Wkurzony uderzyłem w kierownicę, przeklinając samego siebie. Jak głupi uderzyłem w samochód przede mną, mimo, ze to co zobaczyłem, powinno być dla mnie normalne.
Martwy anioł. A raczej ledwo żywy, bo bym wiedział o jego zgonie. Nieczęsty widok. Jednak to, że był to mały chłopiec wprawiło mnie w osłupienie.
W końcu ogarnąłem się i wyszedłem z auta. Nie zwróciłem uwagi na kierowcę, któremu rozbiłem samochód. Podszedłem do miejsca zdarzenia.
Jakaś dziewczyna klęczała przy aniele. Nie wyglądała na poruszoną, wręcz przeciwnie, na zaciekawioną.
- I tak umrze.- powiedziałem, zerkając na chłopca.- Już czuję, jak jego dusza powoli się oddziela
- Jak miło, że nie muszę się fatygować.- powiedziała dziewczyna, jakby z ulgą. Czyżby zastanawiała się nad zabójstwem?
Uklęknąłem nad ciałem. Jedenaście lat, najprawdopodobniej z klanu Mirai. Ponoć ma on jakieś zatargi. I widać tego efekty.
Miałem zamiar zaczekać, aż sam umrze, jednak coś w moim opanowaniu ruszyło mnie. Może zawołać pomoc? Ale przecież w pracy Żniwiarza chodzi tylko o dusze..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz