki mojemu głośnemu chrupaniu. Nie miałam nic przeciwko temu, więc chwyciłam owoc i łapczywie wpakowałam sobie do ust. W ramach podziękowania rzuciłam w niego torebką suszonego mięsa.
- Ehm... Dzięki - podrapał się po głowie metalową ręką. - Dziwny jesteś... Ktosiu. A teraz sobie idź. Sio - zrobił ręką gest, który najprawdopodobniej oznaczał, że mnie wygania.
Oczywiście, ani myślałam się go słuchać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz