sobota, 30 maja 2015

Od Danielle do Ayi

Trudne przede wszystkim dla ciebie - powiedziałam.
Niski stolik do kawy nie dodawał mi wiele wzrostu, więc siedząc na nim byłam dużo niższa od Ayi. Dlatego wstałam, ale nie poprawiło mi to humoru, ponieważ za anielicą stał chłopak w zielonym krawacie, któremu sięgałam najwyżej do brody.
Byłam niskiego wzrostu. Osoby spotkane na ulicy często brały mnie za dziecko, co niezmiernie irytowało. Niczego nie poprawiał fakt, że miałam wręcz nienaturalnie duże oczy i małe usta. Poza tym, swoje białe włosy lubiłam wiązać z tyłu wstążką na kokardę. Ale podobno uśmiech miałam cokolwiek przerażający.
- Chłopak wyglądał jak ktoś, kogo wcześniej znałam, ale nie pamiętam kto. Może też był aniołem. Miał niebieskie oczy, podczas gdy te twojego brata były zielone. A ja za to mam dziurę w pamięci i nie potrafię niczego sobie przypomnieć - przerwałam na chwilę, aby odetchnąć. - Zadowolona? Teraz ja domagam się wyjaśnień.
- Nie możemy powiedzieć ci wszystkiego - nadal wpatrywała się w moją twarz, jakby chciała wyczuć, czy kłamię. Bez powodzenia, bo to, co mówiłam było czystą prawdą. A, że ten jej wzrok i arogancja zaczynały już mnie denerwować, podniosłam dumnie głowę.
- Chyba nie oczekujesz, że po tym wszystkim tak po prostu sobie pójdę?
- Skądże. Ale muszę przemilczeć pewne sprawy związane z klanem.
- Ja nie należę do żadnego, dla nikogo nie pracuję i nikomu obecnie nie pomagam. Tobie też nie pomogę, jeśli nie wytłumaczysz mi, o co tu chodzi.
- Ja sama nie rozumiem pewnych rzeczy - Aya zawahała się na moment. - Ale głównymi podejrzanymi są demony. Ostatnio stosunki między nami znacząco się pogorszyły.
- Coo? - odezwał się chłopak, dotychczas w milczeniu słuchający naszej wymiany zdań. - Kiedy!?
- Ostatnio... Trochę pokłóciłam się z przyszłą głową Kuroi... - odwróciła wzrok. - Tak jakby groziłam jej wojną i w ogóle...
- No to masz przerąbane! - oznajmiłam i uśmiechnęłam się szeroko.
Dziewczyna była zbyt zajęta nerwową zabawą palcami, żeby to zauważyć, ale Zielony Krawat wzdrygnął się i zapytał:
- Ile ty w ogóle masz lat?
- Siedemnaście! A co? - udałam, że nie rozumiem i uśmiechnęłam się jeszcze raz, tym razem niewinnie, a przynajmniej chciałam, żeby tak wyszło.
- Cz-czekaj – zająknął się. - To znaczy, że jesteś ode mnie starsza?
- No.
- Moja pani! - w holu pojawiła się nagle służąca.- Pani Haru... - wydyszała. - To... Się zaczyna!

Aya?
 Błagam, tylko nie przesadzaj. Wolałabym, żeby Haru nie mogła niechcący zniszczyć planety przez jedno kichnięcie. Ok? Bo czasami masz skłonność do przesady (obie mamy... xD) Ok?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz