sobota, 30 maja 2015

Od Yuuko do Hotarou

Przyjrzałam się zamieszaniu i ze zdziwienia zachwiałam się na murku. Na budynku obok, za skrzydła powieszony został anioł, cały we krwi. Tuż obok widniał napis ze szkarłatnej cieczy. 
Zwykli, nie naznaczeni ludzie nie mogli tego widzieć, jednak podświadomie odczuwali niepokój i zerkali w stronę makabrycznej sceny. 
Użyłam metody, za pomocą której odnalazłam Hotarou i stworzyłam powietrznego ptaka, który będzie go pilnował i powiadamiał o jego położeniu. Znaczy się, trudno stwierdzić, czy to ptak. No bo jest niewidzialny. Ale myślę, że to ptak. Chyba... Nieważne. 
Kiedy już byłam pewna, że cel mi nie ucieknie, zeskoczyłam na ziemię z wysokiego budynku. Każdy inny w tym momencie zakończył by swój żywot, albo przynajmniej zostałby ranny, zależnie od rasy, jednak ja, zjawa byłam inna. Wylądowałam miękko, niczym kot i podleciałam do rannego. Jeszcze żył. Cierpiał. 
Przyjrzałam się mu, starając nie zwracać uwagi na paskudną dziurę w brzuchu. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że anioł był chłopcem w wieku mniej-więcej jedenastu lat. Duże, piwne oczy w kształcie migdałów otworzone były szeroko. Usta otwierały się i zamykały w niemym błaganiu o litość. Może powinnam go zabić? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz