poniedziałek, 25 maja 2015

Od Sayuri do Ayi

- Nie podoba ci się moje mieszkanie? - przerwałam jej, po czym rozejrzałam się. - Mieszkam tu tylko dla tego, że chcę.
- Rozumiem - odparła szybko. - Przyszłam porozmawiać o pewnych incydentach, które ostatnio miały miejsce. Chciałabym dowiedzieć się, czy klan Kuroi ma z tym coś wspólnego.
- Prawdopodobnie tak - rozsiadłam się na kanapie z puszką coli. - Sprecyzuj, meduzo.
Spojrzenie dziewczyny, ani poważny wyraz twarzy wyrażający determinację się nie zmienił, ale wiedziałam, że musi być co najmniej zirytowana moim zachowaniem i tym, że nie może nic zrobić. To ja ustalałam tu warunki. Miałam przewagę. To ona chciała rozmawiać ze mną, nie ja z nią.
- Ostatnio zostało zamordowanych kilka mniej ważnych członków naszego klanu.
- I myślisz, że maczaliśmy w tym palce? - pomachałam puszką coli, nadal zachowując kamienną twarz. - A jak oni wyglądali? Eeee, to nie istotne. Pewnie to moja robota.
- Mówisz, że to ty ich zabiłaś? - Aya zmarszczyła brwi. - Przyznajesz się?
- Hmm... Nie wiem. Nie mam na to żadnych dowodów. A ty masz jakieś?
- Niestety, nie posiadamy żadnych.
- Aha. Trochę szkoda - wzruszyłam ramionami. - W takim razie co zamierzasz?

Aya?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz