- Gdzie jest Haru? - zapytała postać
w płaszczu. Po głosie poznałam, że był to chłopak, niewiele
starszy ode mnie. - Mów - kazał.
Dziewczyna, najprawdopodobniej jakiś
duch natury, skuliła się. Ugięły się pod nią kolana i osunęła
się na ziemię, brudząc błotem kolorowe kimono. Po jej policzkach
popłynęły łzy i krople zimnego deszczu, który właśnie zaczynał
padać.
- Nie wiem – wykrztusiła. -
Naprawdę.
- Kazałem ci mówić! - wściekł się chłopak, po czym podniósł rękę i zamachnął się na dziewczynę.
- Przestań! - krzyknął Hotarou, łapiąc za ramię nieznajomego. Niestety, nadal był mocno osłabiony. Został brutalnie pchnięty na ziemię.
- Jesteś cały? - natychmiast znalazłam się przy nim.
Nie odpowiedział, tylko wstał wolno, krzywiąc się z bólu. Był świeżo po kontrakcie. Jego organizm nadal nie przystosował się do nowej możliwości, więc nawet najmniejszy wysiłek musiał go sporo kosztować.
Tymczasem obcy sięgnął pod swój czarny płaszcz i wyjął pistolet. Wycelował w pierś Hotarou.
- Nie wtrącaj się - nakazał. - Albo będę zmuszony cię zastrzelić.
- Stój! - rozpaczliwie zawołała dziewczyna, kuląca się pod drzewem. Nagle zamarła, a jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły. Usta co chwilę otwierały się i zamykały, jednak nie dochodził z nich żaden dźwięk.
- Co to ma być?.. - zapytał cyborg z niedowierzaniem.
- Najprawdopodobniej właśnie na tym polega jego magia - odpowiedziałam cicho.
- Magia... - westchnął Hotarou. - Co on jej robi!?
- Hę? Rozmawiasz z kimś? - zaniepokoił się nieznajomy. - Masz jakiś ukryty komunikator?
- Nie... Nie twoja sprawa!
- Nie wiem, kim, do cholery, jesteś, ale na pewno nikim tak ważnym, aby decydować, co mam robić! - wkurzył się i nacisnął spust od pistoletu. Rozległ się huk wystrzału. W tym momencie zaatakowałam.
Jednym podmuchem wiatru odbiłam pocisk, następny skierowałam w kierunku przeciwnika. Poleciał kilka metrów w tył i wpadł na drzewo. Zgiął się w pół, trzymając rękę na brzuchu. Kaszlnął krwią.
- Yuuko... To ty? - Hotarou upatrywał się w pustą przestrzeń z przerażeniem widocznym na twarzy. To było dla niego zbyt wiele.
Przepraszam - pomyślałam - że musisz na tyo patrzeć.
- Yuuko? - powtórzył chłopak w czerni. - Pies Kuroi?
- Nie nazywaj mnie tak - odparłam stanowczo. - Już nie mam z nimi nic wspólnego.
- Jak śmiesz mi się przeciwstawiać!? - rzucił się do przodu z wyciągniętym nożem. - Żryj piach, ty...
Przerwał. Zdołał uniknąć pierwszy pocisk z wiatru, jaki wyjsłałam w jego kierunku, jednak nie poradził sobie z następnymi.
- Odejdź - powiedziałam. - I nie wracaj. Albo pokażę ci potęgę klanu Aomiya!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz