poniedziałek, 22 czerwca 2015

Od Yuuko do Hotarou

Machnęłam ręką, rozpraszając dym, jednak było już za późno. Chłopak w czarnym płaszczu zniknął, tak samo jak nimfa. Stałam się z powrotem materialna.
- Zniknęli... - wyszeptał Hotarou. - Nie ma ich...
- Nic ci nie jest? - podeszłam do niego, złapałam go za ramiona i przyjrzałam się mu dokładnie.
- Już mówiłem, nic mi nie jest! - wyrwał mi się i podszedł do drzewa, pod którym siedziała dziewczyna. - On ją porwał! Trzeba coś zrobić.
Poczułam lekkie ukłucie zazdrości.
- Nie nasza sprawa - odparłam. Skoro cyborg był cały, przestałam interesować się całą tą sprawą.
- Co tu się dzieje?...
- Jesteś zmęczony - chwyciłam go w pasie i uniosłam się w powietrze. - Musimy znaleźć jakieś miejsce, w którym na razie zamieszkamy - powiedziałam do chłopaka, który po woli tracił przytomność. - Przydałyby się jakieś pieniądze.
Problem w tym, że żadnych nie posiadałam. Nie miałam nic, tak jak Hotarou. Za niedługo będę ścigana przez klan Kuroi. Kazuya na pewno mi nie odpuści, zwłaszcza, że wiem zdecydowanie zbyt wiele o jego klanie. Zerknęłam na chłopaka. On na pewno też stanie się celem. To niesamowite, że jakimś cudem zdołał przełamać wiążącą mnie pieczęć. Na pewno ma potencjał.
Wylądowałam na ziemi, przy przystanku autobusowym. Zaniosłam Hotarou pod daszek, posadziłam na siedzeniu i oparłam o ścianę. Sama usiadłam na ziemi, plecami dotykając plastikowej ścianki i zasnęłam kamiennym snem.
Obudziłam się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz