czwartek, 30 lipca 2015

Od Araty

Spacerowałem wolno po parku i zastanawiałem się nad wydarzeniami ostatnich dni. Przyglądałem się rozdzinom karmiącym wiewiórki. Nagle poczułem lekkie uderzenie i schyliłem się, aby obejrzeć sprawcę. Małe dziecko, dziewczynka w wieku siedmiu lat, patrzyła na mnie oczami wielkimi z przerażenia. Podałem jej rękę i pomogłem wstać.
- Ogień! - zapłakała, kiedy zapytałem o przyczynę smutku.
- Pożar? - rzeczywiście, czułem dym.
- Pali się! - przytaknęła i uciekła.
- Czuję w tym magię... - westchnąłem i ruszyłem w kierunku, z którego przybiegło dziecko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz