Wstałem i spojrzałem na Haru. Coś czułem, że w moim wzroku widać było złość. Nie dbałem teraz o to.
- Nie obchodzi mnie las. Idź z przeprosinami gdzieś indziej.- spuściłem wzrok, ale od razu go podniosłem.
- Jak to cię nie obchodzi?! Przecież ty tam mieszkasz!! - dziewczyna wyglądała na szczerze zdziwioną. - O co ci chodzi?!
- Ten las to nie jest już mój dom. Widzisz to? - na te słowa zapaliłem dłoń- Nie bardzo pasuję do miejsca, które w sekundę może zostać zniszczone przeze mnie, prawda? Szczerze mówiąc, każde miejsce może zostać zniszczone przeze mnie. Rozumiesz?
Ogień w dłoni zgasł. Odwróciłem się, by ukryć fakt, że z moich oczu znów popłynęły łzy.
- Płaczesz? - spytała Haru.
- Nie!- krzyknąłem, i odszedłem parę kroków. - Zostaw mnie. Idź przepraszać kogoś innego. Choć wątpię, żeby Alice i Sakura nawet chciały cię wysłuchać. Gratuluję odwagi do prób. - otarłem policzek. Nie chciałem dać po sobie poznać, że źle mi z tym, co się stało.
~Od Haru~
- Jesteś po prostu tchórzem... - uśmiechnęłam się złowieszczo patrząc na chłopaka - skoro nigdzie nie pasujesz to zabij się tu i teraz. - W tym momencie Sho spojrzał na mnie z przerażeniem. Mnie samą zdziwiło moje zachowanie, nigdy wcześniej nie życzyłam nikomu śmierci. Było już niestety za późno żeby się wycofać. Wzięłam głęboki wdech i z pomocą Sho wstałam z trawy.
- Co masz zamiar zrobić skoro wszędzie tylko niszczysz? - przez cały czas nie byłam w stanie pozbyć się swojego szatańskiego uśmieszku. Bawiło mnie to, jak duch narzekał na swój los, znalazłam w tym swego rodzaju sadystyczną przyjemność.
- Haru, może pora już iść... - Sho pociągnął mnie za rękaw i pokazał ręką na las - chyba to był nasz cel? - ja jednak nie zamierzałam teraz odpuścić. Zignorowałam prośby Sho i kontynuowałam wbijanie chłopakowi mentalnych noży w plecy.
- Myślisz że ktoś się w ogóle przejmuje twoimi problemami?
Od San'a
- Nikt się nie przejmuje. - powiedziałem, siląc się na obojętność. - ale nie mam zamiaru umierać. Nie jestem jedną z tych osób, które odbierają sobie źycie z durnych problemów osobistych. Uważam, że skoro zostałem stworzony do niszczenia, to będę niszczył. - Trawa pod moimi stopami zapaliła się, ale ogień się nie rozprzestrzenił dalej.- w przeciwieństwie do ciebie, mała, ja potrafię nad tym zapanować. Idź dalej przepraszać i użalać się nad sobą. To ci na pewno pomoże.
Odwróciłem się. Wiedziałem, że dziewczyna się wściekła. Ucieszyło mnie to. Na chłopaka w ogóle nie zwracałem uwagi. Minąłem drzewo, które zajęło się ogniem. Widok przerażonych ludzi dawał mi w jakiś sposób satysfakcję.
Tym razem na ratunek nie przybył Quattro. Zostawił mnie. Troche mnie to przeraziło. Jeśli stracę nad sobą panowanie, nikt mi nie pomoże. Mi, ani ludziom w pobliżu. Przez głowę przeszła mi myśl o przeprosinach. Wykluczone. Wyszedłem z parku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz