Poczulem niepokój. Poruszyłem sie w obitym płachtą fotelu. Gospodarz musiał to zauważyć.
- Coś się stało? - spytał.
Odwróciłem głowę. Słyszałem jakiś dziwny głos, z pewnością nie należący do człowieka. Niewiedziałe kto tym głosem mówił, do kogo należał, ale wyczułem w nim zło i nienawiść.
Zerwałem się z miejsca. Nadal go słyszałem, ale nie rozumiełem, co mówi.
- coś się stało, Raizo? - Gon również wstał, patrząc na mnie z niepokojem.
- przepraszam, ale muszę już iść. - powiedziałem, po czym wybiegłem z budynku.
Teraz dokładnie rozumiałem słowa, które wcześniej były dla mnie tylko niezrozumiałym bełkotem.
Zacząłem biec. Zwróciłem głowę w kierunku słow. Wyjąłem kosé i machnąłem nią. W ślad za nią poszedł słaby cień, a ja zniknąłem, mając nadzieję, że znajdę się tam, gdzie właściciel głosu.
~~
Powietrze zadrgało i dym zaczął wypełniać przestrzeñ. Yuu obrócił głowę, ale nic nie zobaczył.
Pojawiłem się za stosem skrzynek. Na szczęście mnie nie zobaczył. To był jego głos.
Ale o kim mówił? Co to miało znaczyć? Chciałem przez chwilę tu poczekać. Zobaczyć, co zrobi.
~~
Po jakimś czasie mruczenia do siebie i chodzenia po pomieszczeniu, chłopak przeszedł do drugiego pokoju. Chciałem iść za nim, ale po chwili wrócił. Z jaką przerażoną dziewczyną. Posadził ją na krześle.
Była to najprawdopodnij nimfa, leśny duch. Zakapturzony przyłożył jej nóż do szyi. Coś mruknął, ale dziewczyna potrząsnęła głową, a z jej oczu popłynęly łzy. Już chciałem się ruszyć, by pomóc nimfie, gdy drzwi się otworzyły i do pokoju wkroczyła ruda dziewczyna. Sprawiała wrażenie silnej, i to mnie lekko zaniepokoiło.
Zakapturzony odsunął się od duszki i uśmiechnął się uchylając lekko głowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz