czwartek, 23 lipca 2015

Od Sho

Po długiej podróży w końcu byłem na miejscu. Stałem teraz przed świątynią w lesie. Wyczuwałem tam obecność innych aniołów, więc odetchnąłem z ulgą upewniając się jeszcze raz że się nie zgubiłem. Po chwili postanowiłem porozmawiać z domownikami, więc podszedłem do drzwi i zapukałem. Drzwi otworzył chłopak w zielonym krawacie który wyglądał na mniej rozgarniętego niż ja.
- Zgubiłeś się? - zapytał zaniepokojonym tonem. Coś tutaj zdecydowanie było nie tak. "Najwyraźniej dotarłem tu w samą porę" pomyślałem i uśmiechnąłem się.
- Nie do końca... szukam pewnej dziewczyny... - zacząłem szukać w kieszeni zdjęcia które dał mi mój pomocnik zanim opuściłem stolicę. Kątem oka widziałem strach na twarzy nieznajomego. Najwyraźniej nie byłem pierwszym który przyszedł tu w tym celu i moi poprzednicy raczej nie mieli dobrych zamiarów. Po jakimś czasie udało mi się znaleźć małe zdjęcie przedstawiające dziewczynę.
- To Haru...- chłopak był coraz bardziej przerażony. Musiałem szybko wytłumaczyć mu sytuację, bo inaczej pewnie wyrzuciłby mnie za próg.
- Spokojnie, nie mam złych zamiarów - uśmiechnąłem się i podałem chłopakowi rękę - jestem Sho! - nieznajomy przez chwilę się wahał po czym ostrożnie podał mi rękę - Gon... jestem Gon... - chłopak powiedział spokojniejszym już głosem - więc... jaki jest twój cel? - zapytał przyglądając mi się uważnie.
- Mój cel? - uśmiechnąłem się - jestem swego rodzaju... aniołem stróżem tej dziewczyny - wciąż uśmiechając się wyjąłem z kieszeni zlecenie wydane przez radę starszych - nie ma czego się bać. - Gon przyjrzał się uważnie karcie po czym pokazał mi gestem drzwi.
- Wejdź. Trzeba było od razu powiedzieć że przysłała cię rada starszych... - wszedłem do budynku i rozejrzałem się. Z zewnątrz wyglądał on jak zwykła świątynia, ale po wejściu zmieniał się on nie do poznania. Wszędzie były różnego rodzaju artefakty, książki o mitologii i tym podobne. Człowiek uznałby to za dom fanatyka legend, ale ja jako anioł rozumiałem po co są te wszystkie przedmioty. Gon zaprowadził mnie do pokoju który wyglądał jak salon i powiedział, że głowa rodziny jest póki co nieobecna i muszę poczekać. Usiadłem więc w fotelu, wyciągnąłem z kieszeni opakowanie pocky i zacząłem jeść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz