- No już, chwila! - wrzasnęła Artemis z drugiego końca domu. - Nie widzisz, że jestem zajęta!?
- Nie drzyj się tak! - odparła równie głośno Danielle, siedząc na kanapie ze swoim hełmem i plując dookoła okruszkami Pocky.
- Już jesteś martwa, chimero jedna!
- Wiem! Ty też zaraz będziesz!
- Proszę, uspokójcie się! - krzyknąłem i przejechałem sobie ręką po twarzy.
- To na nic, stary - odparł radośnie Cogito znad komputera. - Chcesz pooglądać?
- Dziękuję, postoję.
Taki właśnie chaos panował codziennie w siedzibie naszej małej grupy, ale jakoś nie przeszkadzało to nikomu poza mną. Szczególnie Cogito miał wszystko głęboko gdzieś, bo kompletnie wyłączał się z życia, zakładając słuchawki i oglądając filmy, nad którymi nie zamierzam się nawet zastanawiać.
- Ja mam dość, wychodzę! - oświadczyła nagle dziewczyna, wstając z kanapy i rozrzucając Pocky.
- Poczekaj chwilę, idę z tobą... Cogito, rozwieś pranie.
- Okeeey... - wymamrotał nieprzytomnie, więc położyłem na ziemi kosz i ulotniłem się szybko z salonu. Wyszedłem do ogródka przez boczne drzwi, przez przypadek prawie mordując całą grządkę marchewek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz