czwartek, 16 lipca 2015

Od Kaito

- I jak? - rozległ się wesoły, sztuczny głos. Spojrzałem za siebie, do góry, gdzie na gałęzi drzewa stała moja towarzyszka. Była prawie niedostrzegalna, jednak doskonale wiedziałem, jak wygląda. Na głowie miała ciemną maskę, przypominającą hełm. To ona zmieniała jej głos.
Ubrana była w czarny, obcisły kostium, na ręce zawsze wkładała rękawiczki z elementami skórzanymi. Zawsze też miała wysokie, wygodne ciemnobrązowe buty wiązane sznurówkami.
Choć nie mogłem zobaczyć wyrazu jej twarzy, wiedziałem, że się uśmiecha.
- Masz to, czego chciałem? - zapytałem chłodno, wpatrując się w sylwetkę na tle nocnego nieba.
- Jasne! - odparła pewnie i rzuciła mi ciężki pakunek.
- Dobra robota - pochwaliłem ją. - Ale czy to na pewno było konieczne?
- Tak jak zawsze! - powiedziała blada twarz, pojawiając się nagle tuż przede mną. I to do góry nogami.  Wzdrygnąłem się lekko. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, abym go wyczuł. Taki właśnie był Cogito. Z pozoru niewinny jak aniołek, a w środku perfidna, wyrafinowana i do tego jeszcze zboczona bestia.
- Cholera! - wkurzyłem się. - Mówiłem ci, żebyś tak nie wyskakiwał!
- Ojoj. Przepraszać, przepraszać - raczej się nie przejął.
- Co tu robisz? - zapytała z powagą dziewczyna, zeskakując na ziemię.
- Aaa, w sumie nic konkretnego... Zobaczyłem taką fajną nimfę i..
I w tum momencie brązowy but z ciężkim obcasem o włos minął jego głowę.
- Ty nimfomanie jeden! - zbulwersowała się moja towarzyszka.
- Uciszcie się - kazałem im i ruszyłem ścieżką prowadzącą do miasta. Chociaż nie słyszałem kroków, wiedziałem, że podążają za mną. Byłem nieoficjalnym przywódcą tej "drużyny".
- Co teraz? - zapytała dziewczyna, znowu pojawiających się przy mnie.
- Chciałbym dowiedzieć się więcej o tej całej Haru - odparłem, nie odwracając wzroku od budynków, widocznych już spomiędzy drzew. Przeskoczyłem wysoki krawężnik i znalazłem się na ulicy. Parę przechodniów odwróciło się, aby przyjrzeć mi się obojętnym wzrokiem. Nie widzieli nic niezwykłego. Latający, niebieskowłosy chłopak i niska dziewczyna w stroju przypominającym ten motocyklisty i to w środku lata, nie byli dla nich widoczni.
Kiedy doszliśmy na miejsce, pchnąłem mocno drzwi i skrzywiłem się na dźwięk skrzypienia zardzewiałych zawiasów. Usiadłem na kanapie i westchnąłem z ulgą.
- Kaito! - zawołała z kuchni wysoka kobieta i przyszła nas przywitać, machając w powietrzu chochlą. - Cogito! I ty! - stwierdziła z dezaprobatą.
- Też się cieszę, że cię widzę - odparła dziewczyną, zdejmując kask. Błysnęły białe ząbki i czerwone oczy, na bladą twarz opadły długie, jasne włosy. - Nie mogłam doczekać się, aż cię zobaczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz