Wzdrygnęłam się, słysząc słowa dziewczyny i skierowałam wzrok w jej stronę.
- Możesz powtórzyć? - zapytałam, zdezorientowana.
- Kim jesteś i czy potrzebujesz pomocy? - powtórzyła brunetka, przyglądając mi się
- Aha... - wyciągnęłam rękę, aby odgarnąć włosy z twarzy. - Nazywam się Danielle, mam wprowadzić się do domu obok. Co tu się stało?
- Nie wydajesz się być bardzo zdziwiona - zauważył rozczochrany chłopak w zielonym krawacie.
- Jestem zdziwiona... Widziałam już wcześniej równie makabryczne sceny, ale nigdy z udziałem aniołów.
- I nie masz z tym nic wspólnego? - upewniła się dziewczyna, hamując płacz.
- Ja... - zawahałam się. - Ja nie sądzę...
- Jak to "nie sądzisz"!? - zdenerwował się chłopak. - Żartujesz!?
- Chyba ty! - zirytowałam się. - Po prostu mam wrażenie, jakbym już kiedyś go spotkała...
Podniosłam walizki i ruszyłam w stronę domu stojącego na prawo od rezydencji.
- Zaraz wrócę, dobra?
Wróciłam po dziesięciu minutach, z kluczem zawieszonym na szyi. Na bramie i chodniku dookoła nadal widać było ślady krwi, ale napis na murze został zmyty. Najwyraźniej brunetka i rozczochraniec zabrali ciało i weszli do środka. Ponieważ nie miałam lepszego pomysłu, popchnęłam otwartą bramę, a następnie podążyłam chodnikiem, aż znalazłam się pod drzwiami rezydencji. Zapukałam i odeszłam parę metrów
Aya? Mały brak weny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz