piątek, 3 lipca 2015

Od Sakury

Zmartwiona patrzyłam jak płonie las. Czarny ogień co chwilę lekko przygasał, ale tylko po to, by później zapalić się z nową mocą.
Nie udało mi się zapobiec katastrofie. Może podeszłam do tego zbyt łagodnie. Chyba powinam była przebić serce demona, kiedy jeszcze mogłam. Jednak te rozmyślania nic nie zmienią, a zbyt długie myślenie o dawnych błędach tylko mi zaszkodzi.
Utworzyłam sztylet z cienkim ostrzem używając do tego różowych płatków kwiatu wiśni i ruszyłam w głąb lasu z zamiarem zlikwidowania zagrożenia. Zdeterminowana, mijałam uciekające duchy natury i zwierzęta nawet na nie nie patrząc. Chciałam jak najszybciej to zakończyć.
Odwróciłam się błyskawicznie, kiedy usłyszałam za sobą kroki. To były te dwie dziewczyny, wysoka brunetka i niska, jasnowłosa lolitka.
- Czekaj!.. - zawołała pierwsza z nich. - To nie jej wina. Haru...
- Jej czy nie, stanowi zagrożenie - odparłam bez owijania w bawełnę. - Musi zginąć.
- Poczekaj chwilę... - czerwonawe oczy lolitkowatej błysnęły trochę złowieszczo.
- Może udałoby się temu zaradzić w inny sposób?
- Co proponujesz? - opuściłam broń, nie tracąc czujności.

***
Ukrywałyśmy się za drzewami, śledząc Haru. Dziewczyna, zaślepiona rozpaczą nad swoim losem, zamierzała w stronę miasta, nawet nie myśląc o konsekwencjach. Biedni cywile nie będą nawet wiedzieli, co się stało.
Na szczęście Aya zamknęła wcześniej tę ulicę w barierze, a Danielle dodatkowo zabezpieczyła teren, rozwijając dookoła policyjną taśmę. To powinno dać nam trochę czasu na powstrzymanie Haru.
- Zaatrzymaj się - powiedziałam stanowczo, wychodząc zza pnia lipy.
- To ty! Czego ode mnie chcesz!? - zapytała ze złością dziewczyna.
- Pójdziesz z nami dobrowolnie, albo cię do tego zmusimy - ostrzegłam ją. - Masz wybór.
- Chyba żartujecie! Do niczego mnie nie zmusicie! - krzyknęła, odwracając się gwałtownie i niemal przewracając mnie nagłym podmuchem powietrza. Stary las zatrzeszczał złowieszczo.
- Tak uważasz? - w skupieniu pochyliłam lekko głowę. - To może sprawdzimy, co?
Bez ostrzeżenia zaatakowałam. Jako że jestem hamadriadą, szybkość to nie mój największy atut, ale wystarczy, aby zaskoczyć przeciwniczkę. Niestety, zdążyła zasłonić się nieregularną ścianą czarnych płomieni. Zwinnie odskoczyłam w ostatniej chwili unikając oparzenia i jeszcze w locie rzuciłam sztyletem, odcinając Haru kosmyk włosów.
W tym czasie Danielle podkradła się do tyłu i rzuciła paroma magicznymi notkami, które trafiły dziewczynę w plecy i otoczyły jej ciało niebieskimi błyskawicami. Upadła na jedno kolano.
"Doświadczenie jest ważne", pomyślałam.
Wtedy Haru rozpaczliwie zasłoniła się rękami. Buchnął ogień, który całkowicie spowił Danielle i oparzył mi prawe ramię. Skrzywiłam się i przygryzłam wargę tak, że poczułam smak krwi. Do rzeczywistości przywołał mnie krzyk mojej wspólniczki. Zaklęłam cicho pod nosem. Dla niej było już za późno. Zlekceważyłyśmy magię przeciwniczki.
Przyzwałam całą swoją energię i skupiłam ją w rękach. Przygotowywałam się do ostatecznej techniki. Musiałam szybko zakończyć tę walkę, ponieważ Aya zaczynała już tracić siły. Jej bariera mogła w każdej chwili rozpaść się, co miałoby fatalne skutki.
Machnęłam zdrową ręką i w powietrze wzbiły się tysiące różowych płatków wiśni. Na mój rozkaz wszystkie te malutkie ostrza popędziły w stronę Haru. Krzyknęła z bólu, kiedy pocięły jej skórę. Przygotowałam je do następnego ataku, jednak dziewczyna zemdlała już z bólu i wyczerpania.
- Uff.. - westchnęła Aya, opuszczając kryjówkę. - Już po wszystkim?
- Nie... - nadal czułam na sobie czyjś wzrok, jednak nie mogłam wyczuć nic więcej.
- Gdzie Danielle?
- Przykro mi - spuściłam wzrok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz