Szłam właśnie zatłoczoną ulicą miasta, w rękach trzymałam pudełeczka pocky. Nie miałam do roboty nic innego niż bezsensowne chodzenie po mieście. Skończyłam już na dziś pracę w restauracji więc nie musiałam tam przebywać. Niestety był to akurat ten dzień w roku którego nienawidziłam najbardziej ze wszystkich - moje urodziny. Kończyłam dziś szesnaście lat i chyba nie był to dobry znak.
Nie dość, że od samego rana męczyły mnie złe przeczucia, to jeszcze kilka razy wydawało mi się, że widziałam dziwnych, zniekształconych ludzi. Widok ten był z jednej strony ciekawy, a z drugiej przerażający. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam nawet, kiedy opuściłam teren miasta i weszłam do pobliskiego lasu. Zanim się zorientowałam przewróciłam się, usłyszałam dźwięk łamiących się pocky, i okazało się, że wpadłam na jakąś dziewczynę. Nie miałam bladego pojęcia kim jest, ale wyglądała na przerażoną.
- Umm... wybacz? - starałam się przeprosić moją "ofiarę" za ten wypadek. Nie wyglądała ona jednak normalnie, również ona wydawała mi się dzisiaj dziwna, ale zignorowałam to i uznałam za halucynacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz